Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2009, 13:09   #25
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Hydra jaka jest, każdy widzi.
Siedem łbów paskudnych bestyja ma, z kłoma wielkimi!
Niezależnie une działać mogą, a jak dziabnie taka
to hoho! Ni ma zmiłuj!
Jeżli gadzinie łeb wężowy odrąbać się zdoła, z dwoma kolejnoma
zmagoć się trzeba!
A to nie hoho!
Bestyji krew podobnież właściwości magiczne ma, bo kto
zanurzy się we jej krwi i się napije jej, ran i wojny się bać nie musi
i to prawdo jest! Nawet łeb odrąbany odrosnąć może!

"Bajania i legendy: O bestyjach wszelakich"
Anonim

***

Gerbo przyglądał się zmaganiom Goblina, któremu udało się oswobodzić. Przyglądał się spode łba, nie odzywając się wogóle, ponieważ był obrażony na cały świat.

Jak to było możliwe, by ktoś odebrał mu gorzałę?! Kto się ośmielił?!
Nie mniej jednak postanowił sobie, że ją odbierze, nawet gdyby miał chodzić po całym więzieniu i okolicznych domach. Postanowił przekopać arenę wzdłuż i wszerz, by tylko znaleźć swoją własność i nawet jego świecznik odszedł na dalszy plan, uchodząc za mniej ważny.

Nagle rygiel odsunął się, a Goblin szybko wleciał do klatki, by uniknąć nakrycia na wyjściu z więzienia.
Okazało się, że ich niespodziewanym i nieproszonym gościem był Ogr, który musiał wejść bokiem. Podszedł on do celi czerwonookiego Orka z obnażonym mieczem w wielkiej łapie o powierzchni przypominającej nienadmuchaną piłkę plażową

Owy miecz również był sporych rozmiarów, przy których sam Gnom wydawał się raczej zdecydowanie malutki.

Tak jak można było się tego spodziewać, Ogr nie zabrał miecza by robić na nim szaszłyki... A właściwie to raczej po to zabrał, lecz to oni mięli być mięskiem na pieczeń.

Wielki jak góra strażnik pchnął raz, lecz nie trafił. Pchnął drugi raz i ponownie chybił. Pchnął trzeci raz, ale... zaraz... tym razem trafił.

-Te! Wielkolud! Masz gorzałę?! Daj łyka spragnionemu!-powiedział wstając. Zapomniał już o złości, ale nie zapomniał o pragnieniu. Jednakże tamten był za głupi, by odpowiedzieć, lecz do środka wszedł Elf.

-Elfie! Masz coś mocniejszego do zwilżenia gardła? Hej! Elfie! Słyszysz mnie?! Patrz mi na usta! Go-rza-ła!-to mówiąc, kilka razy stuknął się w prawą część gardła, najmniejszym palcem u złączonych palców prawej dłoni, po czym udał, że pije z butelki.
Od tej osoby również nie doczekał się reakcji.

Nagle klatki uniosły się, a Gnom dopadł do krat, podrywając się nagle.

-A wódkę też potrafisz wyczarować?-zapytał z zainteresowaniem, ale tej odpowiedzi również nie uzyskał. Mało tego, tamten wydawał się wogóle nie słyszeć co Gerbo mówi, więc usiadł i dał sobie spokój, przypominając sobie o tym, że przecież się obraził.

Szybko mu to jednak przeszło, ponieważ lewitowali przez korytarze, a potem przez plac, by wylecieć do miasta.
Wtedy to Gnom ponownie poderwał się na nogi, dopadając do krat.

-Hej! Zieloni! Macie coś mocnego w domu?! Może być spirytus! Wszystko, co ma alkohol, nawet ten taki śmieszny fioletowy płyn! Cokolwiek!-krzyczał, ale jak zwykle nie doczekał się tego, czego oczekiwał, więc ponownie się obraził, siadając i obserwując wszystko.

-Nowe domy... A żeby wam się to na łeb zwaliło. Kamieniste drogi... A żebyście się potknęli o te kamienie i mordy rozwalili. Brak smrodu... To da się naprawić-warknął do siebie, po czym rozpiął spodnie, zaczynając sikać na ulice, a kiedy jego mały pęcherz opróżnił się, ponownie zapiął odblaskowe spodenki, siadając i patrząc na wszystko ze złością.

Wlecieli w końcu do piwnic pod areną.

-Piwnice pod areną... A żebyście się udusili w tych piwnicach-złorzeczył dalej, patrząc jak leci wprost na arenę, bez prowadzącego Elfa.

-Elf nie włazi... A żeby mu nogi w dupę wlazły-wywarczał, zaś trzy kobiety zaczęły wybijać rytm, gadając w jakimś absurdalnym języku, myśląc, że każdy rozumie.

-Natrętne baby natrętnie walą w natrętne beczki, natrętnie śpiewając... A żebyście sczezły!-fuknął, wchodząc na eliptyczną arenę.

-Eliptyczna arena... A żeby...-przerwał nagle burczenie pod nosem, widząc refleks słońca na drugim końcu placu.

-Wódka!-krzyknął radośnie, drepcąc w miejscu. Był pewien, że to ona, gdyż potrafił ją poznać na końcu świata. Zresztą, nie musi dobrze wiedzieć trunku, żeby bezbłędnie go rozpoznać.
Słońce tańczyło na pokrytej pajęczyną pęknięć butelce, która mimo wszystko nie rozpadała się.

Leżał tam również jego świecznik, również podniszczony i bardzo zardzewiały. Prawdę mówiąc aż dziw brał, że jeszcze się nie rozsypał, nie połamał ani nie został wyrzucony na śmietnik. A może został, a teraz należy do Gnoma? To nie było pewne.
Niewątpliwym było jednak to, iż był totalnie bezużyteczny ze względu na brak tego, co stanowiło potrzebę, dla której wynaleziono to urządzenie, mianowicie świeczki.



Leżała tam również bardzo zniszczona pochwa ze zniszczoną rękojeścią. Nie było wiadomo w jakiej kondycji znajduje się ostrze, jednakże sądząc po stanie świecznika i butelki, stan klingi również był opłakany.

-Klucze do kajdan macie przy ekwipunku. Waszym zadaniem, jest go zdobyć, oraz powrócić w to miejsce. Jeśli wróci przynajmniej dziewięcioro z Waszej jedenastki Heinrich uzna, że Wam się udało. Biegiem!-wyjaśnił łaskawie Elf, za którym drzwi się zamknęły.

To by było jednak zbyt proste. Oczywiście musieli to utrudnić, zaś utrudnieniem był... wielki gad o siedmiu łbach, któremu Gnom przyjrzał się z mądrym wzrokiem.

-Skąd oni wzięli Wróbla Wielodziobego?-podrapał się po głowie, kiedy hydra zaczęła pożerać trzy kobiety i jakiegoś widza. Zaczął sobie przypominać co wie o stworzeniu zwanym "Wróbel Wielodzioby".

W jego mniemaniu, hydra była bardzo rzadkim ptakiem, bardzo groźnie wyglądającym, lecz jednocześnie niezbyt zagrażającym życiu. Zdaniem Gnoma, na Wróbla Wielodziobego sposób był jeden jak najszybciej przebierać nogami.

-Trzeba biec kupą, wtedy większa szansa, że ktoś przebiegnie. Proponuje pobiec w dwóch grupach po dwóch stronach póki hydra jest zajęta jedzeniem. Jeżeli ktoś z Was nie jest wstanie przebiec niech poczeka, troll rzuci mu klucze do kajdan. Jeśli ktoś z Was czuje się na siłach to niech ją zajmie walką-rzekł Upadły Elf, zaś Gnom smarknął.

-Nie pierdol! Działaj, kurważ jego mać!-warknął, zaś przed siebie pobiegło trzech. Owy Elf, Troll i Ork, natomiast kucharz zaczął prosić hydrę, by ich nie zjadała.

Jakiś sposób to i był, a nuż się uda?

Logika jednak podpowiadała, że i Gnom powinien biec, ponieważ miał przed sobą coś, co było od niego o wiele większe. Właściwe było porównanie, iż Gerbo w stosunku do hydry był tak mały jak miniaturowy pies przy słoniu.
Zastanowić się należało, co prędzej przemknie się niezauważone przy owym wielkim ssaku. Mały pies czy antylopa?

Plan Gerba był prosty. Biec przed siebie jak najszybciej potrafił, a i bez zachęty, jaką była wódka, potrafił biec niezwykle szybko, kiedy tylko głowy będą zajęte. Do tego czasu biegł za Orkiem.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline