Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2009, 23:40   #336
kabasz
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
10 lat wcześniej

- ... Proszę się nie obawiać tych wszystkich formalności. Nie robimy tu nic złego panie Albrechtcie.

Mężczyzna w nienagannie wyprasowanej koszuli z wdziękiem założył okulary, kończąc swą długą przemowę.

- Nadal się pan wacha ? Co mógłbym dodać ? Prawda jest taka, że panie Heisenberg będzie miał pan szansę uczestniczyć w wydarzeniach przekraczających ludzkie pojęcie, damy panu szansę zmiany historii. Badania, które prowadzimy zaważą na losach świata i to pan – wskazał na wątłą pierś rozmówcy – będzie miał przywilej brać w nich udział. Jedyne co musi pan zrobić to nam zaufać.

Mężczyzna chwycił pewnie leżące nieopodal dokumenty, przybliżył je do siebie. Milczał. Już wtedy nie krył niechęci co do udziału w tym przedsięwzięciu. I jak się miał przekonać już za kilka lat. Zawsze należy słuchać się swojej intuicji. Zawsze.

Mężczyzna nie odrywając długopisu od kartki podpisał umowę.

Albrecht Heisenberg.

Thagort – kilka godzin wcześniej

- IDVA !

Ishtav wrzasnął przerażony, jego siostra, przyjaciółka i jedynie prawdziwie bliska osoba upadła nieprzytomna na ziemię. Próby uratowania Thagorczyków nadając im formę w realnym świecie sprawiły, iż dziewczynka straciła swą życiodajną energię. Ishtav nie mógł zrobić nic, tuląc nieprzytomne ciało dziewczynki płakał rzewnymi łzami. Nadchodziło coś przed czym próbowali uciec, coś co stanowiło powód powstania Thagortu. Coś przed czym myśleli, iż nigdy nie będą musieli stanąć ponownie twarzą w twarz.

A co gorsza znowu byli sami.

- Czemu płaczesz Adamie ? Ciiii. Spokojnie.

Mężczyzna wątłej budowy ciała przytulił malca do siebie.

- Już dobrze, nie bój się, postaramy się temu zaradzić. Coś wymyślimy. Będziemy musieli tylko wrócić w tamto miejsce. Ich tam już nie ma, będziemy sami. Całkiem sami.

- Nie chce tam iść, ale Ewa. - głos malca załamał się - nie mamy innego wyboru prawda ? Musimy wrócić ? Musimy wrócić do Firtyxu ?

- Tak.

Firtyx


Myli się ten, kto spodziewałby się, iż powrót do realnego świata będzie łatwy i przyjemny a przede wszystkim higieniczny.

To był szok dla każdej osoby, która weszła do „teleportu”. Trudno zresztą nazwać substancję, która sprowadziła ludzi do realnego świata teleportem. Co prawda była ciemną mazią po dotknięciu, której człowiek znikał znienacka. Jednak, cóż, ciężko można mówić o niej jak o teleporcie.

Dziesięcioro ludzi płynęło w gęstej krwi. Była to walka o życie i było to nie lada wyzwanie - dopłynąć do zielonego światła tlącego się na powierzchni. Światła przenikającego gęstą krew i zdającego się być promykiem nadziei w zaistniałej sytuacji.

Nie wszystkim udało się jednak przeżyć.

Juliette przedzierając się przez osocze ujrzała niedawnego człowieka, który złamał jej nos. Mężczyzna pozbawiony sił poddał się tuż przed zielonym światłem. Jego ciało powoli spływało w dół.

Julian z pomocą Petera zdołał wypłynąć na powierzchnię. Marines nie krępowały żadne więzy.

Michał pomógł Dedalowi wypłynąć na powierzchnię. Tylko dla niego, wyczyn ten nie stanowił problemu. Umocniony siłą Taura czuł się jak ryba w wodzie.

Pozostałe osoby, choć wyczerpane zdołały wydostać się na powierzchnie.

Trudno zresztą mówić o powierzchni w zaistniałej sytuacji. Zmęczone ciała wędrowców z impetem uderzyły o posadzkę podłogi spadając z zakrwawionego sufitu. Gdy wydawało się, że sytuacja nie mogła być gorsza, rozniósł się krzyk dziecka. Wrzask tak niemiłosierny, jakby komuś działa się wielka krzywda. Najgorsze jednak było chyba to, iż dochodził z drugiego końca korytarza.

***

- Spokojnie, nie płaczcie. Sprawdzę co się stało. Jesteście tu bezpieczne, ze mną nic wam się nie stanie.

Doktor ucałował w czoło swe pociechy i ruszył w kierunku, z którego rozszedł się hałas.

***

Dojrzeli go wszyscy, rozpoznali niektórzy. Przed osobami, które zdołały uciec pojawił się Kat.

- Więc to wy. Ludzie. Wiedziałem, że będą z wami problemy, jak tylko zobaczyłem tego durnego Mike. Nie pozwolę zrobić im krzywdy ! Pewnie wy też chcecie na nich po eksperymentować ?
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline