Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2009, 00:11   #342
kabasz
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
Juliette szybko odnalazła wzrokiem Michała. Ulżyło jej, iż nic mu nie jest. Mężczyzna cały czas przysłuchiwał się prowadzonej rozmowie.

- Ten Towa... - zająknęła się Dominique. - Człowiek – dodała po chwili. - Ma rację. Należą się nam wyjaśnienia, zostaliśmy porwani z naszych domów, obudziliśmy, się w Thagorcie zupełnie bezbronni. Stoczyliśmy walkę z Hydrą ! Omal nie zginęliśmy uciekając przed marines. A co najgorsze nie wiemy nawet z jakiego powodu !

Dominique wstała, podniosła torbę z flakonikami zabranymi z marketu podeszła do doktora, wyjęła jedną z butelek. Wymierzyła nią w mężczyznę i z wściekłością w głosie stwierdziła.

- Uwierz mi. Dla twojego dobra, lepiej by było abyś miał dobre wyjaśnienia.

Doktor rozśmieszony tym co powiedział zarówno Dedal jak i Dominique wyszczerzył zęby i z rozbawieniem zaczął mówić.

- Mam na imię Albrecht Heisenberg i to co was spotkało ... to po części moja zasługa. Od dziesięciu lat pracuje już w Firtyxie. Organizacji badającej historie nas - ludzi obdarzonych. Jakieś pięć lat temu jeden z wysłanych do Nowej Gwinei zespołów odnalazł ruiny pewnej ważnej dla naszej historii cywilizacji. Co prawda nie udało im się znaleźć tego po co tam wyruszyli, ale przywieźli ze sobą pewien zadziwiająco bezużyteczny na pierwszy rzut oka przedmiot- kamienną ważkę. Leżała jako eksponat w jednym z naszych laboratoriów, kiedy jednego dnia ożyła i zaczęła latać po pokoju jak oszalała kazali mi się nią zainteresować. To były całkiem interesujące doświadczenia. Zaczęliśmy testy okazało się, że mały szkrab nie był tak bardzo bezużyteczny jak mogłoby się wydawać. Zbudowany z twardego minerału, co pewien czas ożywał. Jego struktura zmieniała się, dany przedmiot wypełniał się czymś co można nazwać krwią. Pobrałem próbkę jego DNA a potem poprzez serię doświadczeń..

- Stworzyłeś dzieci – Rey powiedział zszokowany, oczywiste już dla matematyka informacje. - To ty stworzyłeś dzieci, które teraz płaczą ?! Ale dlaczego ? To przecież nieludzkie, chore i nieetyczne !

- Desperackie czasy wymagają desperackich metod. Zbliża się dzień, w którym każdy z nas będzie musiał dokonać wyboru. Ja jestem tylko pionkiem w tej grze. Miałem za zadanie stworzyć coś co Ją powstrzyma. Więc spróbowałem tego, co umiem najlepiej. Wraz z odrobiną wiary, nauki i mojej mocy powstali oni. Rośli szybciej niż bym się mógł tego spodziewać. Uczyli się szybciej, już w drugim dniu potrafili porozumiewać się w sześciu językach. Potrafili więcej niż każdy dorosły w pełni ukształtowany w Darze człowiek. Oni byli perfekcyjni.

- Masz na myśli raczej niebezpieczni. Ich moc rosła z każdym dniem, a kiedy nie dostawali tego co chcieli próbowali wymusić to na tobie czy też innych lekarzach. Raz nawet próbowali wysadzić w powietrze ten cały budynek. - Peter dołączył do rozmowy. - Czytałem akta. Wiem do czego oni byli zdolni. Przy ich wiedzy i umiejętnościach oraz braku jakiejkolwiek chęci aby zrozumieć nas ludzi ich życie oznaczało zagrożenie. Oni mieli Ją powstrzymać ? Stawali się od niej zdecydowanie gorsi.

- A czy Organizacja była lepsza ? Kazali mi eksperymentować na mych dzieciach. Kazali sprawdzić ich granice, a kiedy okazało się, że ich nie ma próbowali się ich pozbyć. Całe szczęście, że dzieciom udało się uciec. Całe szczęście, że stworzyli miejsce w którym byli bezpieczni. A w nagrodę ja mogłem pójść z nimi.

- A świat dookoła was rozpoczął degradacje. Ot istny raj, całe miasto zaczęła otaczać ta gęsta mgła. Ludzie próbowali się dostać do środka, i gdyby nie Henryk nic nie moglibyśmy zrobić. Całe szczęście, że mógł nas przenieść do tego całego dziecięcego Raju. Komuś widocznie udało się dokończyć zadanie i zatruli ich do końca.

- To prawda, one umierają. Adam jeszcze się jakoś trzyma, ale Ewa. Ona słabnie z każdą sekundą. - Głos Doktora był pełen troski.

- To znaczy, że to już koniec ?

- Obawiam się, że nie.

Z drzwi z końca korytarza wyszedł mały czterolatek. Julian wraz z Michałem i Juliette dostrzegli oparzoną całą jego twarz. Cud, że dziecko mogło się poruszać a dopiero co mówić.

- Przepraszam, że was zabraliśmy. Nie chcieliśmy nikogo skrzywdzić.
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline