Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2009, 02:32   #83
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Bugg

Prowizoryczna zasłona z drewnianych drzwiczek najwyraźniej pomogła. Przez szpary widać było światło lampy, a z zewnątrz dobiegały klątwy pod adresem omamów, zwidów i pracy o tak psiej godzinie, Po chwili wszystko ucichło i znowu nastał mrok. Przed ruszeniem dalej szczurołap musiał przyzwyczaić oczy do ciemności. Gdy to się stało ujrzał wąskie przejście w dół z lekko nadbutwiałymi schodami. Mimo denerwujących skrzypnięc oraz wilgoci i mroku wszystko wyglądało dość przytulnie. Pomieszczenie okazało się jakąś tajną piwniczką z beczkami. Kiedyś na pewno było ich więcej, ale teraz zostały tylko dwie. Z jednej z nich sączył się jakaś ciemnoszkarłatna ciec. Bugg nie mógł dokładnie się jej przyjrzeć, ale wydawało mu się, że coś w niej pływa.
Ceglane ściany zdawały się być niezwykle stare i trzymające się na słowo honoru. Takie jednak było budownictwo Middenheim. Wszystko wyglądało na stare, ale z pewnością było niezwykle wytrzymałe. Szczurołap rozejrzał się dokładnie we wszystkich kątach i dziurach, ale nie spostrzegł niezwykle dużego ogona, który ujrzał wcześniej. Porzucił wątłą nadzieje, gdy nagle usłyszał drapanie i piszczenie za jedną z beczek. Gdy do niej podszedłeś poczułeś lekki powiew zatęchłego powietrza. Za nią było coś więcej niż tylko ściana.

Gnordi, Varl

Niestety próba odpłacenia się Szczurowi za to co zrobił Scharmowi nie powiodła się. Przeciwnik okazał się cwany i niezwykle zręczny. To na pewno nie był byle jaki rzezimieszek. On był kimś więcej. Varl czuł, że ich następne spotkanie może rzeczywiście nie skończyć się nieprzyjemnie. Gnordi, nadal pod lekkim wpływem, tak naprawdę nie był do końca świadom tego co się stało. Zrozumiał jedynie, że zemsta nie udała się i trzeba będzie z nią poczekać. Na razie jednak trzeba było odpocząć i odnaleźć drogę do magazynu.
Tylko która to była. Dwójka podróżników stała na środku ulicy i rozglądała się. Próbowali się zorientować gdzie są, ale wszechogarniająca ciemność im na to nie pozwalała. Nagle usłyszeli jakieś szuranie zza rogu karczmy. Ujrzeli delikatne światło, które powoli rosło wraz z tym jak trzymający je jegomość zbliżał się do nich. Dwójka strażników szybkim krokiem wyszła zza budynku i zmierzała w ich stronę. Varl usłyszał jak rozmawiali o jakimś martwym ciele. Jego instynkt podpowiadał mu że nie było dobrze.
Początkowo stróże byli zbyt zaaferowani by zobaczyć Varla i Gnordiego o rozpoznaniu ich twarzy nie wspominając. Jednak kiedy niesiona przez nich lampa oświetliła dokładnie sylwetkę człowieka i krasnoluda, zatrzymali się. Jeden przyjrzał się charakterystycznej fryzurze niższego z napotkanych humanoidów i powiedział:
- To muszą być oni. Nie dostaliśmy raportów o żadnym innym Łowcy wkraczającym do miasta.
Jego towarzysz pokiwał głową, po czym powiedział:
- Szanowni podróżnicy, kapitan Schutzmann prosił by was do własnej kwatery. Chętnie was tam zaprowadzimy. Proszę nie stawiać oporu, bo będziemy zmuszeni użyć siły. – podczas rozmowy wyjął z pochwy miecz i to samo zrobił jego towarzysz. Najwyraźniej nie wierzyli w poddanie się stojących przed nimi postaci. W tym samym czasie Varla i Gnordiego naszła myśl, że kapitan wcale nie zaprasza ich na ciasteczka i herbatke. Krasnolud chciał coś odburknąć, ale Varl powstrzymał go skinieniem dłoni. Lepiej nie zadzierać ze stróżami miejskimi. Nie teraz. Dwaj podróżnicy, nie skuci lecz pozbawieni broni, udali się w raz z obstawą na posterunek władzy.

Martin, Gotfryd, Gustav, Kelen, Brat Ezekiel

Kapitan sięgnął po list podany mu przez elfa, ale zanim przeczytał odparł:
-Dokładnie, przecież nie zrobiliście nic złego – jego ton był trochę dziwny, jakby starał się coś ukryć, ale potem powrócił do normy. - Nie ma sprawy Gotfrydzie i tak wiem już jak wszyscy się zwiecie, ale nie dzięki wam. Podróżujący z wami wojownicy opisali wasze chwalebne czyny i jestem pod wrażeniem. O Kelenie także usłyszałem wiele dobrego. Chociaż muszę przyznać, że twoja utrata pamięci jest lekkim kłopotem. Niestety nie jestem w stanie Ci pomóc. Nie przypominam sobie także pisania listu do ciebie. Zobaczmy co tutaj mamy. – Ulrich przeleciał list parę razy oczami, aż w końcu przetarł je i oddał kartkę jej właściwemu posiadaczowi. – Wybacz, ale to nie ja zarządziłem napisanie tego listu. Nawet nie znam tego języka więc Ci nie pomogę. Możesz już odejść jeżeli chcesz, albo posłuchać. Sprawa tak naprawdę Ciebie nie dotyczy, ale wierze w bystrość Twojego umysłu i liczę na pomoc. Zebrani tutaj ludzie, poza trzema Varlem Meusmannem Kislevczykiem; Scharmem oraz krasnoludem Gnordim Shateraxem, są jak na razie oskarżenie o jawne złamanie odgórnych przepisów. Chciałbym się jednak, dla własnej ciekawości, dowiedzieć czegoś więcej o tym artefakcie o którym mówił szacowny brat Ezekiel. Co zagrażało temu przedmiotowi? Odpowiedź pozwoli mi podjąć odpowiednie kroki jak i może zwolnić was z grzywny jaka was z pewnością czeka. – Schutzmann zakończył długą przemowę i oparł głowę na rękach, przechodząc oczami po osobach w stojących w sali. Najdłużej zatrzymał wzrok na Ezekielu, gdyż to od niego prawdopodobnie spodziewał się odpowiedzi.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline