Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2009, 11:31   #136
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Amx nie lubił walczyć, czasem nawet bardzo nie lubił. Walki niszczyły zazwyczaj wszystko, co tacy jak on w pocie czoła budowali. No i można było w nich zginąć oczywiście. Rot nie bez powodu zrezygnował z kariery wojskowej, a to właśnie był jeden z owych powodów. Na szczęście w tej walce wystarczyło, że służył jako... wsparcie? I chodzącą tarczą dla Andi. Jego shotgun miał za krótki zasięg, po raz nie wiadomo który inżynier zastanawiał się przy okazji, czy nie warto by było zainwestować w jakiś poważniejszy karabin. Oczywiście były to myśli zupełnie irracjonalne, pojawiające się w samym centrum gazów bojowych, śmigających pocisków i wszechogarniającego huku. Wystarczyło przecież, by przestrzelili wizjer hełmu od skafandra, które to przywdziali, a zeszliby z tego świata w dość błyskawiczny sposób. Ale na szczęście mieli na pokładzie kilka bardziej bojowych od niego osób i walka wkrótce się skończyła. Odgłosy broni ucichły a gazy rozwiały się, ukazując ich oczom straszne pobojowisko.

Mesto i Duncan tym razem nie mieli tyle szczęścia co wtedy, kiedy zostali wewnątrz obcego frachtowca. Zabili wielu wrogów, ale za mało, by przeżyć samemu. Niestety, przez to siła bojowa ich grupy znacznie zmalała. W dodatku pojawili się... obcy, będący, przynajmniej na tę chwilę, po ich stronie. Człowieka z bronią obdarzył tylko krótkim spojrzeniem, nie zawracając sobie nim głowy zbyt długo. Była tam już i Andi i ten śmieszny Sunny ze swoim rapierem. Z całym szacunkiem, chłystek nie wyglądał ani trochę groźnie. Gorzej, że z drugiej strony pojawiła się... kobieta! I to taka dostojna, w sukni. Amx prawie podskoczył i głośno przełknął ślinę. Nią też zdecydowanie musiała zająć się Valentine. Ale Amx wcale nie miał zamiaru być nieprzydatny, po prostu nowe okoliczności nieco spowolniły jego ruchy, przynajmniej póki nie oddalił się od blondynki na w miarę bezpieczną odległość. Podszedł do interkomu.

-Dinks, przywieź trochę narzędzi do cięcia. I... trochę materiałów wybuchowych.

Inżynier szybko odnalazł małe pomieszczenie przeciwpożarowe i wydobył z niego staroświecką siekierę strażacką. Nie żeby coś się paliło, ale plan był inny. Nawet nie musiał go konsultować z Andi. Podszedł do trupów ich towarzyszy, przyglądając im się przez chwilę. Nie było to w zasadzie bezczeszczenie zwłok, to było dla dobra ich wszystkich! Zamachnął się i jednym uderzeniem odrąbał przedramię Duncana. Chwilę potem to samo zrobił z tym Mesto. Jednocześnie tłumaczył temu z bronią co robi, nie był przecież samobójcą.

-Te zegarki to nie prezent, znaczy się rozumiesz, musimy je nosić. Ale nie wiem co się stanie, gdy zostaną na trupie i takie tam. Trzeba je... zniszczyć. - było to niedopowiedzenie bo Amx bardzo chciał najpierw zobaczyć jak wyglądają od środka - Niestety nie da się inaczej a nie możemy ryzykować... ktoś może uznać, że to specjalnie i bomba zadziała... szkoda byśmy tak głupio zginęli...

Trochę się zasapał, ale w końcu trzymał dwa przedramiona z miedzianymi obrączkami. Starannie omijając obcą kobietę, która chyba coś powiedziała, skierował spojrzenie na Bru i Andi.
-Ja... znaczy nie możemy zwlekać. Ciała na ten drugi statek i wysadzić, całość znaczy. To znacznie mniej... pytań. Może coś wymontujemy. Bru, pochowamy ich później. Pójdziesz ze mną?
Dinks już zjechał, więc Amx zaopatrzył się tylko w broń jednego ze zmarłych i swoje kroki skierował się do statku, z którego wyszła baba Decadosów. Zadrżał wyraźnie przechodząc obok niej, ale jeszcze potrafił to zignorować. Na jego to miał w dłoniach zegarowe bomby. Razem z Dinksem wjechali na pokład, kierując się w stronę gdzie mogła być ładownia. Należało się spieszyć. Umieścił obie ręce w osobnym pomieszczeniu, mając zamiar dobrać się do nich dopiero pod koniec - po przeładunku, schowaniu trupów i wymontowaniu kilku części. No i zabraniem kodów tego stateczku. Było co robić. Gdy wracał na frachtowiec, pokazał Andiomene kilka gestów, które bardzo przypominałyby słowa "wsadźmy tę kobietę w kapsułę i wystrzelmy w cholerę". No bo chyba nie liczyła na miłe przyjęcie? Ba, w ogóle jakieś przyjęcie? Decados na pokładzie był gorszy od tykających bomb.
 
Sekal jest offline