Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2009, 19:13   #18
Aeth
 
Aeth's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetny
Choć Sky nie podzielała dobrego nastroju Vasqomba, i w żaden sposób nie zareagowała na jego radosne zaganianie wszystkich do roboty, to mimo wszystko doceniała jego starania kierowane w utrzymanie wśród członków karawany dobrej atmosfery. Jej samej nie trzeba było dwa razy powtarzać, jaka należała do niej robota, ale doskonale rozumiała, jak sprawa mogła się mieć z męską częścią ich towarzystwa - a ci co rusz dawali wszystkim do zrozumienia, że najbardziej to uwielbiali się bawić. Od czasu dołączenia do karawany dziewczyna nie miała jeszcze okazji przekonać się o tym, czy z zagrożeniami radzili sobie tak śpiewająco, jak z dowcipkowaniem na prawo i lewo, a zdecydowanie wiedzieć to wolała. Ot, chociażby po to, aby pozbyć się drażniącej niepewności. Wierzyła jednak, że Vasqomb nie dotarłby tak daleko, gdyby faktycznie nie miał do dyspozycji dobrych ludzi, zatem była w stanie co-nieco im zaufać.
Przynajmniej do czasu, aż się coś na serio nie spieprzy.

Podróż tak czy inaczej do rzeczy specjalnych nie należała, a jedyną rozrywką, jaką Sky, chcąc nie chcąc, mogła sobie zapewnić, było obserwowanie kłębowiska zbierających się na niebie chmur. Ciągły pytaniem - "zacznie padać, czy nie zacznie padać?" - mogłaby odmierzać dzielące ją od celu sekundy, ale nawet, gdy usilnie próbowała wyrzucić te natręctwa z głowy, wciąż i wciąż powracały jak bumerang, kiedy tylko znów podnosiła w górę wzrok. Mimo wszystko było w niebie coś o wiele bardziej hipnotyzującego, niż w sunącym pod kołami wozu asfalcie. Niebo przynajmniej mogło stanowić jakiś niedościgniony symbol, jakieś marzenie o wolności - pomijając jego obecny chemiczny stan - a asfalt, swym dosłownie przyziemnym istnieniem tylko sprowadzał wszystkich na glebę. Brutalnie przypominał, że ludzkość po prostu utknęła w miejscu.
I tak metr za metrem, kilometr za kilometrem, jakby wręcz samo jechanie było wiecznym potępieniem. Coś w końcu musiało się stać. Dobrze byłoby schronić się w Antonito nim spadnie deszcz, bo zapowiadało się na jedną, wielką cholerną ulewę, a czekanie na sygnał od zwiadowców zdawało się ten napływ burzowych chmur jedynie przyspieszać. Kto będzie pierwszy? Deszcz czy oni? Sky może i nawet rzuciłaby Vasqombowi sugestię, by sam odezwał się do grupy na przedzie, lecz zdawała sobie sprawę z ryzyka. Jeśli oni nie byli jeszcze gotowi, dźwięk gderającego radia mógł okazać się śmiertelny w skutkach. Pozostawało więc tylko cierpliwie czekać...

I coraz częściej odganiać nieproszone wrażenie, że coś w tym Antonito było nie tak...
 
Aeth jest offline