Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2009, 09:47   #104
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Guun i Thorius
Badacz, dwaj brodaci wojownicy i karzeł ludojad oto dzielna drużyna poszukiwaczy przygód, która przemierza podziemne korytarze w grobowcu faraone Semerheta. I choć nikt nie zdardził się z tym przed resztą każdy z nich pragnie tego samego - Korony Władzy.
Cóż czeka świat Trzech Krain, gdy jeden z nich sięgnie po upragnioną władzę.
Do tego jeszcze mackowaty Cthul, który obudzony po latach też porząda władzy.
Nieświadomi mieszkańcy Trzech Krain śpią jeszcze spokojnie, pytanie tylko jak długo?


Dzielna grupa obserwowała szamoczącego się mackowatego stwora. Jego macki wirowały w powietrzu. Widać było jaka furia go ogarnęła. Powodem złości stał się sargofag faraona. Oślizgły maszkaron próbował po raz kolejny otworzyć wieko i mimo iż sarkofag leżał już przewrócony na ziemii, nadal pozostawał zamknięty. Potwór szamotał się, uderzał całą siłą w wieko i nic.
Wtedy Nerius pisnÄ…Å‚:
- O nie!
- Co jest? - spytał Grumil.
- Tam patrzcie - karzeł wskazał odelgły kąt sali grobowej.
A tam za symbolicznymi posągami jakiś bogów ujrzeli ruch. Coś lub ktoś oprócz nich i Cthula był jeszcze w krypcie.
Wszyscy wpatrywali się w ten punkt próbując dostrzec coś więcej.
Nagle także Cthul zamilkł i uspokoił się. Rozejrzał się po sali.
- Witaj przyjacielu - zimny, głęboki głos rozległ się w komnacie.
Cthul obrócił głowę i spojrzał dokładnie w miejsce w które wskazał Neuris.
- Hhhhhrrrrraaaaa!! - zawył maszkaron.
- Tak, przyjacielu! Wiele lat minęło od naszego ostatniego spotkania.
- Yhhhheeeaaaa!!
- Spokojnie, przyjacielu! Wiem po co przyszedłeś.
Z ciemnego kąta sali wyszedł owinięty od stóp do głów, w częściowo przegniłe bandaże wysoki człowiek.

W dłoni wisiał na srebnym łanuchu Talizman.
Cthul zawył i rzucił się na faraona. Jedna z jego macek uderzyła mumię w tłów. Semerhet zachwiał się i potknął upuszczając Talizman na ziemię. Potoczył się on z metalicznym brzękiem znikając wszystkim z oczu. Stłoczona w kominie wentylacyjnym grupa poczuła jak karzeł przepchnął się przez nich i zeskoczył na ziemię. Ruszył biegiem pomiędzy dwie walczące postacie.
- Stój trupożerco wredny! - wrzasnął Grumil i także zeskoczył na dół. On także puścił się biegiem wprost na Cthula i mumię. Będąc już na ich wysokości ryknął:
- Na pohybel trupojadom! - i unosząc w górę topór zadał dwa celne ciosy. Po jednym dla Cthula i Semerheta. Zaatakowani cofnęli się o krok, odsłaniając uciekającego Neurisa.
Biegł on w stronę grupy posągów i zniknął wśród nich. Nie na długo jednak, gdyż szarżujący Grumil były tuż za nim i machając toporem na lewo i prawo przewracał stojące mu na drodze posągi. Głuchy dźwiek upadających rzeźb wypełnił salę i odbił się echem od ścian.
Thorius i Guun z przejęciem obserwowali scenę pościgu. Karzeł widoczny teraz jak na dłoni, dobiegł do ściany i przycisnął jeden z głazów. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jeden z bloków skalnych osunął się, odsłaniając tajemny korytarz.
Karzeł zniknął w ciemnym tunelu, zaraz za nim wbiegł tam Grumil wrzeszcząc:
- Stój pokurczu! Jak cię złapie nic już cię nie uratuje turpojadzie parszywy.
Wśród walczących przed chwilą dawnych wrogów zapanowała konsternacja. Pierwszy zareagował Cthul. Uniósł macki w górę i wysyczał formułę:
- Hatap ies uhta inon! - zamachał jeszcze mackami, po czym rozpłynął się w chmurze szarego dymu.
Zabandażowany faraon stał jeszcze chwilę w miejsce, obserwując swojego dawnego poddanego. Następnie ruszył w stronę niewielkiego korytarza. Zgięty w pół wszedł do środka.

Gun'Ryan
Elf zareagował błyskawicznie. Rzucił się w stronę hegemona i za pomocą kombinacji uścisków pozbawił go przytomności. Ciężkie ciało położył na ziemi a sam pomknął po schodach.
Wyszedł tak samo samą drogą, którą tu przybył. Przez okno na dach a z dachu na tyły budynku. U drzwi od kuchni napotkał strażnika, Gun po prostu trzasnął w skroń z taką siłą, że ten aż uniósł się na moment w powietrze. Nie kłopocząc się nawet sprawdzaniem, czy mężczyzna ruszył za nim, czy też leży nieprzytomny, Ryani pędził dalej. Wbiegł wręcz na drabinę i dopiero wtedy pozwolił sobie spojrzeć za siebie.
Jakimś cudem nikt go jeszcze nie gonił, ale to wydawało się krótkotrwałym faktem.
Ścisnął mocniej lampę i zeskoczył z wału, rzucając się w ciemność…
Po drugiej stronie palisady stała Glorianna. Jej oczy, aż zaświeciły się z radości na widok Ryaniego, a jeszcze bardziej gdy pokazał jej lampę. Elf chwycił ją za dłoń i wbiegł do rzeki. Woda była zimna jak lód. Wiosenne słońce nie zdążyło jej nagrzać wciągu dnia. Rayni ciągnął za sobą szczękającą zębami Glorianę. Szli z prądem rzeki. Wydawało się to jedynym sposobem na uniknięcie pogoni, która była tylko kwestią czasu.
Księżyc stał już wysoko, gdy przemoczona para elfów wyszła z rzeki kilkaset metrów za obozem hegemona. Do świtu pozostało jeszcze kilka godzin. Postanowili więc zdjęć przemoknięte ubrania i rozwiesić je na pobliskich krzakach. Sami skryli się w gęstwinie. Ryani patrzył z nieskrywaną lubością na ponętne kształty elfki, skryte jedynie za mokrą halką.
- Będę miał piękną królową, gdy już zdobębę Koronę Władzy - pomyślał.
Elfka świadoma swoich wdzięków wcale ich niekryła.
Kto wie może i tej nocy poczęte zostały by jakieś elfy, ale w stronę krzaków w których skryli się Rayni i Glorianna ktoś się zbliżał.
Ryani usłyszał charkterystyczny chrypiący głos:
- Dość tego marszu na dzisiaj - powiedziała pierwsza zbliżająca się postać.
Elf aż zadrzał ze strachu. Nie było wątpliwości, w ich stronę podążała wędrowna banda orków. Ich przywódca właśnie stanął pięć metrów od kryjówki elfa. Za nim podążało jeszcze conajmnej tuzin jego pobratymców.

Ohydne zielone gęby, spiczaste, postrzępione uszka i ten odór, którego nie da się pomylić z żadnym inny. Orkowie stanęli tuż koło krzaków, gdzie dwa półnagie elfy znalazły sobie kryjówkę.
- Szefie!
- Czego?
- Wyczuwam elfie ścierwo.
- Tutaj? To niemożliwe. To dość daleko od ich puszczy. - powątpiewał wódź.
- Szefie ja też ich czuję.
- Ja nie mam siły urządzać polowania na elfy. Idziemy spać. Azgar i Urlak pełnicie straż. Tylko mi żadnych charcy po lesie nie urządzać. Zrozumiano. Elfy nie uciekną.
- Tak jest szefie.
Orkowie rozłożyli się obozem tuż pod nosem elfów. Dwa z nich krążyły wokół i wypatrywały zagrożenia.
Czego boi się banda uzbrojonych orków, aż tak bardzo że wystawiała wartę pozostawało dla Ryaniego pozostawało tajemnicą?
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline