Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2009, 19:56   #340
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
"Krew była wszędzie wokół pamiętam to dobrze płynęła niczym rzeka..."

Stara, śmierdząca, gęsta, lepka krew.

Co to do cholery ma być?! - pomyślała, gdy mniej więcej zorientowała się w sytuacji.

Jak zwykle nie było dobrze. Niesiona przez słaby prąd purpurowej rzeki musiała podjąć szybką decyzję. Najlepszym i prawdopodobnie jedynym sensownym pomysłem było płynięciepod prąd w stronę słabego, zielonego światła, które za cel obrali sobie również ludzie płynący przed nią.
Pokonywała trasę żabką, jedynym stylem, jaki naprawdę potrafiła. Co prawda nie przemieszczała się szybko, ale za to w miarę pewnym, jednostajnym rytmem rozkładając resztki sił tak, aby dotrzeć do "mety".

Mijając niedawnego oprawcę widocznie opadającego z sił spojrzała na niego wzrokiem wypranym z emocji. Wiedziała, że nie może mu pomóc, że tracąc energię na ratowanie kogoś innego nie dopłynie do celu, że przegra, mimo tego, że koniec wyznaczonej w wyścigu o życie trasy jest już tak bliski. Nie chciała przegrać. Poza tym, to nawet nie czuła potrzeby niesienia pomocy, nie po tym jak ją potraktował. Gdyby był to ktoś inny, ktoś kto zasługiwałby na pomoc, wtedy pojawiłyby się problem, a tak, sprawa była jasna.

Tajemnicze, zielone światło było coraz bliżej...

Zderzając się z podłogą zawyła z bólu.
Do obitych żeber, siniaków, zadrapań i złamanego nosa doszło jeszcze uszkodzenia nadgarstka, na który spadła próbując zamortyzować upadek.
Upaprana krwią, poobijana, zmęczona, zdezorientowana leżała na zimnej, zielonej posadzce nie mając siły na podniesienie się.
W takiej sytuacji chciałoby się powiedzieć, że gorzej być nie może. Jak zdążyła sie jednak przekonać, w Thargocie zawsze mogło być gorzej.
Juliette jednak w imię idei "Nadzieja naszą mamusią" wierzyła, że może być lepiej. Właściwie, to próbowała przekonać samą siebie, ze wierzy.

Podniosła się powoli do pozycji siedzącej i rozejrzała po pomieszczeniu szukając czegoś, a właściwie kogoś konkretnego. Dominique, obok niej jakiś mężczyzna, jasnowłosy chłopak, podejrzanie wyglądający facet i ani śladu Michała...


------------------------------------
Zakładam, że to co napisałam dzieje się mniej więcej na równi z tym jak Kat zaczyna mówić: "Więc to wy..."
 

Ostatnio edytowane przez Vivianne : 03-08-2009 o 20:04.
Vivianne jest offline