Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2009, 20:50   #86
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Varl rozglądał się po opustoszałej ulicy, starając się przypomnieć sobie drogę prowadzącą do magazynu, w którym powinni się znajdować. Niestety bezskutecznie. Nie miał zielonego pojęcia, w którą stronę skierować kroki. Niezbyt pomocny okazał się w tym względzie jego towarzysz, Gnordi, który nadal znajdował się pod wpływem wypitego w karczmie alkoholu. Porażka w starciu z Szczurem niekorzystnie wpłynęła na nastrój ostlandczyka.

Blać, blać , blać - klął w myślach. - Kto by się spodziewał, że ten sukinsyn będzie taki szybki i silny. Ja mam się za silnego, a on wysupłał mi sztylet z ręki jakbym był jakimś oseskiem. Ale ze mną nie pójdzie mu tak łatwo. Dorwę go jeszcze. Zapłaci mi za tą niepotrzebną śmierć!

Zza rogu wyszło dwóch strażników miejskich, z których jeden niósł latarnię, zawieszoną na długiej pice. Zmierzali dokładnie na krasnoluda i Varla, stojących na środku ulicy. Pogrążeni byli w rozmowie, toteż dostrzegli ich dopiero gdy znaleźli się kilka kroków od nich. Stanęli i zaczęli przyglądać się dwójce bohaterów.
- To muszą być oni. Nie dostaliśmy raportów o żadnym innym Łowcy wkraczającym do miasta - powiedział jeden z nich, wskazując na czub na głowie krasnoluda.
- Szanowni podróżnicy, kapitan Schutzmann prosił by was do własnej kwatery. Chętnie was tam zaprowadzimy. Proszę nie stawiać oporu, bo będziemy zmuszeni użyć siły. - Jego towarzysz pokiwał głową i zwrócił się do dwóch poszukiwaczy przygód. W tym samym czasie obaj strażnicy wyciągnęli miecze.

Na młot Sigmara, tośmy wpadli - pomyślał Varl. - Przecież jest godzina milicyjna. Na ciżmy Ranalda, zapomniałem na śmierć. czeka nas teraz chyba loszek, bo pocóż inengo mielibyśmy iść do koszar straży? Przecież nie na ciastka i herbatę u naczelnika.
- Czego... -warknął Gnordi, jednak Varl położył mu rękę na ramieniu.
- Spokojnie, krasnoludzie - powiedział. - Nie szukajmy zaczepki. Na nic się nam to nie zda. Pójdziemy po dobroci...

Jak powiedział, tak zrobili. Strażnicy poprosili ich o oddanie broni, co obaj poszłusznie uczynili. Niezwiązani, w eskorcie dwóch strażników podążyli przez opustoszałe ulice miasta w stronę kwatery kapitana straży miejskiej. Po drodze nie napotkali nikogo, poza innym patrolem straży, który mignął gdzieś w oddali i skrył się w jakimś zaułku.

Po kilkudziesięciu minutach dotarli do kwatery głównej. Tutaj jeden ze strażników poprowadził ich schodami na piętro i zapukał do drzwi. Kiedy ze środka ktoś odpowiedział, starżnik uchylił drzwi i wpuścił Varla i krasnoluda do wnętrza.

-...z Freiburga na temat ewentualnych właściwości magicznych artefaktu - kończył mówić Martin. Zwracał się do krzepkieg mężczyzny, na oko pięćdziesięcioletniego o imponującej posturze. Miał on siwe włosy krótko obcięte na modę wojskową. Jego ciemnoniebieskie oczy przeszyły dwóch nowoprzybyłych.
 
xeper jest offline