Wątek: Crossover
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2009, 18:45   #25
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Facjaty ninja prezentowały dość trudny do rozszyfrowania widok. Jednooki zachował pokerową twarz, brwiasty nerwowo spoglądał to na siwowłosego, to na zgromadzonych, jakby zadając jakieś niewypowiedziane pytanie kompanowi, a Tenzou zamarł w napięciu, niczym gotowa do ataku dzika zwierzyna. Atmosferę można było kroić nożem, nabierać łyżeczką i podawać z chili.
-To rzuca trochę światła na całą sprawę. Pozwólcie nam na... Kakashi wstał, kierując się do drzwi, a Gai podążył za nim. Trzeci z ninja tkwił gdzie tkwił. -...krótką naradę wojenną.
Co tak bardzo ich poruszyło? I jakie słowo zrodziło się na wargach zielonej bestii, ale nigdy ich nie opuściło? Kolejne zagadki dołączyły do peletonu tajemnic. Minęła czarodziejska chwila, nieco dusząca i prosząca, by otworzyć okno i odetchnąć świeżym, porannym powietrzem.
-Nie wiem, kim jesteście. Hatake powrócił sam. -Mogę tylko zgadywać, że jesteście grupą najemników zwerbowanych przez jakiegoś możnego, który zainteresowany jest w ogoniastych bestiach i albo pochodzicie z jakiegoś naprawdę odległego kraju...albo udajecie, mając w tym jakiś konkretny cel. Będę szczery. Gdybyście trafili na kogokolwiek innego, po tym wszystkim co powiedzieliście, prawdopodobnie padłyby już pierwsze trupy. Poruszacie naprawdę niebezpieczny temat, który niesie ze sobą wiele negatywnych emocji w ostatnich dniach. Stąd, wybaczcie...ale nie otrzymacie żadnych informacji odnośnie miejsca pobytu tej osoby. Przykro mi. Głównie dlatego, że sam chciałbym to wiedzieć. Przekrzywił głowę, zastanawiając się nad czymś. -Po tym wszystkim, naprawdę nie możemy zostawić was samych sobie, nie możemy też tracić czasu na przenoszenie was do Konohy. Dlatego, pójdziecie z nami...a ja zaproponuje wam umowę. Wy pomożecie uporać nam się z obecnym zadaniem asasynacji, a ja pomogę szukać tej osoby. Oczywiście, nie powiem wam kogo trzeba unieszkodliwić, ciężko w wypadku tej osoby mówić o kimś żyjącym. Uśmiechnął się niewinnie.-Może jesteście ich wspólnikami! Wasza decyzja. Tu i teraz.

O ile na rewelacje tyczące się braku informacji odnośnie ich upragnionego celu pająk nie zareagował w żaden, widowiskowy sposób, to na ripostę w odniesieniu do sprowadzenia na kogoś śmierci naprawdę nie trzeba było długo czekać. A niestety nie była ona pozytywna.
- Chwila, chwila! Jaka znowu asasynacja? Ta fikuśna, metalowa opaska nie uciska czasem za mocno? Nie ma nawet mowy żebym pomógł wam kogoś zabić. Nie wiem jak bawicie się w tej piaskownicy, ale jeśli ostrymi przedmiotami, to ja zabieram swoje grabki i idę szukać tego czegoś o dziewięciu ogonach na własną rękę, dziękuję bardzo!
Skrzyżował ręce na piersi, zdecydowanie przeciwny takiemu obrotowi spraw.
Ninja odpowiedział mu niejako zdziwionym spojrzeniem.
-Pacyfista? Nie żebym coś do nich miał, szanuje taki pogląd na życie. I nie zabraniam wziąć tej osoby żywcem. Gdyby Ci się udało, to nie miałbym żadnych sprzeciwów, nawet bym uniósł kciuk w górę. Tylko, że nie wydaje mi się by to było możliwe. To osoba podczas starcia z którą należy pamiętać, że albo zabijesz, albo zginiesz. A jeśli zginiesz, to zginą inni, i inni, i inni, i jeszcze więcej innych.

Narigo przestał przyglądać się stołowi, wstał obracając krzesło i siadając normalnie.
- Czyli jednak wiecie kto to... Shinigami położeł lewą dłoń na Zanpaktou w iście budzącym napięciu geście, który, no cóż, średnio mu wyszedł.
- Z tonu waszego głosu wynoszę, że to ktoś dla Was bliski? Powiem szczerzę, że propozycje typu z nami albo przeciw nam średnio wpływają na morale.
Narigo zastanowił się chwilę nad następnym zdaniem rozmasowując sobie skroń.
- A jeśli odmówimy? Nic Wam nie zrobiliśmy i nie zamierzamy, wiec za co dostajemy szlaban? Poza tym, nie wiem jak silni jesteście, ale czy po walce z nami będziecie mieli dość siły na walke z tym od innych i innych i innych? Pytam teoretycznie.
Shinigami zaśmiał się lekko sięgając po coś do picia ze stołu.

Wampir przyglądał się "ninja" z uśmiechem, aż wreszcie doszło do okazania przez nich swoich wymogów odnośnie "wsparcia", widać było iż szukają ludzi do brudnej roboty, skoro potrafią tak beztrosko zachować się w otoczeniu obcych ludzi, to być może są pewni tego iż swego celu samodzielnie nie pokonają... Co stawiało by iż lepiej po prostu pokroić tych strażników... Jednak czy ma to sens ? Jednak sprawa większego/mniejszego zła Alucarda niezbyt interesowała, mógł dojść do celu nawet po stosie trupów, nieważne są koszta ważne by doszło do "umowy" między nim, a istotami które go tu sprowadziły. Tak więc bez zbędnych czynów powiedział spokojnie:
-Stąpacie po cienkim lodzie... Próbujecie znaleźć kogoś, kto odwali za was robotę, prawda ? Otóż jeśli tak skorzy do walki jesteście mogę was tutaj pokroić i wreszcie zjeść kolację, bądź uzasadnisz swoje cele wnet być może wtedy... Dojdziemy do konwersacji na poziomie - zgoda/niezgoda... Pozostaje jeszcze kwestia "przypadkowych" ofiar, w końcu chwila słabości w stanie walki staję się czymś niegodnym... Liczę że rozumiecie... Przy okazji ktoś mógł by nieść mój bagaż... Liczę że i tym się zajmiesz... "Wspólniku" ?
Po skończeniu przemowy wyszczerzył kły, widać było iż ma nadzwyczaj dobry humor... Czyli niesłychanie szybko przystosował się do nowych okoliczności, i choć na chwilę zszedł ze smyczy niewoli spod ludzkiego truchła.

Pajęczak natychmiast znalazł się między czerwonym wampirem i siwym zabójcą, skutecznie ich rozdzielając. Może nie był najlepszym mediatorem, jednak jeśli porównać scenę do stania między dwoma Hulkami, ci tutaj nie stanowili właściwie jakiegokolwiek zagrożenia.
- Whoa, whoa! Powstrzymaj swego ognistego rumaka, Carmen! Nie wiem jak w twojej rzecz… jak w twoich stronach traktuje się ludzi, którzy zaoferowali ci gościnę, ale nikt tutaj nikogo będzie „kroił”, przynajmniej nie na mojej wachcie. Nie znamy tych ziem i obyczajów, nie wiemy kim właściwie jest osoba, którą mamy znaleźć. Szukamy igły w stogu siana. Narigo ma rację i walka jest niewskazana zarówno dla nich, jak i dla nas. To zwyczajna wymiana usług. My pomożemy im, oni pomogą nam. Zaś im prędzej to wszystko załatwimy, tym lepiej i zdrowiej dla każdego z nas. Powtórzę to jednak jeszcze raz… postaram się pojmać tego delikwenta, ale nic więcej. Skoro już wszystko ustaliliśmy, może chodźmy i zróbmy to co musi zostać zrobione, zanim się tu nawzajem zagryziemy. Mam poważne wątpliwości czy część z was była szczepiona na wściekliznę.
Zakładając ręce na boki przejechał wzrokiem mlecznobiałych oczu po twarzach wszystkich zebranych w pomieszczeniu, nie żałując sobie tym stwierdzeniem.

Narigo podniósł prawy kciuk do góry w stronę pajęczaka wychylając szklankę, hmm, albo cienkiego wina, albo soku, albo bardzo brudnej wody. Chyba jednak soku... Sam stwierdził, że nie warto się tym przejmować, ani zaprzątać sobie głowy. Chociaż być może to było wino?
- Zgadzam się ze Spider-Man'em, że lepiej go zakuć niż zatłuc. Ale mam pytanie. Weźmy pod uwagę Nasz scenariusz, że uda Nam się go schwytać w taki lub inny sposób, pewnie każdy z Nas ma swój własny. Co zrobicie z delikwentem, jak go będziecie mieli już na smyczy?
Narigo dotknął czubkiem środkowego palca wierzchołka rękojeści Zanpaktou czując znane przyjemne mrowienie w dłoni. Bez gościa w czarnych rajtuzach zapewne skończyło by się mordobiciem. To może być ciekawsze niż się na początku wydawało. Narigo spojrzał za okno na krajobraz. Jedno trzeba było przyznać, tej kraj był naprawdę piękny. Zamknął na chwilę oczy przywołując pewien obraz w pamięci.
-Alvenarle? Co sądzisz na ten temat? - rozmowy we wnętrzu własnego umysłu zapewne wyglądały strasznie głupio dla obserwatorów siedzących w pokoju. Narigo dla wszystkich obecnych siedział z tępym wyrazem twarzy wpatrzony w kawałek lasu widoczny za oknem.
- Wydają się porządnymi ludźmi, ja bym im pomogła. Z resztą, mamy inny wybór?
- Zawsze mogę siedzieć na dupie w pierwszej lepszej knajpie popijając sake i klepiąc kelnerki po tyłkach, to nie taka zła opcja.
- I ty się nazywasz oficerem? Jak nie wiesz co zyskasz, patrz co możesz stracić, a i powalczyć w tym wypadku możemy,
Przed oczami Narigo pojawił się całkiem szyderczy uśmiech Alvenarle, ton też był zachęcający, prawda, był w świetnej formie, był w trakcie wykonywania misji mającej na celu walkę, więc i w tym świecie nie zrezygnuje z odrobiny zabawy.
- Ano, nie lubię się z Tobą kłócić, za często masz racje.
- Dlatego ja tu rządzę.
Narigo roześmiał się na całe gardło szczerym śmiechem dopiero po chwili stwierdzając, że wrócił do żywych oraz zdając sobie sprawę, że dla reszty, która nie słyszała jego wewnętrznej rozmowy, musiał wyglądać na kompletnego debila, albo szaleńca. Shinigami machnął ręka na odlew.
- Nie przejmujcie się mną, przypomniało mi się coś. Kiedy wyruszamy?

Nie było sensu kłócić się dalej, zresztą nie było sensu zabijać każdej napotkanej osoby... Być może naprawdę nam się przydadzą, jednak z drugiej strony zniszczenie ich znacznie uprzyjemniło by zadanie. Ale nie mieli nic żadnego punktu by mogli wykonać powierzone im zadanie, taka sytuacja nie spodobała się Alucardowi, na dodatek między nim a "ninja" stanął Spider... Wampir popatrzył chwilę na niego, po czym odwrócił się by stanąć przodem do trumny...
-Widzę Spider że mimo życia w tak brutalnym świecie, nie do końca zepsułeś się, poza tym nie mam zamiaru ciągnąc za sobą jakiegoś kretyna... Przyjemniej i znacznie szybciej będzie go zabić, a nie bawić się w eskortę więźnia.
Kiedy skończył mówić, podszedł wolnym krokiem pod swój "mebel"... Gdy tylko zbliżył się, zaczął przyglądać się dziwnemu zachowaniu towarzysza.... Jednak nie skomentował sytuacji...

-Nie mam nic przeciwko schwytaniu naszego celu bez pozbawiana go życia. - stwierdziła Shana, pomijając jednak fakt, że nie miałaby również niczego przeciwko wyeliminowaniu tej osoby. Przecież ostatecznie życie lub śmierć ludzi w tym kraju nie będzie miało żadnego wpływu na sytuację w jej rodzimym uniwersum. - Logicznie rzecz biorąc dowódcy nie wysłaliby tych ninja na misję, gdyby ich umiejętności nie zapewniałyby im szansy powodzenia. Jeśli dodatkowo wzmocnimy ich drużynę naszą obecnością, to wydaje się że możemy sobie pozwolić na ryzyko osiągnięcia ambitnych celów. Oczywiście zakładając, że wszyscy dysponujemy porównywalnymi zdolnościami bojowymi. - Nie dało się ukryć, że nadchodzące starcie dawało wyśmienitą okazję, żeby zaznajomić się ze stylem walki tutejszych ninja, jak również potencjalnych sojuszników. W tym względzie Alastor zwrócił Shanie uwagę, by przed walką sprawdziła na kogo zadziała jej Fuzetsu, czyli technika rozpoczynała się niemal każda walka z Denizens.

Ninja spoglądał na Alucarda z niejakim zaciekawieniem, ale taktownie udał, że nic się nie stało.
-Co z nim zrobimy? Zamkniemy na klucz i bardzo dokładnie przepytamy. I gdy już skończymy, oddamy go innym zainteresowanym, którzy są nim bardzo zainteresowani. Należy im się...
Kakashi podniósł książkę, którą nikt się nie zainteresował -Na pewno jej nie chcecie? Szkoda. To wydanie kolekcjonerskie, prawdziwa rzadkość... Białowłosy kusił niczym wąż, waż który kusi, choć sam nie wie, czy nie byłoby lepiej samemu wgryźć się w owoc zakazany...Westchnął.
-Możecie próbować pojmać go żywcem, zachowajcie jednak ostrożność. Naprawdę lepiej będzie jeśli on będzie martwy, a my wszyscy żywi, niż on żywy, a połowa z nas martwa.
Nawiązał kontakt wzrokowy z Tenzou, który w lot pojął co siwemu po czaszce stąpało i powstał. -A wyruszamy teraz. Mam nadzieje, że nie rozsiedliście się zbytnio?
***

Cała drużyna tkwiła w krzakach, zakamuflowana i ukryta, oglądając samotną sylwetkę na moście, który według opowieści Kakashiego, był "mostem nieba i ziemi". A to był ich cel. Przypominający bardziej starą szafę przykrytą szmatą w czerwone chmurki, niż osobę. Jak coś takiego mogło się poruszać z gracją większą niż beznogi słoń w składzie porcelany, pozostawało zagadką. Podczas trwającej kilka godzin podróży Hatake wyjaśnił kommandu, że odbywa się tu pewnego rodzaju spotkanie i korzystnym byłoby zgarnąć obu jego uczestników. Dlatego mimo że dotarli tutaj kilka minut temu, wciąż czekali. By nie spłoszyć drugiego ptaszka, który właśnie nerwowo rozglądając się na boki, zbliżał się do mrocznego płaszczydła, samemu będąc odzianym w błękitne szaty. Moment i będą idealnie odsłonięci. Obaj do zgarnięcia za jednym zamachem. Ninja byli niczym naciągnięte cięciwy kusz-balist. Cztery. Trzy. Dwa...
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 08-08-2009 o 18:48.
Highlander jest offline