Dżin ponownie zniknął, a elf ruszył do wyjścia. Ominął śpiącego strażnika i wyszedł z piwniczki. Stanął na chwilę zastanawiając się nad droga ucieczki, gdy nagle otworzył się drzwi na wprost elfa. Nie zdążył on nawet zareagować, gdy stanął twarz w twarz z brodatym mężczyzną, którego widział na górze. W jednej ręce miał świecę, a w drugiej pęto kiełbasy.
- A thy khto? - powiedział przeżuwając jej kawałek.
Elf stał jak sparaliżowany dokładnie ułamek sekundy. Gdy w końcu zrozumiał, co się stało, jego ręka pomknęła w stronę gardła obżartucha. Dwa kroki później hegemon leżał nieprzytomny na podłodze razem ze swoją kiełbasą, a świeca turlała się po podłodze. Ryani pomknął po schodach, błogosławiąc wiedzę o wrażliwych punktach na ciele człowieka.
Za to strażnika, napotkanego, gdy elf już wymknął się przez dach, Gun po prostu trzasnął w skroń z taką siłą, że ten aż uniósł się na moment w powietrze. Nie kłopocząc się nawet sprawdzaniem, czy mężczyzna ruszył za nim, czy też leży nieprzytomny, Ryani pędził dalej. Wbiegł wręcz na drabinę i dopiero wtedy pozwolił sobie spojrzeć za siebie.
Jakimś cudem nikt go jeszcze nie gonił, ale to wydawało się krótkotrwałym faktem.
Ścisnął mocniej lampę i zeskoczył z wału, rzucając się w ciemność…
__________________ W każdej sekundzie rozpadamy się i stajemy się nowym człowiekiem, w którym coraz mniej jest tego, kim byliśmy przed laty. |