Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2009, 18:24   #508
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Albert z trudem zachowywał koncentrację. Cała radość ze spotkania ze znajomymi z Talgi spowodowała, że w środku odpierania ataków uświadomił sobie, że nie powiedział do przyjaciół ani słowa, tylko rzucał im się na szyję jak szaleniec. Uśmiechnął się lekko, mając nadzieję że Pan Zmarłych nie wezwie go dziś przed swoje oblicze i będzie się mógł wytłumaczyć ze swojego zachowania. Odepchnął jednak szybko od siebie te przyjemne myśli i znów skupił się na modlitwie, gdy jedna z drabin oparła się tuż obok potężnego wojownika z dość dziwną jak dla Alberta bronią. Prosząc Kelemvora o łaskę, widział jak mężczyzna strąca wchodzących na górę zielonoskórych z taką łatwością jakby groch łuskał.

Pewnie trzymany w dłoniach kostur dotknął wreszcie końca drabiny, gdy Albert spokojnie dokończył modlitwy. W koło dało się słychać potężny basowy dźwięk, który przez chwilę wibrował w uszach zgromadzonych w pobliżu obrońców, by po dwóch uderzeniach serca rozsadzić od środka jeden z drewnianych bali z których sklecono drabinę. Cała konstrukcja runęła w dół ciągnąc za sobą wspinające się postaci. Szturmujący zaczęli odstępować. W zasięgu wzroku kapłana nikt nie zginął. Kelemvor uznał, że jeszcze dla nich za wcześnie. Albert modląc się żarliwie i w skupieniu, pamiętał jednak o tym młodym najemniku, którego widział jeszcze na dziedzińcu. Dziś znowu będzie musiał odprawiać rytuał Przejścia…

Gdy Lilla poprowadziła wszystkich za sobą, krótko po tym jak krasnolud odwołał alarm – Albert chłonął wiadomości z Talgi z zapartym tchem. Dona i mała Ruthie już mężatkami! A nawet dzieciate! Przecież Albert ciągle pamiętał je jako niesforne dziewczynki, jak bawiły się razem z przyjaciółkami nad strumieniem…
- Tyle lat już ich nie widziałem, ojca, matki, braci. – zdążył tylko powiedzieć i zaczął mrugać szybko powiekami, pewnie jakiś paproch wleciał mu do obu oczu na raz…

Zaraz jednak znów słuchał Lilli i popatrywał na Jensa i Silię, którzy potwierdzali jej słowa uśmiechając się i kiwając głową, dorzucając coraz to nowe wieści. Popatrzył jeszcze na dwie nie znane mu bliżej postaci, które najwyraźniej szły razem z kompanią do karczmy. Pierwsze, na co chyba każdy zwracał uwagę patrząc na tą kobietę, to jej oczy. Ich kształt i kolor powodowały, że twarz promieniała egzotycznym pięknem, ale też pewnym autorytetem. Ona na pewno nie pochodziła z Talgi, Albert kogoś takiego by zapamiętał. Podobnie było z wojownikiem, za którym przyszło mu stać na murach. Albert odsapnął wreszcie i rzekł:

- Pozwólcie naprawić niezręczność, bo i zachowałem się jak prostak. Z radości języka zapomniałem w gębie, no ale znajomków choć wyściskałem. Widać żeście z nimi w kompanii, więc witam i was. Jestem Albert Langos, kapłan Kelemvora, jak łatwo się domyśleć pochodzę z Talgi. Wybaczcie, ale na razie musimy się wygadać, bo od nadmiaru pytań mi chyba głowa eksploduje – powiedział z uśmiechem przekraczając próg karczmy do której prowadziła Lilla.

Widząc pytającą minę paladynki sam zaczął opowieść, o tym co się z nim działo po opuszczeniu rodzinnej wioski.

- Mistrz Berthold poprowadził mnie od razu do Procampur, do Mauzoleum Kelemvora. Pewnie jesteście sobie w stanie wyobrazić, jakie wrażenie może uczynić ogromne miasto na kimś kto ma dwanaście lat i komu stodoła naszego sołtysa wydaje się taka wieeelka. No ale przywykłem, a kapłani już pilnowali żebym się nie nudził. Przeczytałem chyba tyle ksiąg, że w tej stodole by się nie pomieściły, nim się obejrzałem skończyłem nowicjat i zostałem akolitą. Było nas kilkunastu, ale nowicjat przeszło trzech – powiedział z lekką dumą, ale po chwili spuścił wzrok i zamyślił się na chwilkę.

- Kapituła chciała ze mnie nawet zrobić pomocnika Mistrza Archiwisty całego księstwa, że to niby dryg do tego mam, ale na szczęście udało mi się im to wyperswadować. Mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia i kilka dróg do przejścia, zanim moim jedynym zajęciem będzie wpisywanie kolejnych nazwisk do Wielkiej Księgi Zmarłych – powiedział ze smutnym uśmiechem. No i tak oto włóczę się i staram się pomagać ludziom zrozumieć nauki Pana Zmarłych. Przybyłem aż tu, bo w takim niespokojnym miejscu i czasach, zajęcia dla kapłana Kelemvora nie zbraknie. Jestem tu od kilkunastu dni, no i chyba się zanosi że zostanę na dłużej. Zostaniemy raczej – poprawił się szybko zadowolony – bo widzę, że i cała wasza hanza twierdzy broni. Nawet nie wiecie, co dla mnie znaczy spotkać was tutaj! Myślałem że mnie wzrok mami, że niebo zawaliło mi się na głowę. No i spójrzcie na was! Lilla, kiedy przysięgałaś Panu Poranka, łuna aż od ciebie bije! – emocjonował się Albert.

Zasypał ich wszystkich pytaniami, na które odpowiadali chętnie, wspominając razem dawne czasy. Wypytywał o Neli, w której podkochiwał się, zresztą jak połowa chłopaków w Taldze. O Hildę, która miała spory udział w ukształtowaniu jego życia. Słuchał słów Jensa, Silli i Lilli z wypiekami na twarzy. Śmiał się razem z nimi. Wreszcie spoważniał trochę i rzekł:

- Powiedzcież no jeszcze, cóż to uczyniła Elizabetha, że ją tak brodacze potraktowali. Ten gbur, który kazał mi jej doglądać nic mi nie chciał rzec, tylko że wystąpiła przeciw obronności twierdzy, ale z tego co tu widziałem to może oznaczać wszystko, od zjedzenia ponad limit kiszonej kapusty do puszczenia z dymem cekhauzu. Zresztą zaraz będę musiał do niej zaglądnąć. Gdzie w ogóle na kwaterze stoicie? Mi nijak was w gościnę prosić, bo miejsca we świątyni Morradina już nie ma.

Popatrzył jeszcze przez chwilę na nowo poznanych. Kobieta o fiołkowych oczach i warkoczu sięgającym prawie ziemi, była niezwykle wręcz urodziwa. Wojownik zaś sprawiał takie wrażenie, że bez specjalnego wysiłku mógłby złamać Alberta w pół, jak suchy patyk. Langos był bardzo ciekaw, cóż też połączyło ich i czterech Talgijczyków.
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 04-08-2009 o 19:58.
Harard jest offline