Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2009, 22:35   #99
MadWolf
 
MadWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 MadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znany
Powietrze wokół niego zgęstniało, a w ustach poczuł metaliczny posmak krwi kiedy dosięgnął go mentalny atak upiornego czarownika. Lata nauki pod okiem tak potężnej istoty jak jego matka nauczyły go jak radzić sobie z takim zagrożeniem, ale doznanie i tak było dalekie od przyjemności. Nie było możliwości uniknięcia psychicznego uderzenia, ale wytrwał i odepchnął je z powrotem do wroga. Szkaradny stwór zachwiał się nie spodziewając się tak twardej obrony, a już na pewno nie kontrataku. Siła mentalnego ciosu odepchnęła go do tyłu i byłby upadł gdyby nie popękana ściana rodzinnego grobowca na którą się zatoczył.
Elrix zawsze uważał taki sposób walki za zdecydowanie mniej satysfakcjonujący niż bezpośrednie starcie, ale smoczyca nie pozwalała mu zaniedbywać treningów. Uważała to za samoograniczanie się.
Szum w uszach i zaburzenia wzroku ustąpiły na szczęście szybko i smokowiec zdołał przebyć większą część dystansu do szkarady nie zwalniając i unikając wywalenia się na resztkach grobowców.
Najwidoczniej mając już dość wrażeń jak na jeden wieczór, nieumarły stwór rzucił się do ucieczki. Biegł, klucząc między nagrobkami, czym zmuszał większego od siebie przeciwnika do większego wysiłku, wprawiając go tym w jeszcze większą wściekłość. Skręcił za jeden z większych grobowców, aby zejść prześladowcy z oczu i być może zyskać kilka sekund. Przebiegł zaledwie kilka kroków gdy dobiegł go zgrzyt pazurów o marmur. Obejrzał się przez ramię i nieomal nie stracił równowagi gdy ujrzał jaszczuroczłeka skaczącego właśnie ze szczytu miniętej właśnie rodzinnej krypty. Zdążył jedynie unieść ramiona w obronnym geście gdy spadł na niego ponad stu kilowy wojownik, powalając go z hukiem na nagrobną płytę pobliskiej mogiły.
Elrix doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak ryzykowny był taki atak, ale smoczy gniew wziął nad nim górę i zasnuł jego oczy czerwienią. Wzniecający kłęby pyłu upadek był bolesny, a kościsty wróg nie zamortyzował skutecznie siły uderzenia, ale on nie zważał na takie drobiazgi. Przycisnął suchą pierś upiora kolanem i raz po raz metodycznie zaczął tłuc pięściami w potworne oblicze stwora który nie potrafił, lub nie był już w stanie blokować kolejnych uderzeń.
Kiedy po chwili zaspokoił już rządzę zemsty i przyjrzał się krytycznie powalonemu wrogowi. Musiał przyznać iż udało mu się dokonać rzeczy niebywałej, teraz maszkaron był jeszcze brzydszy niż na początku! O dziwo był też jeszcze, no w bardzo szerokim rozumieniu tego słowa naturalnie, żywy.
- Dlaczego? - wycharczał po kilku próbach - razem moglibyśmy pokonać każdego...
- Zgadza się - odparł smokowiec dobywając miecza.
- Więc czemu? - zaskrzeczał żałośnie stwór.
- Heh jesteś zbyt niebezpieczny, gdybyś dopadł mnie z zaskoczenia pewnie byś mnie pokonał, zbyt duże ryzyko. Ona za to - przerwał aby się rozejrzeć - jest ode mnie zupełnie zależna - dokończył ciszej - Nie zdradzi mnie też, bo to nie leży w jej naturze, a do pilnowania pleców wystarczy w zupełności.
- Sam nie dasz rady...
Smokowiec warknął i wbił ostrze w pierś upiora z taką siłą że aż zgrzytnęło o kamień pod jego plecami.
- Z każdym dam sobie radę - zasyczał w wytrzeszczone oczy umierającego - Jestem smokiem!

Chwilę później wracał już na miejsce pierwszego starcia, po drodze wrzucając jeszcze odciętą głowę upiora do jednego z rozgrzebanych grobów. Z takimi nigdy nie wiadomo. Ku jego zaskoczeniu Laura stała na powierzchni, próbując choć trochę oczyścić się z kurzu i ziemi. Wyglądała dość żałośnie ze splątanymi włosami i pyłem zlepionym łzami na twarzy, ale ściskała mocno swą nową broń i była dużo spokojniejsza niż przed kilkoma minutami.
- Widzę że moja dzielna wojowniczka dała sobie radę - zagaił beztrosko, zmierzając w jej kierunku.
- Bardzo zabawne - odparła otrzepując sukienkę. Gadzi pysk jej towarzysza był trudny ro odczytania, ale wydawało jej się że uśmiecha się on z zadowoleniem - dogoniłeś go, prawda?
- Tak, nie będzie nas już niepokoił. Gotowa na dalsze szkolenie w fachu poszukiwacza przygód?
- To znaczy?
- Szukanie skarbów w leżu pokonanego potwora oczywiście! - zaśmiał się w głos - To będzie ciekawa odmiana, bo do tej pory zazwyczaj stałem po drugiej stronie barykady, broniąc leża matki pod jej nieobecność.
- Miałeś ciekawą młodość - odparła ostrożnie przyglądając mu się gdy szli w kierunku ponurego pawilonu. Zwycięska walka musiała go wprawić w wyjątkowo dobry nastrój, bo nigdy wcześniej nie opowiadał o sobie.
- Czasami - wzruszył ramionami - nie było tych natrętów aż tak wielu, najwyżej jeden na kilka tygodni. A i to tylko gdy śnieg nie zasypywał przełęczy.
Zatrzymali się przed wejściem do grobowca z którego wyszły nie tak dawno oba upiory. Smokowiec pochylił się nad progiem badając wyryte w kamieniach znaki.
- Rozumiesz coś z tego? - Spytała ex-aktorka.
- Niewiele, ale przypuszczam że to znaki mające trzymać ghule z daleka. Dopiero te dwa wesołki zdołały je przełamać.
- Ghule? - Laura obróciła się wokoło, szybko rozglądając się na boki. Historie o ludziach żywiących się trupami znało chyba każde dziecko - Nie mówiłeś nic o ghulach!
- He he a przyglądałaś się bliżej tej twojej maczudze?
Dziewczyna uważnie przyjrzała się kości, która rzeczywiście pokryta była śladami zębów. Otrząsnęła się z obrzydzeniem, ale udało jej się zwalczyć chęć odrzucenia jej jak najdalej. W końcu to była jedyna broń jaką posiadała.
- Chodź, zobaczymy co tam się kryje w środku - przerwał jej rozmyślania Elrix i ruszył w mrok.
 
__________________
Sorry, ale teraz to czytam już tylko własne posty...
MadWolf jest offline