Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2009, 16:50   #507
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Alexa spała mocno, pewnie przeżycia poprzedniego dnia i cała droga przez góry, zmusiły w końcu jej organizm do odpoczynku. Jednak krzyki na korytarzu trudno było zlekceważyć. Zanim jednak zdołała się podnieść z pościeli, narzucić coś na siebie i wyjść na korytarz, odgłosy ucichły.
Podeszła do pokoju w którym wczoraj zniknął Jens, a gdy na jej pukanie nikt nie odpowiedział ostrożnie uchyliła drzwi. Pokój był pusty i sądząc po panującym w nim nieładzie opuszczony w wyraźnym pośpiechu. Mocno zaniepokojona pobiegła z powrotem do siebie, ubrała się pospiesznie i zbiegła na dół.
Na jej pytania, trochę nieprzytomny jeszcze karczmarz odpowiedział, że jej rudowłosa towarzyszkę zabrano na chłostę! Więc dziwaczny napis na drzwiach nie był tutejsza formą prośby o niebudzenie, ale dziwacznym przejawem poczucia humoru Elisabethy? Co ta dziewczyna znowu zmalowała i czemu niczego nikomu nie powiedziała? Psioniczka zapytała jeszcze o drogę i pospiesznie udała się na wskazane miejsce.
Kiedy tam dotarła nieprzytomną najwyraźniej Beth odpinano już z łańcuchów. Wszelkie pytania uwięzły jej w gardle, gdy zobaczyła miny pozostałych towarzyszy, a zwłaszcza ściągniętą w grymasie gniewu twarz czarodziejki. Widziała jak Jens delikatnie bierze kruche delikatne ciało na ręce i odchodzi. Dopiero gdy Silia i tropiciel ze swym poranionym ciężarem, zniknęli jej z oczu chwyciła za ramię jednego z rozchodzących się już gapiów. Z wielkim entuzjazmem opowiedział jej wszystko. Miała ochotę walnąć go po zadowolonej mordzie! Jak cierpienia innych mogą się komuś wydawać zabawne? Z niesmakiem doczekała do końca relacji, a potem pobiegła w kierunku w którym zniknęli brodaci strażnicy i kat. Dogoniła ich szybko, bo szli raczej wolnym krokiem, wyminęła ich i stanęła przed nimi. Niscy krasnoludzcy mężczyźni z pewnym zdziwieniem spojrzeli do góry na czarnowłosa wysoką, ale jednocześnie wyglądającą na raczej dość kruchą, kobietę, która zastąpiła im drogę.
- Mam wielką prośbę. Wiem, że moja przyjaciółka, ta dziewczyna którą wybatożyliście dziś rano, jest osobą dość porywczą i gwałtowną. Czy jednak kara, którą już otrzymała, ból i publiczne upokorzenie nie jest wystarczająca? Pozwólcie nam opatrzyć jej rany i złagodzić ból, za pomocą mikstury...
Alexa dojrzała zaciętość w ich spojrzeniu, gdy wymawiała te słowa, nie musiała używać swych magicznych zdolności, by przewidzieć słowa, które prawie natychmiast padły, praktycznie urywając jej wypowiedź:
- Jesteśmy w stanie wojny. Teraz prawo jest zaostrzone i kary sroższe. Restrykcyjnie przestrzegane! Nie można tego zmienić, bo w twierdzy nastałby chaos! Po za tym miała wybór i sama wybrała! - Wyminęli ją ponownie i odeszli przyśpieszając kroku.
Wybór? Czy niewolnicza praca dwanaście godzin na dobę, przy rozgrzanym kowalskim piecu to jakiś wybór? Może jednak, dla kogoś, kto kocha taką pracę.

Wolno poszła na miejsce wyznaczone dla ludzkich oddziałów. Nie miała zbytniej ochoty z nikim rozmawiać. Po krótkim zapoznaniu odeszła na ubocze i zajęła się swoimi codziennymi ćwiczeniami. Nikt nie wyznaczył jej konkretnego zadania, ani odcinka do walki. Pewnie nie mieli pojęcia jak nią rozdysponować, wiec kiedy nadejdzie walka, sama będzie musiała zdecydować, jak najlepiej się przyda.
Widziała jak Talgijczycy witają młodego ciemnowłosego kapłana Kelemvora. Wyraźnie był to ich jakiś dawny znajomy. Znowu poczuła się obca jak na początku tej wyprawy. Prawda była taka, że nigdy nie zostanie jedną z nich. Zawsze będzie kimś spoza kręgu. Magicznego kręgu dzieciństwa, dawnych przeżyć, przyjaźni i zabaw.
Wtedy nastąpił szturm i nie było już czasu na użalanie się nad sobą. Alexa zrobiła to, co wychodziło jej najlepiej: Do czasu, aż nie wyczerpała całkowicie mocy zabijała stwory, które pojawiały się na linii jej wzroku. Jakoś nie miała ochoty na silenie się na pomysłowość. Jakaś część jej zachwytu nad światem krasnoludów została dziś zabita na placu pod pręgierzem.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 04-08-2009 o 17:25.
Eleanor jest offline