Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2009, 12:02   #24
Gadzik
 
Gadzik's Avatar
 
Reputacja: 1 Gadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodzeGadzik jest na bardzo dobrej drodze
Po złożeniu wyjaśnień dotyczących głębszego sensu wypowiedzianego „żartu” goblin zamilkł (ku radości co niektórych) z wyraźnym zamiarem ponownego ograniczenia się do obserwacji sylwetek i poczynań swoich współtowarzyszy (co w przypadku ubioru gnoma wymagało wyłączenia poczucia gustu i potężnej odporności na zaakceptowanie iście kultowego podejścia do kiczu). Oczywiście największe zainteresowanie wzbudziło w nim działanie Takiego, które w pewnym sensie mogło wręcz urzekać swoją praktycznością. Przez moment Zergh nawet szczerze żałował, że nie posiada tak dobrych relacji z pobratymcem jak ten ślepek Ghardul, co równocześnie nie przeszkodziło mu – jako jednostce aspołecznej, nie znającej tak naprawdę pojęcia współpracy grupowej – żywić nadziei nakrycia sprytnego śmiałka przez straż. W chwili usłyszenia rdzawego zgrzytu zasuw i ujrzenia słabych zdolności aktorskich Takiego nabrał wręcz przekonania, iż goblina czeka nieuchronna czapa za niesubordynację i kombinatorstwo, które od złamania się agrafki straciło dla Zergha jakikolwiek sens (skoro on nie skorzystał, to dlaczego mieliby inni?). Osiłkowie okazali się jednak równie nierozgarnięci co zapatrzeni w swój odgórnie przedstawiony cel, uśmiercony po trzeciej próbie w myśl powszechnie znanego powiedzenia…
~ Życie… – westchnął w duchu, doceniając wyrozumiale ofiarę poniesioną przez ich „mentora”. Nawisem mówiąc, komentarz jednego z przybyłych ćwierćkomórkowców świadczyłby, że albo, wbrew pozorom, nawet na te kilka chwil więźniowie nie zostali pozostawieni w celi sami sobie, albo działalność Roxa przekroczyła cierpliwość dozorców… Bądź po prostu okazał się niepotrzebny. Tak czy siak wyraz twarzy Zergha nie zmienił się nawet wówczas, gdy przerażony własnymi słowami Zank błagał o litość oraz klatki z więźniami poderwały się dzięki magicznej sile elfa ku swemu przeznaczeniu…

Poczuł lekkie mrowienie w ciele pod wpływem otaczającej ich Mocy…

A może to adrenalina?

A może podenerwowanie?

***

- Życie… – stwierdził pospiesznie, tym razem na głos, na widok tyłka jednej z znarkotyzowanych dziewcząt. W tej chwili jednak był on dość mało pociągający, zważywszy, iż wystawał razem z nogami (zaprawdę, piękne nogi posiadała ta śniada piękność) z umazanej posoką paszczy (jednej z wielu) hydry…

Kątem oka spojrzał na Sidneya, stojącego po jego lewicy. W sumie precyzyjniej byłoby stwierdzić, że to czarownik stanął po jego prawicy, starając się rozdzielić swą miłość pomiędzy inżyniera z jednej strony a ścianę areny z drugiej.

Przyznajmy szczerze… Zergh po raz pierwszy od momentu przebudzenia w celi poczuł się zdecydowanie niepewnie…

Nie, nie chodziło o zwykły strach przed walką, lecz o możliwą formę śmierci… Paść od strzały elfa, zginąć zmiażdżony przez trolla lub rozerwany przez stado wściekłych lwów… Jednak żeby zostać połknięty w całości, z… z… okularami?!

Myśleć! Myśleć! Myśleć!

Odruchowo spojrzał na toczącą się ku ekwipunkowi postać trolla. Zostać i zdać się na łaskę tego zielonego kloca, który dotychczas ograniczał się do wydawania dzikich ryków i pełnych gróźb powarkiwań? A może jednak rzeczywiście zostać, narażając się nawet na śmierć z rąk strażników? Toż to lepsze od zostania przekąską bestii… o ile karą za opieszałość nie będzie rzucenie na jej pożarcie…
- Lecę za trollem! – rzucił do towarzysza, puszczając się za potworem wykonującym swe milowe kroki. Wszystko zależy od tego, czy pozostałe łby, nie zajęte pożeraniem narkolubów i frajerów, wolą mniej pewny ale za to pożywniejszy kąsek, czy jednak wpierw postawią na zdobywanie przystawek z małych goblinów…
~ Poczciwiec! – wyłapał w pędzie kątem oka słodki trucht kucharzyka ku hydrze. Zdaje się, że ten akt dziecinnej głupoty wręcz uprzyjemnił Zergowi pierwsze susy i rozwiał na sekundę myśl o skończeniu w jelitach potwora. Jednakże spochmurniał zaraz uprzytomniwszy sobie, że idioci – a on, wbrew opinii pewnych łajdaków, zaliczać się do nich ani myślał – mają już ze swojej natury dodatkowy bonus do szczęścia, co odbija się oczywiście na ogólnych zasobach fartu dostępnego dla jednostek inteligentnych…

Kajdany zadzwoniły szyderczo, przypominając czarownikowi, aby pilnował się przed niefortunnym upadkiem…
 

Ostatnio edytowane przez Gadzik : 30-07-2009 o 13:04.
Gadzik jest offline