Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2009, 10:21   #100
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Guun i Thorius
Gdy Grumil oswoił się z myślą, że padlinożerny pokurcz został uwolniony, zapytał go śmiało:
- Słyszałem conieco o tej Koronie Władzy. Czy możesz powiedzieć coś więcej na jej temat?
Guun zaniepokoił się nieco faktem, że krasnolud także poszukują Korony.
- Kolejni konkurenci. Wygląda na to, że wbrew zapawnieniom wiele osób jej poszukuje, ci brodacze także. Nie mogę się przed nimi zdradzić z moim prawdziwym celem podróży. To mogłoby być niebezpieczne.
Zielony karzeł oswobodzony z łańcuchów rozmasował sobie kości i rozsiadł się z lubością na złotym tronie.
- Cóż... - westchnął - chcecie usłyszeć o Koronie Władzy. Ileż to legend słyszałem, ile opowieści i ile historii tych co pragnęli ją zdobyć... oh aż za wiele...
- Jak nas nie zeżre, to nas zanudzi - szepnął Thorius.
- Cicho - rzekł rozdrażniony Grumil słuchając z przejęciem skrzata.
- Wielu było śmiałków, niezliczone rzesze poszukiwaczy, nawet czcigodny faraon Semerchet pragnął władzy nad światem. Jak skończył?
Skrzat widząc wpatrzonego w niego Grumila zrobił efektowną pauzę.
- A leży wypatroszony w tym grobowcu owinięty w bandaże. Mózg mu przez nos wijeli, oczy wydłubali, trzewia wywlekli. I co się stało z tymi podrobami? Biedny Neuris je zjadł za co zakuli go w kajdany i wsadzili do tego ponurego więzienia. Gdzie w ciemności, o głodzie i chlodzi przesiedział niewiadomo ile lat.
Cóż więc dziwnego, że gdy jakiś poszukiwacz tu trafił Neuris skubnął sobie trochę mięska dla siebie...
- Hmmm... - ośmielił się przerwać Thorius - Twoja historia jest niewątpliwie wzruszająca, ale przejdź do konkretów. Kolege Grumila interesuje Korona Władzy. Co z tym faraonem?
- Czcigodny faraon Semerchet umarł. I nie udało mu się zdobyć władzy na światem Trzech Krain. Dobrze jednak się stało, bo zły i okrutny był to władca i rządził żelazną pięścią...
- Co z Koroną? - upomniał po raz kolejny krasnolud.
- Semerchet pragnął jej wyjątkowo silnie i z pomocą swoich czarowiników stworzył sobie niewolników, którzy za niego mieli szukać po świecie wskazówek. Najpotężniejszym z nich był, a jak się okazałało przed chwilą nadal jest Wielki Cthul. To wasz mackowaty towarzysz, który przebudził się z wiecznego snu. To faraon Semerchet i jego kapłani rzucili czar na Cthula, gdyż bali się jego potęgi. Potęga jego bowiem przerosła moc faraon. Niewolnik zbuntował się i na własną rękę zaczął poszukiwacz Korony za co został surowo ukarany. Strzeżcie się jednak teraz nic go już nie powstrzyma. Został uwolniony i podąża do głównej komnaty grobowej, gdzie spoczywa czcigodny faraon Semerchet, a na jego szyi wisi równie legendarny jak sama Korona Władzy, jeden z nielicznych prawdziwych Talizmanów.
- Faraon ma Talizman? - Guun nie wytrzymał i zadał nurtujące go pytanie.
- Przecież mówię, że na szyi czcigodnego faraona...
- Thorius, Grumil - badacz przerwał tyradę skrzata - musimy powstrzymać tego maszkarona. On nie może zdobyć Korony.
- My nic nie musimy - warknął Grumil - owszem możemy, ale - tu krasnolud podniósł do góry wskazujący palce - nie musimy.
Thorius zamyślił się. Sprawa nie wyglądała dobrze. Potężny magiczny stwór władcą Trzech Krain.
- Już za sam wygląd powinni mu tego zabronić - pomyślał.
- Grumil my jednak musimy powstrzymać potwora - zaczął Thorius - Pomyśl tylko... taki maszkaron ma rządzić szlachetną rasą krasnoludów.
Grumil podrapał się po brodzie i rzekł głęboko poruszony wizją Cthula na tronie:
- Racja bracie! Na pohybel maszkarze! - zawołał - Podsadźcie mnie! - dodał podchodząc do komina wentylacyjnego.
- Ej stójcie! - pisnął Neuris - Zabierzcie mnie ze sobą mogę się wam przydać. Dobrze znam te korytarze.
Widząc niezbyt przekonaną minę Grumila dodał błagalnym piskliwym głosikiem:
- Prooooszzęęę!


Gun'Ryan
Elf dokonywał bohaterskich czynów niemal hurtowo. Nie minął tydzień a on miał na swoim koncie. Ocalenie pięknej niewiasty (i to dwukrotnie, raz obronił ją przed dżinem, drugi raz przed bandą złodziei), potem uwolnił ową niewiastę z więzienia hegemona, a teraz podjął się misji odbicia dżina wprost z twierdzy watażki. Sam był z siebie dumny. Brakowało tylko barda, który ułożyłby zgrabną pieśń o tych chwalebnych wyczynach.
Ryani przedarł się przez obóz pełen strażników i wdrapał na dach.
Podczołgał się do lewego okna i zajrzał do wnętrza pokoju...
W środku panował półmrok, ale w świetle księżyca i dzięki niezywkłemu wzrokowi dostrzegł, że w środku leży na dużym łożu jakaś para. Brodaty mężczyna i puszysta kobieta. Spali obok siebie. Elf nawet za zamkniętych okien słyszał jak kobieta chrapie.
- Spróbujmy w drugim - pomyślał.
Podszedł po cichu do sąsiedniego okna. Ostrożnie zajrzał do środka. Wyglądało na to, że tutaj nie ma nikogo. Okna były co prawda zamknięte, ale Ryani podważył je sztyletem i zakradł się do środka. Wewnątrz tylko stół, dwa krzesł i stos wszelkiego rodzaju połamanych narzędzi rolniczych i stolarskich. Pokój wyglądało na to, że służy jako składzik i zwykła graciarnia.
Nagle tuż obok Ryaniego ukazał się dżin. Zaskoczony elf aż odskoczył w bok.
- Chcesz żebym umarł na zawał? - spytał z irytacją.
- Przepraszam - szepnął z pokora dżin - Przyszedłeś mnie uwolnić?
Twarz dżina rozjaśnił promienny uśmiech. Najwyraźniej schlebiało mu że ktoś naraża się dla niego.
- Nie robię tego dla ciebie - odparł elf - tylko dla Glorianny.
Słowa elfa przygasiły nieco uśmiech dżina.
- Powiedz mi wiesz gdzie jest lampa? - spytał Ryani przerywając niezręczną ciszę.
- W piwnicznym składziku. Pilnuje go uzbrojony strażnik, ale w tej chwili śpi.
Elf ucieszył się. Niespodziewał się, że pójdzie mu tak łatwo. Bohaterstwo miał poprostu we krwi. Uśmiechnął się do swoich myśli i otworzył ostrożnie drzwi. Zaskrzypiały one przeciągle. Elf znieruchomiał. Stał w oczekiwaniu, ale nikt nie nadszedł. Najwyraźniej wszyscy spali. Wyszedł na korytarz i skierował się ku schodom. Cały czas czujny i uważny zszedł a dół. Dzięki wskazówkom jakie otrzymał od dżina, bez trudu odnalazł drzwi do piwniczki. Odchylił je i zajrzał do środka. Na dole na drewnianym taboreci siedział strażnik i drzemał.
- Szczęście mi sprzyja - pomyślał i ruszył w dół.
Podkradł się do strażnika. U pasa zobaczył pęk kluczy.
- Gdybym tylko widział który to - zastanawiał się, ostrożnie odpinając je.
Zerkając co chwila na śpiącego, Ryani rozpoczął mozolny proces eliminowania nie właściwych kluczy. W dłoni zamykał za te za małe i za duże, a resztę ostrożnie zaczął wypróbowywać w zamku.
Szczęście nadal mu sprzyjało, bo już czwarty klucz otworzył drzwi. Zerknął jeszcze raz na strażnika i wszedł do składziku. To tutaj hegemon gromadził swoje bogactwa. w równych stosach leżało kilkanaście złotych sztabek obok dwa worki wypełnione klejnotami i wyrobami ze złota.
- A gdzie lampa? - zastanawiał się.
Wtedy tuż obok pojawił się dżin.
- Brawo, brawo jestem pod wrażeniem.
- Dobra komplementy i gratulację oraz wyrazy wdzięczności przyjmę później. Teraz pokaż gdzie jest lampa.
Dżin wskazał sufit. Jest. Wisiała na łańcuchy i udawała zwykły kaganek.
- Sprytne - szepnął Ryani odpinając ją.
Dżin ponownie zniknął, a elf ruszył do wyjścia. Ominął śpiącego strażnika i wyszedł z piwniczki. Stanął na chwilę zastanawiając się nad droga ucieczki, gdy nagle otworzył się drzwi na wprost elf. Nie zdążył on nawet zareagować, gdy stanął twarz w twarz z brodatym mężczyzną, którego widział na górze. W jednej ręce miał świecę, a w drugiej pęto kiełbasy.
- A thy khto? - powiedział przeżuwając jej kawałek.


Elrix
Wydarzenia ostatniej nocy sprawiły, że Laura zyskała dużo pewności siebie. Tak jak powiedział smokowiec była gotowa na dalsze szkolenie w fachu poszukiwacza przygód. Wkroczyli razem w mroczne i pachnące zgnilyzną i śmiercią leże upiorów. Zeszli po kilku stopniach do krypty. Na śrosku pomieszczenia leżały dwie połamane trumny, które służyły upiorom najwyraźniej za łóżka. W ścianach w wyciosanych niszach umieszczono dwa rzędy trumien, po pięć w każdym. Wyglądało na to, że weszli do grobowaca jakieś bogatej rodziny.
- Tędy - rozkazał smokowiec kierując światło pochodni w największy mrok. W najdalszym kącie sali zauważyli dużą wyrwę w ziemi. Smokowiec zajrzał w dół. Kilka metrów w dole dostrzegł wygrzebane w miękkiej ziemi korytarz. Sięgnął po linę i przywiązał do najsolidnieszego uchytu we wnęce.
- To schodzimy - rzekł do Laury - Ja zejdę pierwszy a ty za mną, zgoda?
- Tak, ale czy to wytrzyma - spytała wskazując na metalowy okrągły uchwyt do którego przywiązana była lina.
- Nie będę cię oszukiwał... mam nadzieję, że wytrzyma. A jak nie to znajdziemy inne wyjście. Z takich podziemnych kompleksach, zwykle jest więcej niż jedno wejście.
Laura pokiwała na zgodę głowę i smokowiec zaczął schodzić w dół po linie. Gdy dotarł na miejsce przeniknął go wilgotny smród rozkładających się zwłok.
- Ohydne! - pomyślał - Mam nadzieję, że Laura ma mocny żołądek
Po chwili dziewczyna stała u jego boku.
- Na bogów jak tu śmierdzi - rzekła zatykając usta i nos rękawem koszuli.
- W drogę - rozkazał smokowiec.
Ruszył naprzód oświetlając drogę migoczącym płomieniem pochodni. Na podłodze poniewierały się poobgryzane ludzkie i zwierzęce kości. Smród zgnilizy i śmierci byl potworny. Elrix kierując się wrodzonym smokom instynktem szedł w stronę pieczary z ukrytymi skarbami. Nos i przeczucie go nie zmyliły. Skręcił w prawo i po przejściu jeszcze kilkunastu metrów stanęli na progu skarbca upiorów. Jak na dwa tak ohydne stworzenia to mieli wyjątkowo dobry gust. Po pomieszczeniu walało się kilka bogato zdobionych w kamienie szlachetne pucharów, kilka spleśniałych niestety już kobierców, dwa woreczki ze srebnymi i złotymi monetami oraz to co Elrixa najbardziej zaintersowało dwa kunsztownie wykonane miecze oraz tarcza do kompletu. Laura stała oniemiał. Nigdy w życiu nie widziała tyle złota. Za to co było tu zebrane mogła żyć dostatnie przez najbliżesz kilka lat. Smokowiec podszedł do broni i bacznie ją obejrzał.

Sądząc po inskrypcjach na rękojeści była to jakaś magiczna broń. Smokowiec wziął miecze i zaczął je ważyć w dłoniach. Wykonał nimi kilka młynków i stwierdził, że są doskonałe. Lekkie, wykonane przez świetnego kowal, ostre jak brzytwa. Co ciekawe zauważył, że o wiele lepiej czuje się gdy ma je oba w dłoniach. Tak jakby nie mogły istnieć bez siebie i wzajemnei się uzupełniały. Kręcą młynki i symulując ciosy stwierdził, że czuje dziwną siłę z nich płynącą.
Tarcza także posiadała magiczne inskrypcje. Okrągła, solidna tarcza, a przy tym bardzo lekka. Deliktne zdobienia i wzory dodatkowo podnosiły jej wartość. Smokowiec zabrał oba przedmioty i spojrzał na Laurę. Widać, że nadawał się na poszukiwacza skarbów, bo duża część złotych monet zapełniała już jej kieszenie.
- Wracajmy na górę. Czas się przespać jutro czeka nasz ciężki marsz - rzekł Elrix - Chciałbym jutro wieczorem być już przy moście.
- Faktycznie, wracajmy - Laura rozejrzała się niepewnie wokół - Nie jest tu zbyt przyjemnie.
Wrócili tą samą drogę. Lina nadal wisiała i czekała na nich. Smokowiec wspiął się zręcznie a potem wciągnął Laurę na górę.
Rozłożyli obóz i udali się na spoczynek. Byli zbyt zmęczeni, by wystawiać wartę nawet nocując w tak osobliwym miejscu.
Na szczęście dla nich nic się nie wydarzyło. Cali i zdrowi obudzili się rano i po krótkim śniadaniu ruszyli w drogę. Cmentarz o świcie nie wyglądał już tak ponuro i niebezpiecznie jak wczorajszej nocy. Zwykłe stare cmentarzysko. Mimo tego gdy wyszli za bramę cmentarza poczuli dziwną ulgę. Dzień zapowiadał się na słoneczny i pogodny. Doskonały na długą wędrówką, Smokowiec narzucił duże tempo. Laura starała się jak mogła, ale nie była w stanie dorównać Elrixowi. Mimo licznych postoi, głównie ze względu na dziewczynę, udało im się odtrzeć do Kamiennego Mostu tuż przed zmierzchem. Rozbili prowizoryczny obóz nad Wielką Rzeką i po wykąpaniu się w niej poszli spać. Postanowili, że rano spróbują sforsować Most.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline