Wątek: Skrzydlaci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2009, 21:36   #122
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
garnizon straży miejskiej; Achrol, Asael i dzikus
Zachowanie Achrola było tak iracjonalne, że nawet zombii nie wiedziały jak zareagować. Zwykle gdy nieumarły przebija kogoś mieczem ten pada martwy lub próbuje się odgryźć, nigdy jeszcze w żadnym uniwersum nie zdecydował się pocałować kobiety, którą cały czas pomiatał.
Gdy parka skrzydlatych całowała się w najlepsze Uk był zajęty mordowaniem nekromanty, co nie było specjalnie trudne. Białowłosy po poprzednim ciosie był wstanie tylko leżeć i jęczeć. Kolana dzikusa z impetem wbiły się w ciało zadając dwa śmiertelne ciosy. Lewe kolano trafiło w mostek, druzgocząc go dokumentnie, roztrzaskane kości przebiły serce, prawe kolano natomiast rozsmarowało grdykę leżącego po podłodze. Uk wydał z siebie zwycięski skowyt klęcząc w krwi.

Asael
No dobra! Starczy tego! W końcu kogo będziesz całowała gdy zombiaki Was zabiją? Rzucasz się z mieczem ale nie ma już na kogo. Zombiaki leżą martwe i to definitywnie. W sumie to nawet fajnie, nigdy jeszcze się nie całowałaś wśród padających zombiaków.

Achrol, Asael, Uk
Wygraliście to się liczy. Wygraliście wspólnymi siłami nawet gdy rola niektórych ograniczyła się tylko do robienia z przynętę. Achrol nie wygląda najlepiej, skomplikowane złamanie ręki i dziura w brzuchu, która obficie krwawi przesadzała sprawę. Bez dobrego szpitala nic nie zrobicie.
Tak czy siak nie ma wyjścia, opatrujecie rannego i wychodzicie z budynku, może beczka coś poradzi. Na zewnątrz jest już ciemno, gdzieś w oddali raz po raz w to samo miejsce biją pioruny a na domiar złego dalej leje. Żeby to było Wasze największe zmartwienie...
Na pustej uliczce łączącej rynek z bramą stoi coś... coś wielkiego...

Coś ma dobre trzy metry wzrostu i to się garbiąc a pazury długości dłuuugiego sztyletu. Na całe szczęście było chude. Sama skóra i kości, no może nie sama, do tego mięśnie, duuużo mięsni.
Co to robi w mieście? Długo się nad tym nie zastanawialiście, potwór ewidentnie znudzony czekaniem postanowił sobie podjeść i skoczył na Was. Był szybki... zobaczyliście tylko rozmazaną brązową plamę...
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline