Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2009, 19:16   #43
Korbas
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
I minął pierwszy dzień nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. A nawet pierwszy pierwszy dla pierwszoroczniaków, którzy w większości lub nie, spragnieni wiedzy o czarowaniu położyli się w swoich łóżkach i poddali się temu błogiemu stanowi jakim jest sen. Jednak nie długo mogli się cieszyć słodką nieprzytomnością, bo bardzo szybko słońce znów zaświeciło nad murami zamku, budząc dzieciaki do kolejnego dnia.
A był nim rzecz jasna Wtorek. Aż dziwne że pierwszy Września wypadł akurat w niedzielę, dzięki czemu mogli cieszyć się pierwszym tygodniem w całej okazałości, nie tracąc ani dnia.
Wtorek był trochę inny od poniedziałku. Podstawową różnicą było to że mieli nieco inne lekcje niż poprzedniego dnia. Drugą różnicą było to że młodzi ślizgoni: Panna Bloodrose, Panna Fleming, Panna Merediv oraz Pan Bravy o wiele szybciej dotarli do Wielkiej Sali niż wczoraj. Na ich szczęście, czy nieszczęście kilka miejsc dalej usiadł Draco Malfoy, a wraz z nim jego cała ekipa: Crabbe, Goyle, Zabini, Parkinson itd.
-Znacie tą Fleming? - zapytał głośno Malfoy, nie zwracając uwagi na to że wszyscy dobrze go słyszą.
-Nie – odpowiedział Zabini, zerkając na rzeczoną dziewczynę. – Ale siedzi z tą rudą, przyjaciółką Szlam. Pamiętasz jak wczoraj pyskowała, kiedy nazwałeś Granger Szlamą?
Malfoy roześmiał się sztucznie i spojrzał na Kristin z odrazą na twarzy.
-Zastanawia mnie dlaczego ona jest w Slytherinie. Z taką miłością do szlam powinna znaleźć się w Gryffindorze obok tego Pottera… - w tym momencie spojrzał na wrota Wielkiej Sali, gdzie Harry Potter wchodził akurat do środka.
W innej części zamku z Pokoju Wspólnego Krukonów wychodzili Panna Reed i Pan Purvis w towarzystwie Terry’ego Boota. Zeszli z wieży i powędrowali w kierunku Wielkiej Sali. Kristin i Alex zobaczyły jak Teegan wchodzi do środka i pomachały jej na powitanie. Teegan też ich zauważyła i odwzajemniła gest, a potem powędrowała do stołu Krukonów za [b]Mattem/B] i Terrym.
Mathew Wallace już siedział w Wielkiej Sali i jadł grzanki, rozmawiając z Harrym i Ronem na temat dzisiejszego rozkładu zajęć. Nagle podszedł do nich Malfoy.
- I jak podobał ci się pierwszy dzień Potter? – spytał drwiącym tonem – słyszałem że podpaliłeś sobie nogi na zielarstwie. – stający za nim Crabbe i Goyle zarechotali głośno – Na twoim miejscu wyniósłbym się z tej szkoły Potter, ty tutaj nie pasujesz!
I odszedł, a jego goryle za nim. A zamiast niego do stołu Gryfonów przyszedł Jonathan oraz chwilę później Will Prewett, Gryfon rok od nich starszy, przez większość szkoły był znany jako wielki talent albo jako wielki kujon.
- Witaj Hermiono – przywitał się z dziewczyną z burzą brązowych włosów, tą która jako jedyna wyniosła z wczorajszej lekcji Historii Magii stertę notatek. – Jak pierwszy dzień?
Pytając usiadł naprzeciwko niej i nałożył sobie kilka grzanek na talerz.
-Całkiem nieźle. Mam nadzieję że dzisiejsze lekcje będą jeszcze bardziej interesujące – odpowiedziała krótko, uśmiechając się.
Will rozejrzał się za dżemem i zobaczył że stoi na stole obok chłopaka w okrągłych okularach, zielonych oczach i… blizną na czole.
-Harry, podasz mi dżem? – spytał Will patrząc na niego, lecz ten nie odpowiedział, bo nadal wpatrywał się nienawistnym spojrzeniem w plecy Malfoya. – Nie przejmuj się – dodał po chwili i wystawił rękę w kierunku słoiczka, który posłusznie wzniósł się w powietrze i wylądował w jego ręce, a gdy to zrobił Harry spojrzał na niego.
-Skąd znasz moje imię? – zapytał naiwnie, nadal niezbyt oswojony z tym że prawie każdy je zna.
-Zbieg okoliczności. A Malfoya traktuj jak powietrze. Wiedziałem że kiedy się w końcu zjawi, będzie się tak zachowywać. Jego ojciec to znana osoba, cała rodzina Malfoyów jest strasznie bogata i myśli że cały świat należy do niego.
Później spojrzał na rudego chłopaka siedzącego obok Harry’ego. Jeśli był rudy i nosił starą szatę, zapewne po bracie to musiał być…
-A Ty jesteś pewnie najmłodszym synem Państwa Weasleyów, zgadza się? – Will odezwał się do niego, podczas gdy Hermiona przyglądała się im.
-Tak, mam na imię Ron – odpowiedział chłopak, uśmiechając się – Słyszałem że lepiej czarujesz niż większość czwartoklasistów, to prawda, czy Fred znów naopowiadał mi łgarstw?
Will roześmiał się.
-Nigdy nie zwracałem na to uwagi, ale twój brat chyba cię nie okłamał. Sam niewiem jak to jest. Po prostu bardzo szybko się uczę.
- Też bym tak chciał... – rzekł Mathew Wallace, śledząc z zainteresowaniem tą konwersację, tak samo zresztą jak chmara pierwszoroczniaków dookoła.
William spojrzał na niego, ale nie rozpoznał kim jest ów chłopak.
-A Ty jesteś? – spytał niepewnie
-Mathew Wallace – odpowiedział, a wtedy Will przypomniało mu się że słyszał o Stevenie Wallace.
-Ten Wallace? Syn Stevena? – Chłopak pokiwał głową i Will uśmiechnął się. – Słyszałem o Twoim Ojcu od Ojca.
Po chwili wstał.
-Zaraz zaczną się lekcje, zobaczymy się później – powiedział i zjadł do końca swoje śniadanie, po czym oddalił się.
-Pa. – odpowiedziała mu Hermiona, która też wstała i wyszła z Wielkiej Sali.
Wtorkowy plan lekcji miał oznaczać dużo wolnego dla Ślizgonów. Najpierw ruszyli na lekcję zaklęć z Profesorem Flitwickiem, którą odbywali sami, a potem mieli godzinę wolnego. Panna Bloodrose dobrze wykorzystała godzinne okienko w planie zajęć i ruszyła z koleżankami Alex i Sybillą dalej zwiedzać zamek. Udało jej się także przekonać Jordana do przejścia się z nimi.Jednak dla Sybilli wędrówka korytarzami zakończyła się tragicznie. Kiedy wrócili do pokoju wspólnego Profesor Snape zabrał ją stamtąd, twierdząc że jej matka zmarła nad ranem. Gdy ze łzami w oczach wychodziła ze Snape’em, jej koleżanki nie przypuszczały że widzą ją po raz ostatni.
Tymczasem młodzi Gryfoni udali się wspólnie z Krukonami na pierwszą lekcję transmutacji. Jak to zwykle bywa na początku, McGonagall zapoznała ich ze swoją osobą, a potem po krótkiej demonstracji i instrukcjach nakazała im zamienić zwykłą zapałkę w najzwyklejszą igłę. Szło im to nie lada powoli. Dopiero po piętnastu minutach Pannie Granger udało się dokonać tej sztuki za co została nagrodzona dziesięcioma punktami dla Gryffindoru. Chwilę później udało się to zrobić także pannie Reed, za co Profesor McGonagall i ją nagrodziła dziesięcioma punktami dla swojego domu – Ravenclawu. Mathew wziął się do pracy dopiero kiedy został zrugany przez Panią Profesor za sprzeczki z Ronem na temat Quidditcha i również zamienił swoją zapałkę w igłę na chwilę przed dzwonkiem. Potem Gryfoni przenieśli się na błonia zamku, a dokładniej do cieplarni numer 6, gdzie mieli odbyć drugą w tygodniu lekcje zielarstwa, a tymczasem krukoni powędrowali niedaleko dalej bo przed bramę wejściową aby z Puchonami zaliczyć pierwszą z trzech lekcji nauki latania na miotle z Panią Hooch.
Na zielarstwie Gryfoni przygotowywali na eliksiry Kapkip – małe roślinki o fioletowych liściach, które są bardzo pożądane przy sporządzaniu zaawansowanych eliksirów leczących. Zadanie było tylko na pozór łatwe – Profesor Sprout nakazała im nacinać liście odpowiednim nożem, w odpowiednich miejscach, a na dodatek gdy już ją się nacięło wypuszczała niewidzialną substancję łzawiącą, przez co po dziesięciu minutach każdy w cieplarni beczał jak małe dziecko.
Pod koniec lekcji rozdzielali zwiędłe liście tychże ziół od dobrych do użytku, aby było dla następnej klasy.
-Witam wszystkich – powitała srogo pierwszoroczniaków Profesor Hooch – instruktorka i znawczyni Qudditcha. Wszyscy stali w dwóch rzędach naprzeciwko siebie i między nimi leżały stare szkolne miotły, większość z nich to stare Komety szóstki, ale znalazły się też nieco nowsze modele. Jednak wszystkie były w okropnym stanie. Powyginane witki, pobrudzone od kurzu rączki…
-Nie ma czasu do stracenia. Stańcie obok swoich mioteł, wystawcie nad nią rękę i powiedzcie; „Do Mnie!”
Uczniowie zrobili tak jak im nakazała i za chwilę dało się usłyszeć okrzyki „Do Mnie!”. Niewielu osobom się ta sztuka udała. Teegan się nie udało, lecz Mattowi Purvisowi owszem, czym sam się zdziwił, ale i był uradowany. Później Profesor Hooch kazała im na chwilę zawisnąć w powietrzu i opaść na ziemię. Tutaj już z większym powodzeniem udało się wykonać to ćwiczenie. Na koniec kilku osobom udało się utrzymać na miotle w powietrzu dłużej niż kilkanaście sekund, po czym lądowali na ziemi.
Następnie była godzinna przerwa dla wszystkich i obiad, podczas którego wybuchło zamieszanie przy stole Puchonów, gdy dwoje trzecioroczniaków zaczęło obrzucać się jedzeniem i nie tylko. Mathew i Jonathan wraz z Harrym, Ronem i Hermioną znów spotkali Willa, który tym razem nie opowiadał o sobie tylko rozmawiał z Hermioną i Harrym o podejrzanym zachowaniu Pani Norris, kotki Filcha.
Po obiedzie Ślizgoni i Krukoni spotkali się na drugim piętrze pod drzwiami Sali Historii Magii. Tam Kristin i Alex podzieliły się z Teegan i Mattem wieścią o tragicznej wiadomości jaką otrzymała Sybilla. Jordan stał obok nich milcząc i wpatrując się w ścianę naprzeciwko niego.
Dwie lekcje Historii Magii podczas których Binns jak litanię odczytywał swoje wielkie notatki dłużyła im się w nieskończoność. Większości Krukonom udawało się zapisywać jakiekolwiek notatki z wykładu Profesora, ale Ślizgonów na pewno nie interesowało co im mówi profesor-duch. W końcu zakończyła się pierwsza, a potem druga lekcja i Ślizgoni mogli odpocząć aż do północy.
Tymczasem Gryfoni wraz z Puchonami odbywali lekcje Zaklęć dwa piętra wyżej. Pozostawili wymowę zaklęcia Wingardium Leviosa i zajęli się ruchem różdżki potrzebnym do działania zaklęcia. Już po pół lekcji opanowali to do doskonałości i wzięli się za ćwiczenie samego zaklęcia. Pod koniec lekcji udało się tego dokonać Hermionie, a Seamus Finnigan spalił sobie rzęsy. Mathew podczas lekcji odpoczywał, a Jonathanowi udało się unieść swoje pióro, ale po chwili spadło.
Gdy zadzwonił dzwonek młodzi Gryfoni mieli spokój na resztę dnia.
O północy Ślizgoni zebrali się u podnóża góry astronomicznej i wspólnie z profesor Vectrą weszli na górę. Przez godzinę badali położenie saturna i księżyca i poznawali niektóre konstelacja gwiezdne.
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W

Ostatnio edytowane przez Korbas : 04-08-2009 o 20:11.
Korbas jest offline