[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Et-MMLcq7_s&feature=PlayList&p=89F49F2F7A8995D8&playn ext=1&playnext_from=PL&index=33[/MEDIA]
Amaryllis Vivien Seracruz Amy odzyskiwała przytomność, wokół rozbrzmiewały głosy, które powinna rozpoznawać, mówili coś, ale słowa nie miały dla niej żadnego znaczenia, równie dobrze dobrze mogli mówić w całkiem nieznanym jej języku... Czas mijał, a bełkot powoli zaczynał nabierać pozorów sensu. "Anna? Czym jest Anna?" - myśl zamigotała w umyśle dziewczyny by p chwili zniknąć, jakby nigdy jej nie było. Próbując usiąść Amerykanka musnęła palcami coś miękkiego, chwilę później jej spojrzenie spoczęło na leżącej obok pluszowej zabawce - przez ledwie ułamek sekundy przez twarz
Amy przemknął dziwny grymas - konsternacji? Gniewu? - trudno stwierdzić. "Powinnam coś czuć? Coś... było." Nie pewna co właściwie się stało, czym ani gdzie jest uniosła dłoń dotykając policzka. Suchy, oczywiście że tak, w końcu czemu miała płakać? Nie było żadnego powodu. Prawda...?
-Amaryllis Vivien Seracruz, Grzegorz Lipa oraz Jon, powinniście zając się tą sprawą. Ja tymczasem przesłucham oficera. Gdzie Ravna?
Słowa
Mistrza Roberta przebiły się przez gruby całun spowijający umysł dziewczyny
Amaryllis? To ona, tak? Tak, oczywiście, że ona, przecież... Zanim jednak myśl zdołała uformować się do reszty zginęła zapomniana, pogrzebana pod całunem ciemności.
Usta Amerykanki poruszyły się bezgłośnie...
"Powinnam czuć... coś?"
Jej oczy podążyły za Hermetykiem, nie odezwała się jednak ponownie przenosząc wzrok na pluszowego rysia. Był w nim coś, co ją niepokoiło... Jakby cień przeczucia, że powinna wiedzieć, czemu tu jest, jakby oczekiwanie, że coś powinno się stać... Sama jednak nie była pewna co.
Czuła się dziwnie, ktoś mógłby stwierdzić, że to spokój, że wreszcie osiągneła wewnętrzną harmonię. Prawda jednak była taka, że... Że co? Że, gdy zabierze się wszystkie elementy tworzące chaos to ten nie będzie istnieć? Że w pustce nie ma miejsca na konflikty... Bo to włąśnie pustka?
Ama nie wiedziała, na dobra sprawę sama nie zdawała sobie sprawy z tego co się działo i szczerze mówiąc nie byłą tym zbytnio zainteresowana.
Strzępy myśli pojawiały się i znikały, jakby starte niewidoczną dłonią...
-
Sprawa...? - szept, cichy, niepewny -
Sprawa... Anny... - tak trudno było pamiętać, myśli uciekały, rozbiegały się wymykając, a jej brakowało siły woli by chcieć zebrać je razem, jedynie czasem jakiś odłamek - niby kawałek zbitego zwierciadła lub układanki trafiał na swoje miejsce, by po chwili znowu zniknąć gdzieś, w niepamięci. - Tak... Ja... ja poczekam tutaj... tak... - dziewczyna usiadła rozglądając się wokół dziwnie pustym spojrzeniem - tylko gdzięś w głębi jakimś malutki, zapomniany fragment duszy mógł patrzeć jak wszystko czym magini była przez ostatnie ponad dwadzieścia lat nie tylko rozpada się w proch, ale przestaje istnieć... i dla niej nigdy nie istniało...