Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2009, 12:23   #23
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf

Ushi Ysabel Shivarr

Ushi nie wiedzieć który raz tego dość chłodnego poranka szła po mieście. Nie to żeby lubiła poranne spacerki po Altdorfie – co to, to nie. Mieszkała w tym mieście już na tyle by wiedzieć, że to miasto nigdy naprawdę nie śpi. Ale obowiązki to obowiązki …

Idąc opustoszałymi ulicami w stronę karczmy „Srebrzysty Garniec” mamrotała pod nosem, że to ostatni raz, gdy dała się namówić na tak poranne wstawanie. Trzeba tu jednak oddać honor pracodawcy – ciężka sakiewka wypełniona całkiem ładnymi złotymi monetami dość szybko wywiała Ushi z głowy wszelkie obiekcje i „ale”. Co prawda niczym rasowy artysta, za jakiego miewała się Ushi, pomarudziła trochę, ponarzekała, ceny nie udało się jej podbić, ale przynajmniej wiedziała że zrobiła co mogła w tej kwestii. A że słowo się rzekło i transakcję przybiło – trzeba iść do pracy.

Ponieważ do celu wędrówki należało przejść całkiem ładny kawałek miasta elfka miała się na baczności. Co prawda od niedawna liczba napaści w mieście nieco spadła – ale nadal łatwiej było o rzezimieszka czy co gorsza pijanego drwala w bramie niźli przyjazną duszę. W drodze mamrocząc pod nosem, narzekając i pomstując na czym świat stoi jednocześnie starała się zachować czujność. Po drodze w umyśle Ushi przewijały się wspomnienia z rodzinnej, szczęśliwej wioski – jednocześnie jakby całkiem niedawno słyszane przestrogi rodziców, wspomnienia z pracy w barze u Klausa. Aż wreszcie wspomnienie Klauskusa – mentora, przyjaciela i opiekuna. Ushi nie pierwszy raz uroniła łzę wspominając Klauskusa. Nagle z bramy wytoczył się jakiś pijaczyna – nawalony niczym stodoła sianem. Tylko dzięki wrodzonym odruchom i napiętej uwadze uniknęła zderzenia z nim oraz bardzo panoramicznego pawia, którego pijaczyna był łaskaw puścić.

To miasto schodzi na psy … mruknęła pod nosem elfka. Poprawiła odruchowo lutnię, sprawdziła czy mieszek oraz sztylet są na miejscu. Wszystko było w porządku. Ruszyła nieco spieszniej … na horyzoncie zaczęły malować się pierwsze przejawy świtu – niezbyt widoczne dla zwykłego człowieka, ale dla elfa – widoczne jak na dłoni.

Po dobrych kilkunastu minutach marszu Ushi dotarła do karczmy „Srebrzysty Garniec”. Znajdująca się w bogatszej części miasta, blisko dzielnicy kupieckiej i świątynnej karczma, gromadziła w swych podwojach głównie szlachtę, botach kupców. Oprócz nazwy wymalowanej całkiem zdatnie nad drzwiami wisiał wielki garniec pomalowany srebrzystą farbą. A może i był ze srebra? Któż to wie? Kupcy prześcigali się w wymyślnych nazwach karczm, dań i wszystkim innym – byle zarobić.

Ushi poprawiła strój. Biała koszula leżała idealnie, brązowe spodnie nie miały śladów błota czy innych śmieci, jedynie na wysokich czarnych kozakach o szerokiej cholewie znajdowało się kilka paprochów. Dbająca o swój wizerunek elfka strzepnęła je zgrabnym ruchem równie zgrabnej nogi i weszła do środka.

W karczmie oprócz trzech osób nie było nikogo. Pierwszą osobą był znudzony karczmarz – ewidentnie obudzony bez skrupułów, ziewający co chwila i machinalnie czyszczący kubki. Drugą osobą był ten, który zapłacił za spotkanie – halfling, urzędnik Kancelarii, który przedstawił się jako Klaus Kinkel. Trzecią osobą była oczywiście Ushi. Halfling szerokim gestem zaprosił elfkę do stolika, zaproponował grzane, korzenne piwo na rozgrzewkę oraz kapłona na przegryzkę. Nieco przemarznięta Ushi skwapliwie skorzystała z okazji. Po kilku minutach ciszy, po jedzeniu, Klaus zapytał czy Ushi nie zechciałaby zagrać na urodzinach podkanclerza Celestusa Augustusa Joahima Wernera Teodora Adolfusa Warmera. Oczywiście stawka, którą proponowała Kancelaria była bajecznie wysoka, ale niejaki Edwin de Cèrcy polecił jej osobę jako najbardziej odpowiednią.

Przez chwilę elfka zastanawiała się skąd zna nazwisko de Cèrcy, ale dość szybko przypomniała sobie, że spotkała go w Gisoreux podczas podróży ze swoim mentorem – Klauskusem. Przez krótką chwilę zastanawiała się skąd znajomość Edwina z podkanclerzem, ale że nie miała pojęcia, zaprzestała zaprzątać sobie tym głowę.

Potrzymała przez chwilę rozmowę z Klasuem kierując ją na osobę pana Edwina, ale nie urzędnik Kancelarii ewidentnie nie pragnął plotkować na ten temat. Po krótkich targach kontrakt został przyjęty – dziś wieczorem Ushi miała zgłosić się do Kancelarii, gdzie da koncert na urodzinach podkanclerza Celestusa. Klaus wypytał ją o większość znanych pieśni – „Pieśń o Albionie”, „Bohaterskie opowieści”, „Pierścień i inne ballady”. Mimo nalegań elfki nie był ciekaw jak gra, zadowoliły go jedynie jej odpowiedzi, że zna te pieśni. Na koniec Ushi zapytała czy są jakieś pieśni, poematy, które podkanclerz szczególnie lubi bądź nie – w końcu profesjonalizm zobowiązuje. Na całe szczęście pan podkanclerz lubił pieśni wszelakie – zapewne jakby mu zagrać na grzebieniu nie odróżniłby tego od grania na lutni, cytrze czy nawet waltorni. Na koniec Ushi wytargowała nieco monet celem nabycia nowych eleganckich ubrań i błyskotek – nie było tego za wiele, ale zawsze coś.

Przed koncertem Ushi zdołała zakupić elegancką koszulę z żabotem i srebrną spinkę w kształcie liścia na końcu której błyskał się, niczym kropla rosy, sztuczny kamyk imitujący agat. Koncert był dla Ushi zwykłą rutyną ale jakoś nie mogła porwać słuchaczy – mimo zmian tematów, tempa i innych zabiegów całe towarzystwo o wiele więcej zainteresowane było rozmowami na temat jakiegoś miasteczka niźli muzyką elfki czy samymi urodzinami. Co ciekawsze imć podkanclerz Celestus Augustus, którego miano jakoś umknęło w natłoku imion, nie zjawił się. Przy kilku przerwach Ushi dowiedziała się kto jest kim, poplotkowała trochę – dowiedziała się że towarzystwo rozmawia o Hirshenstein, i że Kancelaria ma tam jakiś kłopot i planuje wynajęcie do rozwiązania tegoż kilkoro śmiałków. Jutro w tej sprawie mieli po mieście ogłaszać heroldzi. Jednym z plotkujących był uroczy człowiek w wieku około dwudziestu paru lub trzydziestu paru lat, ubrany w obcisły, modnie pikowany, kabat w równie modnym kolorze ecru z wielką białą kryzą. Całości dopełniały spodnie, ewidentnie wywodzące się od bryczesów. Włosy podkanclerza miały kolor kary, podobnie zresztą jak wąsy, i podobnie jak one, były misternie utrefione. Całości stroju dopełniał kolczyk z perłą i rapier u boku. Znacznie później Ushi dowiedziała się od służącego, że to Jego Magnificencja Podkanclerz Karol van Eickmar , nerwus i raptus jakich mało oraz, że to on ma sprawować nadzór nad naborem osób, które pojadą do Hirshenstein.

Przy okazji kolejnej przerwy Ushi postanowiła znów porozmawiać z podkanclerzem Eickmarem. Rozmowa dała tyle, że podkanclerz osobiście zaproponował Uhsi czy nie zechce pojechać do Hirschenstein oraz dokładnie wyjaśnił jej cele tej podróży. Jeżeli szacowna rybałtka byłaby zainteresowana pracą dla kancelarii i zarobkiem 170 złotych koron wówczas ma się zgłosić za dwa dni do kancelarii, tyle zapewne zajmie nabór. Oczywiście podkanclerz prosił o utrzymanie tajemnicy co do samego zadania.

Nieco po północy urodziny podkanclerza Celestusa zostały zakończone, Ushi otrzymała od Klausa umówioną zapłatę i transport karetą do dowolnej karczmy w Altdorfie.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline