Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2009, 22:52   #434
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Pytania

Robert

Choć liczył sobie dobrych kilka setek lat, teraz Ventrue nie potrafił wysiedzieć na miejscu. Nawet zwykłe utykanie nie przeszkodziło mu w krążeniu poprzez drogę, wzdłuż niej, a nawet zygzakiem. Wreszcie jednak Alexander zjawił się w połyskującym Land Roverze. Dla własnego spokoju ducha Aligarii nawet nie spytał skąd Brujah wytrzasnął ten pachnący jeszcze nowością samochód. Ważnym wszak było to, że pojazd był szybki i sprawdzał się idealnie. Nieco po 4 nad ranem Robertowi udało się odnaleźć portowy magazyn, widziany w wizji zesłanej przez złotooką kobietę. Wszystko się zgadzało, jedyną zagadką pozostawało to, w jaki sposób owo miejsce zostało zabezpieczone przez Dominika, bo też znając swojego stwórcę, Robert nie wątpił, że ten zostawił jakąś niespodziankę, na wypadek jakby wydarzenia nie potoczyły się po jego myśli.

Z rosnącym niepokojem Aligarii przy pomocy Alexa pokonywał kolejne ludzkie zabezpieczenia – alarm, zamki, zasuwy – wszystko to było zbyt proste... Aż w końcu odnalazł!

Siedziała oparta o ścianę piwniczną zupełnie tak, jak zobaczył w lusterku. Musiała być nieprzytomna w momencie, gdy Dominik przebił jej serce kołkiem, bowiem twarz miała spokojną, a oczy zamknięte. Książę podszedł do córki i już miał wyrwać osikowy kołek z jej piersi, gdy dostrzegł... ostrze w szyi Finney! Wystarczyło, że Robert poruszył lekko kołek, a ostrze tkwiące idealnie pośrodku tchawicy, rozdzieliło się, rozstępując kilka milimetrów na boki. Więc to była owa niespodzianka! Stary Ventrue umieścił w ciele wnuczki diabelski mechanizm łączący ostrza, kołek oraz dwie ogromne śruby, za pomocą których kobieta była przytwierdzona do ściany.


Wszystko wskazywało na to, że centrum owego mechanizmu znajdowało się we wnętrzu wampirzycy i jeśli Robert chciał ją stąd uwolnić, musiał... rozpruć jej brzuch, starając się przy tym nie poruszyć kołka. Czy było to możliwe? Chociaż Stańczyk nie orientował się wciąż za dobrze w obecnym świecie, rozumiał, że przyszło mu wykonać zadanie sapera, rozbrajającego tykającą bombę. Czy znajdzie zielony przewód?


Mercedes

Imię me Urffanum



Żywioł ziemi

Jam jest tworzywem tej planety



Ludzie czcili mnie

I zabijali dla mnie



Bo ja jestem siłą pierwotną, której nie potrafili poskromić

Wreszcie razu pewnego jeden człowiek to zrozumiał

I oddał mnie na przechowanie istotom z mego nasienia



A oni ukryli mnie, bym mógł zasnąć na zawsze

Lecz tak się nie stało

Demon Boleści został wezwany przez kobiety które wy nazywacie czarownicami



Które zwabiły bestię ofiarując mu krew niemowląt

Demon zjadł moje dzieci jedno po drugim



A że nie mógł pokonać mnie

Schował mnie na dnie swej pieczary

Aż do dziś



Artur, Karol, Shizuka, Mercedes

Szli wąskim korytarzem, czas dłużył się niemiłosiernie i nic nie wskazywało na to, że szybko dotrą do wyjścia na powierzchnie. Raz to brodząc po kostki w strumyku, raz – wspinając się po wystających krawędziach podziemnych wodospadów Karol i Artur wciąż parli naprzód. Mimo iż Malkavian nie był pewien co do słuszności obranej ścieżki, Lipiński wspominając znak, który ujrzał wyryty na otwarciu tunelu, był niemal pewien, że oznaczenie to spotkał już wcześniej oraz że wiązało się ono z magicznymi kamieniami. Niestety, pozostawało to jedynie w sferze jego domysłów. Po użyciu szafir władający żywiołem wody jakby usnął, nie tylko nie wysyłając żadnych sygnałów, ale jakby wręcz nabrał martwoty – o ile to w przypadku kamienia oczywiście możliwe.

Kainici powoli zaczynali już martwic się, że przyjdzie im dotrzeć do wylotu korytarza (jeśli takowy w ogóle istniał), kiedy słonce wzejdzie i będą zmuszeni spędzić w tym nieprzyjemnym, pachnącym wilgocią i obcością miejscu kolejną dobę. Nagle jednak ogromny huk poniósł się echem. Dochodził gdzieś z dołu. Ziemia zadrżała... Nie, zaryczała! Jak gdyby ktoś wydarł jej serce. Wszystko wokół poczęło trząść się w przedziwnej agonii, przez co nocni wędrowcy mieli wrażenie, że oto znaleźli się we wnętrzu organizmu, który zaraz miał skonać. Coraz większe odłamki skalne osypujące się z sufitu i ścian, tylko ich w tym utwierdziły.

- Musimy biec! – krzyknął Portman, potrząsając za płaszcz Nosferatu.
- Nie zdążymy. – zauważył tamten i ponownie wyjął kamień wody.

Głęboki wdech, chwila koncentracji... i zaraz potem z korytarza, którym szli wytrysnął ogromny strumień wody, porywając oba wampiry ze sobą i wynosząc w kierunku, gdzie prawdopodobnie znajdowało się wyjście.

Jak dobrze, że nie musieli oddychać. Mimo iż woda poniewierała nimi, tym sposobem przemieszczali się praktycznie kilkanaście razy szybciej niż na piechotę, przez co odcinek, który prawdopodobnie zająłby m dobrych kilka godzin, oni pokonali w parę minut. Wreszcie też pojawiło się słabe światło na końcu tunelu, by po chwili Karol i Artur dosłownie wylecieli w niebo, wystrzeleni przez potężną siłę żywiołu, który wypełnił błyskawicznie okolicę.

„Już dość! Już starczy!”

Lipiński starał się powstrzymać siłę, jaką wyzwolił. Czuł przy tym ogromne zmęczenie, powstałe nie wiadomo czy za sprawą faktycznego wysiłku fizycznego czy eksploatacji magicznego przedmiotu. Pamiętał przecież trzęsącą się Marry, która nie potrafiła utrzymać się na nogach po tym, jak zawaliła z pomocą kryształu budynek muzeum.

Kolejny raz szafir Nosferatu okazał pełne posłuszeństwo właścicielowi i kiedy wraz z potomkiem rodu Malkava zaliczyli bolesne spotkanie z matką ziemią, na podłożu pozostał jedynie ledwo wyczuwalny ślad wilgoci.

Ocaleli! Choć ich uszu dochodził wciąż odgłos walących się korytarzy pod ziemia, tutaj – na powierzchni – byli bezpieczni... A tak im się przynajmniej zdawało.

- To nasi! – wykrzyknął nagle Portman, wskazując zbocze góry, u którego stali. Faktycznie, kilkadziesiąt metrów dalej, na wysokości czteropiętrowej kamienicy, dostrzec można było dwie drobne sylwetki. Mercedes i Shizuka – bo to one były owymi cieniami – schodziły akurat z góry, będącej siedzibą Demona Boleści. Piękna Toreadorka wchodząca w skład rady miasta jedną ręką przytrzymywała w pasie córkę, w drugiej zaś... w drugiej trzymała duży, połyskujący złotem bursztyn.

Jako że nawet ślepy zauważyłby „efektowne wejście” w wykonaniu Nosferatu i Malkaviana, wampirzyce również przyglądały się dwojgu spokrewnionych. Pytanie brzmiało, czy wciąż byli dla siebie rodziną?
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 06-08-2009 o 22:55.
Mira jest offline