Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2009, 11:48   #470
Faurin
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Denerwowali go. Nie dawali mu dojść do słowa. Nizzre ciągnęła swój monolog, Satem coś tam wtrącał, drowa (drow?) mówił coś o zakładach. No i Barbak który starał się ich pogodzić, co mu dość marnie póki co wychodziło. Is miał wszystkiego po uszy. Po co oni się wtrącają?
"Prosiłem ich o wsparcie? Bo jakoś sobie nie przypominam..."
Miał ich dość! Atak który chciał przeprowadzić na Szamila łągonie mówiąc mu nie wyszedł. Padł plackiem na ziemię jednak nie odczuwał jako takiego bólu. Wiedział jednak, że zaraz mogła by być powtórka z jego śmierci. Był blisko tego jednak Szamil odpuścił.
Nizzre znowu zaczęła coś klepać. W końcu zaczęła się odgrażać...
"No, nie... To już przesada..."
Podszedł powolnym krokiem do Szamila. Miał dosyć uwag całej reszty. Nienawidził go jednak aby nie urządzić tu niepotrzebnego rozlewu krwi, potrzebna była rozmowa. W cztery oczy.
- Chodź za mną.
To powiedziawszy udał się spory kawałek od reszty drużyny, mijając po drodze Nizz. Mruknął coś do niej co tylko ona mogła usłyszeć:
- Nie wtrącaj się, bo w przeciwnym wypadku... pożałujesz.
Przystanął przy drzewie nie patrząc czy półdemon idzie czy też nie. Wiedział, że przyjdzie.
Samael tylko wzruszył ramionami i trzymając ciągle dłonie w kieszeniach poszedł za Isendirem.
- So...-zaczął Szamil.
Is w końcu się obrócił i z dzikim uśmiechem na ustach od którego nie potrafił się uwolnić spojrzał Szamilowi głęboko w oczy.
- Gratuluję. Jesteś znacznie szybszy niż wcześniej. Ale nie o to mi chodziło. Nie darzymy się sympatią. Ba, mogę otwarcie powiedzieć, że nie trawię twego towarzystwa. Muszę jednak wytrzymać. Walkę dokończymy. Bez świadków, jednak nie tu i nie teraz. Skupmy się na zadaniu. Jeżeli masz coś przeciwko, słucham...
Samael oparł się o drzewo i rozłożył bezradnie ręce.
-Ja już wcześniej to proponowałem. Chodźmy poszukać zadania.
- Nie tak szybko. Złożyłem kiedyś ci obietnicę. Nie wiem czy pamiętasz, nie lubię się powtarzać dlatego sam powinieneś wiedziećo co chodziło. Obawiam się, że słowa nie dotrzymam. Idzie ci to chyba na rękę bo chiałeś tego dokonać sam. I jeszcze jedno. Powstrzymaj się od głupich docinek w kierunku Nizz. Potrafi być drażliwa...
-Coś jeszcze?
Głos Szamila był lodowaty.
-Jeżeli chesz powiedzieć, "tak zawiąż mi buty" obawiam się, że to już kiedyś było i działa tylko na demony.
Is spojrzał na swe obuwie.
- Taaak, zawiąż mi buty a potem znikaj mi z oczu. Czas się wziąść za coś pożytecznego.
Oczy elfa się zwęziły.
-Nie pyskuj do mnie gówniarzu bo Anioł znów będzie musiał stawać w Twojej obronie.
- I ciągle myślisz, że sobie sam nie poradze, hmmm? Nie potrzebuję żałosnych stworzeń do pomocy. I nie zaczynaj od nowa. Mówiłem: wrócimy do tego.
- To zmieńmy temat...
Rozmowa trwała jeszcze krótką chwilę, aż do momentu gdy Is podał rękę Szamilowi. Ten jej nie przyjął.
Is wrócił do reszty. Nie oglądał się za siebie czy potomek demona, pólelf za nim idzie. Elf zaś skierował się w kierunku Nizzre. Spojrzał jej głęboko w to zielone oczko. Chciał przeprosić za to co przed chwilą powiedział. Z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Zamiast tego objął elfkę.
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline