Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2009, 23:23   #505
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Drago w przeciwieństwie do większości swych towarzyszy nie znajdował przyjemności w zwiedzaniu warowni. Podobało mu się w sumie krasnaludzkiej towarzystwo a w szczególności towarzystwo krasnaludzkiego spirytusu, jednak nie znajdował niczego ciekawego w pogrążonej w wojennych przygotowaniach twierdzy. Grubasa zignorował zupełnie, obrzucając go takim spojrzeniem, że tamten zrezygnował z prób zagadywania barbarzyńcy. Zgłosił się oczywiści do obrony miasta. Dla niego było to naturalne. W końcu byli tu tylko gośćmi, brodacze równie dobrze mogli ich wywalić. Skoro jednak pozwolili im korzystać z ochrony twierdzy, jej zapasów i całej reszty, to normalnie było, że oczekiwali zapłaty. A w czasie wojny zwykłe złoto mocno traci na wartości i co innego jest bardziej cenione. W sumie Drago zjadł co miał zjeść, wypił co miał wypić i poszedł się trochę przewietrzyć. Wlazł na jakiś dach i oberwał przez jakiś czas spadające gwiazdy, lub spadające głazy, jak kto woli i poszedł spać. W końcu jutro pewnie i tak trzeba będzie kogoś zabić.

Nazajutrz, dokładnie tak jak przewidział, trzeba było kogoś zabić. Na początek miał ochotę zabić kilku brodaczy, wyprowadzających rudowłosa na jakiś sąd i czy inny cyrk. Drago do specjalnie cierpliwych nie należał i to mogło nie skończyć się dobrze, ale gdy wyjaśniono mu o co chodzi, zagryzł zęby i odpuścił. Znał kowalównę od niedawna i wiedział, że potrafi mieć niewyparzony język. Rozumiał też krasnoludy i ich poczucie honoru. W końcu co człowiek tak posiada naprawdę oprócz imienia i echa czynów, które się z nim wiążą? Cóż, wkrótce miał okazje wyładować swoja frustracje na zielonych.

Tyle, że i tu nie szło tak jakby chciał. On się do tego zupełnie nie nadawał. Wydającego rozkazy brodacza miał w dupie. Nie potrafił walczyć, tak jakby tamten tego chciał a karzeł z wrodzona swojej rasie upartością nie chciał tego zrozumieć. Cały ten porządek, szyk, linia i cała reszta. To zwyczajnie było nie dla niego. On kochał chaos i w chaosie czuł się najlepiej. Nie pozwolili mu nawet zejść na dół i przywitać zielonych jak należy. Na szczycie murów, przystosowanych do krasanludzkich rozmiarów, Drago wyglądał jak żywy cel łuczniczy a sama walka wyglądał dla niego jak rąbanie drewna. Zielony wystawia łeb, Drago uderza, zielony spada, jego łeb za nim i przychodzi następny zielony. Od czasu do czasu olbrzym rozrywał jakąś drabinę, którą ktoś nieopatrznie postawiał w zasięgu jego ramion, względnie puszczał w ruch swój łańcuch, kręcąc nim wielkie młynki wzdłuż murów i masakrując tych na dole. Koniec końców zielonych odparto, Drago zabił dziś dużo więcej wrogów, niż wczoraj, jednak nie czuł takiej satysfakcji jak poprzedniego dnia. To zwyczajnie nie było TO. Brodaty dowódca chciał go własnoręcznie zabić, za chaos jaki barbarzyńca wprowadza na murach, na co Drago odrzekał mu, że może być tak, albo wcale i jeśli uważa, że ta banda łachmaniarzy spisze się lepiej, to może go odesłać na tyły. I od razu zgłosił swoją chęć do wzięcie udziału w każdej wycieczce jaką brodacze planowaliby za mury. W tych kransaludzkich ścianach zaczynało mu być strasznie duszno.
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 04-08-2009 o 20:28. Powód: literówki
malahaj jest offline