Stało się coś czego maluch się nie spodziewał. Jedna z głów go posłuchała. Ulokowała się wygodnie na ziemi i zapadła w długi sen. Niestety tylko jedna. Kolejne sześć wesoło baraszkowało sobie atakując nieszczęsnych więźniów. Jedna nawet bardzo pobudzona capnęła Zankowi przed oczyma. Jakby bawić się chciała. A potem coś zielonego przekąsić.
Zank resztkami siły woli powstrzymał się przed popuszczeniem. Śmierdzące gatki są mniej komfortowe od nie-śmierdzących gatek. Do tego nie ma nieprzyjemnego chlupotania między nogami. Przełknął głośno ślinkę i dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jakimś dziwnym cudem teleportował się do tyłu. A może tak szybko uciekł? Nie za bardzo widziało mu się ponowne podejście do hydrozwierza. Ba! W ogóle chodzenie jakoś teraz mu się nie podobało.
~Dlaczego nie zostałem w wiosce?! Dlaczego poszedłem po te głupie grzybki?! Głupiś ty Zank, głupiś. Teraz cierp swą dolę.
Goblin rozejrzał się po polu bitwy. Trol się przewrócił i zatarasował przejście. - I jak on teraz weźmie plecak Zanka? Musze mu... pomóc? Nie... błagam tylko nie to! - przeraził się nie na żarty i nie wykonywał, żadnych przejawów w stronę wspomogi swych nowych kumotrów.
- Piii! Piiii, piiisk, piii! - Szczurwij trochę mniej bojący się o swój tyłek, a bardziej o swój brzuszek zaczął podskakiwać na ramieniu swego pana. Jakby to miało jakoś pomóc...
Sam szczurzy taniec może by i nie pomógł ale silne ugryzienie w ucho na pewno tak. Zank podskoczył z piskiem podobnym do swego chowańca i złapał się za bolące ucho. Zrezygnowany przyznał mu rację i postanowił coś wykombinować.
A w tym samym czasie, jaszczur zwisał niczym kokon motyla.
Kuchcik podbiegł do bandy i podskakując dosięgnął czerwonego materiału. Chciał zerwać płachtę. Czerwony, kolor wina i krwi. Bardzo dobrze przyciąga wzrok. Jeśli to się uda to Zank nie tracąc czasu wróci na swą pozycję i wymachując płachtą postara się przyciągnąć uwagę gada. Nie tego wiszącego, ale tego o siedmiu głowach. A gdy przynajmniej ta trzymająca jaszczurzego szamana łypnie na zielonego malca okiem ten wygłosi kolejne przemówienie.
-Katrazynko! Nie ładnie! Krewniaka chceta zjeść? Tego uczyła mamusia? Zank powiedzieć o lulu, a Katarzynka nie słuchać! Katarzynko, Katarzynko zostawcie tego pana i utnijcie sobie komarka. Zank wie. Ci źli ludzi i nie ludzie głośno. Oni przeszkadzają. Zank wie. Ale Zank na to pomorze. Zank zaśpiewa dla ciebie kołysanke! Tak. Zank dobry! Zank pomoże Katarzynce! - zaczął do niej przemawiać pieszczotliwym głosem, mocno trzęsąc nogami. Podniósł wyżej głowę, chwycił się za serce i jął zawodzić goblinim, piskliwym głosem.
-Aaaaaa, szczurki dwa.
Szare i brudne, szare i brudne oby dwa.
Ach śpij kochanie,
Tam Ci lembas chodzi po ścianie.
A Zank weźmie gruby kij
i przełoży mu przez ryj
A ty sobie smacznie śpij.
Zank śpiewając mrugał czasami oczętami i wyglądając tak słodko, że najtwardszy ork o kamiennym sercu zmiękłby na miejscu. Tylko czy hydra też się tak zachowa?
__________________ Why so serious, Son? |