Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2009, 22:21   #20
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Wśród szumu fal radiowych MJ nagle usłyszała znajomy trzask - ktoś uruchomił nadawanie na ich częstotliwości. Dziewczyna przycisnęła mocniej słuchawki do uszu i spróbowała wyregulować sygnał.
- ...Manni do MJ, słyszycie nas ? Piiii - krótki pisk wwiercił się niemiłosiernie w bembenki radiooperatorki. Głos tropiciela co chwila przycichał lub rwał się w trzaszczącym wyładowaniu. Gdzieś nad Górami Skalistymi zadudnił grom rozświetlając na chwile szary horyzont cienka linią błyskawicy.
- ...ntonito jest zamieszkane... są agresywni, tylko obserwują. Powtarzam nie są agresy wziwszszszzzzz... Za to na głównej ulicy... wisi pełno szkieletów w szszczzzzzzzz... - przez chwilę wszystko utonęło w jednostajnym szumie, jakby wielka nawałnica właśnie przetaczała się w słuchawkach a nie dopiero na oddalonych urwiskach Gór.

Vascomb zauważywszy ożywienie na twarzy MJ i jej pośpieszne manipulacje pokrętłami zwolnił i ruchem ręki wskazał reszcie jadących za ciężarówką by się zbliżyli. Gdy wozy Eda i Lili zrównały się z szoferką, Mortimer nakazał postój i spojrzał na dziewczynę mocującą się z radiem.

Daytonowie zeszli ze stopni sześciokołówki i z wyciągnięta bronią lustrowali okolice. Skupienie i zacięte wyrazy twarzy trójki braci dziwnie nie współgrały z dotychczasowymi ich wygłupami. Z policzkami przytulonymi do drewnianych kolb swoich M14 ze skupieniem omiatali okolice wzrokiem synchronicznie poruszając lufy w stronę, w którą patrzyli.

Wszyscy czekali, nawet Pyro, który ocknął się w momencie gdy silniki zamilkły, siedział w milczeniu patrząc przez prześwit w kabinie na kierowce i pozostałych pasażerów.

- ...większość z nich ukryła się w budynkasssszzzz... Manni wysiądzie i przeprowadzi pieszy zwiad, Rocket pojedzie do centrum...
Indianin nagle rozłączył się pozostawiając MJ dźwięczącej ciszy. Dziewczyna ściągnęła jedną ze słuchawek i spojrzała na towarzyszy. Szybko przekazała im informacje, które zrozumiała z poszarpanego przekazu. Alex pobladł i powtórzył pod nosem cześć o ilości wiszących szkieletów. Mortimer tylko mruknął niezadowolony.

Sky mogła tylko przypuszczać, że w tym momencie miasto zamieszkiwał albo gang, który wieszał swoje ofiary na drodze do swoich włości. Choć Gangi preferowały raczej widok rozkładających się ciał. Szkielety mogły być pozostałością po zamieszkach jakie kiedyś toczyły się w tej części stanów, może po najeździe Meksów albo jakiś Mutantów. Okolice raczej nie ucierpiały podczas wojny jako takiej, słyszała jednak, że w czasie wojennej zawieruchy, cześć "łobuzów" korzystając z okazji próbowała przewrócić wszystko do góry nogami, lub po prostu przejąc władzę. Tak czy siak Antonito, zaczynało tracić w jej oczach jako tymczasowy azyl. Problem jednak polegał na tym, że szare opary łączące chmury z Górami przed nimi zwiastowały nadciągającą powoli ulewę. To przypuszczenie potwierdzał wyjący już między murami domów wiatr i odległy blask błyskawic.

Znajomy trzask wyrwał MJ z zamyślenia
- ...zielonego pojęcia gdzie ten Indianiec... jeden z tych łachmytów właśnie wyszsz... mi pod koła. To są piepszczzzz... słyszycie ? SZCZURY ! ZŁOMIARZE, ZBIERACZEEEEeeeeeee - głos chłopaka przeszedł w dziwną kakofonie dźwięków, by po chwili, gruchnąć w słuchawkach wyraźnym śmiechem.
- nie ma co trząść dupą... biorę tego cioła, coś mamrocze o Centrum... pewno tam są jego Ziomy... zawiozę go tam - Szum zupełnie zagłuszył resztę słów chłopaka, tężejąc po chwili w ciszy przerwanego połączenia.

Operatorka szybko przekazała słowa gangera towarzyszom.
Vasqomb plasnął się w czoło otwartą dłonią i sarknął
- Co za kretyn !- wychylił się przez otwartą szybę i rzucił:
- Daytony pakować się, ruszamy do centrum, ruchy ruchy ! MJ spróbuj się z nim połączyć i powiedz mu żeby się nie ruszał !- sam odpalił już silnik i wrzucił bieg. W momencie gdy popędzeni ochroniarze, wskoczyli na schodki ciężarówki, przewieszając wcześniej broń przez ramię, handlarz ruszył z piskiem opon. Zaraz za nim ruszyła Lila i Ed.

Mijali w pędzie zniszczone budynki, wybite witryny niegdyś modnych sklepów. Mijali latarnie z targanymi burzowym wiatrem szkieletami.

Gdy, po ryzykownym slalomie wśród gruzów, dotarli wreszcie do centrum Antonito zauważyli ze zdziwieniem, że młody ganger najechał na hałdę śmieci wywracając Buggy do góry kołami. Sam Rocket potykając się, z zakrwawionym czołem uciekał w stronę nadjeżdżającej karawany. To co zobaczyli gdy, chłopak potknął się i zarył twarzą w popękany bruk, sprawiło, że wszyscy równo depnęli pedał hamulca w swoich wozach.

Przed nimi piętrzył się bury budynek przedwojennego kościoła. O dziwi, prócz brudu, wybitych witraży i opadających płatów tynku, budynek wyglądał na nienaruszony. Sporej wielkości wrota stały otworem, ziejąc bezdenną czernią. Z wrót wychodziła właśnie istota. Z tej odległości ciężko było ocenić wzrost olbrzyma, musiał jednak mierzyć około trzech metrów. Ze zwalistego korpusu wyrastały na boki cztery mocarne ramiona, a z klatki piersiowej jeszcze dodatkowa para krótkich, chudych łapek o trójpalczastych dłoniach, zakończonych długimi pazurami.
Stwór kroczył ciężko na przykrótkich jak na swój rozmiar nogach. Maleńka główka podobna do świńskiego ryja łypała na wjeżdżających na rynek.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline