Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-07-2009, 00:32   #21
 
Magnificate's Avatar
 
Reputacja: 1 Magnificate nie jest za bardzo znanyMagnificate nie jest za bardzo znany
Ogniste Oczy, Włosy w Płomieniach

Niecierpliwa Flame Haze zamiast dołączyć się do reszty drużyny od razu poszła w miejsce gdzie Spider-man prowadził rozmowę.
-O. - jedna głoska wyrażała reakcję Shany na widok trzech ninja, szczególnie mężczyzny o krzaczastych brwiach w zielonym kombinezonie. Szkolny mundurek dziewczyny musiał z ich wyglądać równie nieoczekiwanie. Tymczasem ninja z rozwichrzonymi włosami pozornie wciąż pochłonięty lekturą powiedział:
-Maa... Będziecie tu pojedynczo przychodzić, panienko? - Kakashi ocenił, że mimo niskiego wzrostu i dziecięcych rysów twarzy dziewczyna najprawdopodobniej jest starsza od jego uczennicy.
-Nie wiem.
-Czyli jest tu was jeszcze trochę. Naprawdę...nie dość, że takie chowanie się jest uciążliwe, to tylko dodaje powodów, by mniej wam ufać. A taką miałem nadzieje, że jesteście zagubioną parą z odległego i egzotycznego kraju, która pomyliła drogi podczas miesiącu miodowego. Mężczyzna westchnął, zamykając książkę, po czym przeszył dziewczynę wzrokiem, który wywoływał głębokie przekonanie odnośnie tego, że lepiej nie stawiać oporu, chyba że chce się zmierzyć z konsekwencjami.-Jako jounini Konohy nie możemy pozwolić, by grupa podejrzanych obcych swobodnie poruszała się po tych terenach. Chcemy z wami porozmawiać, upewnić się że nie stanowicie zagrożenia, ale wasze podchody i brak szczerości tylko to utrudniają...a my nie mamy całego dnia.
-Cóż, ja nie mogę dziś chodzić inaczej niż swoim tempem. Mój towarzysz zapewne spytał się już o drogę do Konoha? - Shana zaryzykowała pytanie nie mając pewności czy Konoha to nazwa miejsca.
-Dzisiejszy dzień jest w jakiś sposób specjalny?...nieważne. O tym, czy i gdzie was zaprowadzimy, zadecydujemy po przyjacielskiej i szczerej konwersacji kilka kilometrów dalej, gdy już wszystkich was będziemy mieć na oku. No, to wołacie swoich kolegów i koleżanki, czy dalej utrudniacie?
-Reszta powinna tu niedługo dotrzeć.

***

Mimo gróźb i napiętej atmosfery z rodzaju "albo z nami, albo przeciw nam", ninja nie zaprowadzili gości do więzienia czy innego ośrodka dla psychicznie niezrównoważonych i równie niebezpiecznych. Przeciwnie, wyglądało na to że pokazali tutejszą gościnność prezentując drewniany zajazd w starym stylu połączony z gorącymi źródłami. Czyżby ninja chcieli wykorzystać drużynę jako pretekst do zażycia chwili relaksu? Jakkolwiek nie brzmiałaby odpowiedź na to pytanie, ninja rozwiązali jeden z problemów planarnych rewizorów, mianowicie zapłacili za ich miejsce do spania, jedzenie i inne ewentualne atrakcje. Milczącym porozumieniem ich grupa odłożyła trudną rozmowę z bohaterami na później, gdy będą w pełni sił i wypoczęci. I chociaż pozornie nie zwracali uwagi na to, co robią ich podopieczni, wyostrzony instynkt każdego i każdej z nich podpowiadał, że są uważnie obserwowani. Gdy na dworze niepodzielnie panował ranek, a ostatnie krople wody z gorących źródeł zniknęły starte włochatymi ręcznikami, nastąpiło zebranie we wspólnej sali. Białowłosy ninja spokojnie i beztrosko przepłynął okiem po każdej zebranej osobie, po czym zagaił konferencje. Każdy, kto zdecydował się dołączyć do Shany i Spider-mana zamiast pozostać w ukryciu, był teraz uważnie taksowany wzrokiem. Wielkim nieobecnym był na pewno Chaos, którego kruk wraz z promieniami słońca jakby stał się zwykłym ptakiem, którego inteligencja uszła uszami.
 

Ostatnio edytowane przez Magnificate : 29-07-2009 o 00:41.
Magnificate jest offline  
Stary 04-08-2009, 10:34   #22
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Gdyby wzrok mógł zabijać, efektem spojrzenia Człowieka-Pająka byłby jeden trup pewnej kobiety. Konkretniej zaś panny o rudych włosach i nastawieniu, oraz mentalności godnym sierżanta musztry. Choć taktyki tyczącej się zagrań socjalnych nie było jej co zazdrościć. Czarna maska była jednak nieodzownym elementem ukrywania mimiki, w skutek czego potępieńczego wzroku pajęczaka, jak i subtelnego rozeźlenia, świadomy był jedynie on sam. Nie po to starał się jak mógł uchodzić za niegroźnego, wyrwanego z plenarnego kontekstu pajaca, aby ktoś inny rozpoczął ostrzał hasłami stanowiącymi nazwy wiosek, czy innego ustrojstwa. Na całe szczęście Shana nie okazała się wystarczająco bystra aby pytać trójkę przedstawicieli organizacji o osobę będącą opętaną przez demonicznego ducha. Bo wtedy, najprawdopodobniej, wszystkie pertraktacje szlag jasny by trafił i to z precyzją godną samego Bulls… Erm. Hawkeye’a, kreując im drogę do otwartego konfliktu. Kiedy reszta towarzystwa zaczęła się schodzić, Peter naprawdę żałował, że nie ma po swojej stronie jakiejkolwiek, innej persony z rodzimego uniwersum. Z nimi przynajmniej wiedział na czym stoi, nawet jeżeli rozchodziło się o super-złoczyńców. Shocker? Z chęcią wymieniłby go za Huculeberry Fina. Wizard? Natychmiast, preferowanie za tego pana udającego Neo i tłumiącego zaawansowane objawy wścieklizny. Cholera, z radością powitałby nawet samego Magneto, ten przynajmniej miał taktykę i zarządzanie zasobami (super) ludzkimi opanowane na zadowalającym poziomie. Jednak… nie zanosiło się na tego typu udogodnienia.
- Dobra, chodźmy już, szkoda czasu. Skoro wszystkie dzieci się zebrały, może panie wychowawczynie pokażą nam coś interesującego na tej wycieczce przyrodniczej…
Mruknął pod nosem kryjąc niezadowolenie. Widząc, że przydałoby się podjąć odpowiednie środki zapobiegawcze, niewiadomo skąd wyczarował sobie tabliczkę czekolady owiniętą sreberkiem i purpurowym papierem. Tak dla poprawienia humoru.

***

W istocie, było interesująco. Dokładniejsza obserwacja pokazała, że teren i ludzie faktycznie mają coś wspólnego z wypaczoną, wschodnią kulturą. Oczywiście, dzięki udogodnieniom wprowadzonym przez Envoy’a, pająk nie miał okazji na dokładniejszą analizę wypowiedzi rdzennych mieszkańców. Następnego ranka, mężczyzna w czarnym stroju zjawił się pierwszy w pomieszczeniu konferencyjnym. Ciężko było oszacować czy w ogóle złapał chwilę oddechu, rozmyślając o wszystkim co zaszło i ufając innym osobom wokół siebie równie bardzo jak niejakiej Karli Sofen. Ona przynajmniej miała dwójkę bardzo przekonywujących argumentów, które mimo odmiennego systemu moralnego, skutecznie mogły nakłonić kogoś do krótkoterminowej współpracy. Przemyślenia o pani, która podwędziła kamień Kree musiały jednak poczekać na bardziej dogodną okazję, wobec rozwijającej się niemiłosiernie sytuacji. Gorące źródła nie były jego wymarzoną formą rozrywki i wypoczynku, co biorąc pod uwagę pewne uwarunkowania z przeszłości zdawało się bardziej niż oczywiste. Pająk przycupnął na bocznej ścianie, otulając kolana rękoma i odpowiadając mężczyźnie z pojedynczym okiem równie antagonistycznym spojrzeniem. Pan Parker posiadał jednak pewną przewagę. Nie mrugał, lub przynajmniej stwarzał takie właśnie pozory.
- Ach, odświeżająca kąpiel! Co teraz? Kolacja przy świecach? Wspólny seans komedii romantycznej w pobliskim kinie? Nie zrozum mnie źle Siwobrody, jesteśmy wam wdzięczni za ciepłe przyjęcie, ale byłoby bardziej efektywne gdybyście nie trzymali nas pod metaforycznym pistoletem. Bo widzisz, tam w źródłach, ja i mój czarny ręcznik czuliśmy się dosyć nieswojo, ciągle podglądani przez dziurę w ogrodzeniu.
Mimo, że zamaskowany ślepiec raczej brody nie posiadał, była to dobitna aluzja do przepaski wciąż zasłaniającej jego oko. Persona odziana w ciemność odkleiła się od ściany i gładko opadła na ziemię, przechodząc po tym kilka kroków i stając obok innych zebranych.
- Gdzie więc biegliście, zanim tak nietaktownie wam przerwałem i co właściwie możemy dla was w tej sytuacji zrobić, aby dowieść naszej dobrej woli?
Bo niestety kolorowych paciorków i whiskey przy sobie nie posiadał.
 
Highlander jest offline  
Stary 07-08-2009, 13:31   #23
 
Ayame's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayame nie jest za bardzo znany
Rany... Ale nudy. Są tam już od jakiegoś czasu, ale nic a nic się nie dzieje. No prawie. W każdym razie Beatrice nie miała zbytniej ochoty na pogawędkę. Tym bardziej, że ukryty w plecaku Maurice zaczynał marudzić. A mówią, że to kobiety mają skłonności do nadwrażliwości, ale on chyba jest tym wyjątkiem w wydaniu męskim. W zasadzie mogła go uciszyć, jak kiedyś Agniego i Rudrę, ale nie chciała na dobry początek straszyć reszty. W końcu- kto normalny opierdziela gitarę? No właśnie... Przyznać musiała, że wycieczka do lasu była całkiem miła. Trochę niespodziewani byli ci tubylcy, ale w końcu może doczeka się orzeźwiającego prysznica i czegoś do wszamania. Na pizzę nie liczyła, ale może chociaż lasagne? Byle tylko przeczekać to zebranie. Oparła się o ścianę i wodziła wzrokiem po zebranych. Pajączek zaczął. W sumie- brawa mu za to. Coraz bardziej jej się podobała jego postawa. No cóż, możnaby też dowiedzieć się, gdzie jesteśmy.
- No i dołączając się do pytań ogólnych- gdzie jesteśmy?
 
Ayame jest offline  
Stary 07-08-2009, 20:44   #24
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Nie czekając na odpowiedzi pozostałych, Alucard wziął trumnę przez ramię po czym ruszył dalej... Nie lubił czekać, tym bardziej inni "towarzysze" ruszyli na własną rękę, mimo iż nie wiedział co go może czekać, jednak gorszym rozwiązaniem było by po prostu stanie tutaj czekając na "coś". Podróż nie trwała długo, co ciekawsze otoczenie było niezwykle "uroczę". Świat wyglądał zupełnie inaczej, nie spaczony wojną czy innymi plagami, jednak mimo tylu letniej egzystencji nie zaznał tak dziwnych wydarzeń. Wydarzeń których nie dało sprecyzować się prostymi słowami, a najmniejszy czyn niósł tak wysoką cenne. Zajazd, ten drewniany budynek objawił się przed oczyma wampira. Wreszcie jakaś "cywilizacja", drzwi otworzyły się a to co ujrzał w środku zdziwiło go jeszcze bardziej. Jego "znajomi" w eskorcie jeszcze dziwaczniejszych osób...
-Tak... Więc doszliśmy do ludzi nie informując o tym nikogo, prawda ? Zresztą nieważne, ważne jest to, kim są Ci ludzie... Czy to nie czasem o nich wspominał mój "spokrewniony" ? Jeśli tak... TO zawiodłem się, bardzo... Chociaż z drugiej strony, nie powinienem się tak zachowywać... Prawda ?
Wampir przekroczył próg budynku, po czym "łóżko" oparł o ścianę.


Shinigami spojrzał na wampira oraz resztę ekipy. Wzruszył ramionami po czym poszedł za resztą utrzymując się nieco z tyłu i korzystając z okazji do pomilczenia i przemyślenia. Nie był głodny, nie chciało mu się sikać, czy spać. Przebudowa jego istoty wypełniła wszystkie luki jakie jego organizm posiadał, jednak Shinigami miał ochotę napić się czegoś i zjeść coś dobrego. Lody, tak, lody waniliowe to to czego właśnie potrzebował! Zastanawiał się, jakie jeszcze zmiany przyniosła przebudowa. Jednak nie chciał sprawdzać własnych możliwości, uwolnienie miecza było by raczej niewskazane. Z resztą, bez potrzeby było to wręcz bezsensowne... Alvenarle, dobrze było by się dowiedzieć co ona sądzi o tym wszystkim... Z przemyśleń wyrwał go wampir, który zatrzymał się tuż przed nim, Narigo wpadł na niego omal się nie przewracając, ale za to uderzając z całym impetem głową w drewnianą trumnę.
- Oh, wybacz Al, zamyśliłem się...
Zrobił krok do tyłu rozmasowując miejsce na czole w którym powoli robił się siniak. Następnie zobaczył budynek oraz rdzennych mieszkańców tego miejsca. Nie różnili się oni zbytnio od tych, którzy mieszkali w Gotei 13, no może poza tym, że żyli.
- Siemano Ludziska! Mówcie mi Narigo!

Ninja nie byli zbytnio przerażeni...egzotycznością napotkanych "turystów". Albo chwila odpoczynku wypełniła ich naprawdę dobrym humorem, pozwalającym spojrzeć na wszystko z bardziej przyjaznej perspektywy, albo właśnie uprawiali sztukę zwaną udawaniem. Wyglądało również na to, że reprezentantem w tych dziwnych negocjacjach został jednooki, a pozostali dwaj nie wtrącali się zbytnio w dyskusje, robiąc raczej za obserwatorów i w razie czego-sił interwencyjnych. Na pewno też ilość osób która raczyła się stawić na spotkanie nieco ich zaskoczyła-czyżby spodziewali się że jednak będzie ich mniej? Gryzło ich to, że jakimś mistycznym cudem aż tak liczna ekipa zebrała się na tych ziemiach?
-Hm, panie Czarny. My również mieliśmy zamiar przerwać pewnym osobom spotkanie w sposób jeszcze bardziej nietaktowny, ale zanim powiem coś więcej... wypadałoby, byście wyjaśnili powód waszej obecności w tej okolicy oraz przedstawili się, jak ten tutaj pan Naringo. Tak z grzeczności. I jeśli o niej już mowa-nazywam się Hatake Kakashi, ten z brwiami to Maito Gai, a ten tutaj to Tenzou. A ten metaforyczny pistolet-cóż, taka nasza praca, wyłapywać terrorystów i podejrzanych akwizytorów... przerwał na chwilę, po czym uśmiechnął się przyjaźnie -A jeśli lubisz romanse, to mogę Ci pożyczyć kilka nowelek, ale proszę-nie spoileruj! W neuturalnym miejscu pomiędzy Pająkiem a Kakashim wylądowała książka, opatrzona tytułem "Icha Icha Paradise". Oczywiście w razie gdyby Spider-mana skusiła ta oferta, ninja miał dla siebie w zapasie drugą podobną książkę.

Mężczyzna w czerwieni zerknął na "obitego" towarzysza, po czym spokojnym głosem przyozdobionym uśmiechem dodał:
-Spokojnie towarzyszu... Jak chcesz się zabić - to nie teraz, kiedy nie jestem głodny...
Po czym ponownie zwrócił się w stronę "ninja". Wszedłszy w głąb knajpy przyglądał się wszystkim napotkanym ludziom, jednak szczególnie zainteresowały go poczynania Spidera. Jednak zaniechał jego dość "ekscentryczne" poczynania, po czym zajął wolne miejsce mówiąc:
-Rozumiem że państwo świadczycie tutaj... Pewnego rodzaju ugrupowanie militarne ? Nie przypominacie strażników, policji czy jakiegoś organu prawnego... Kim jesteście ?
Zapytał nadal spokojnym tonem. Wiedział że niema sensu niepotrzebne wdawać się w kłótnie, jednak te informację w przyszłości mogły okazać się niezwykle pomocne.
-Narigo ! Nic Ci nie jest ? Bo wpadanie i witanie się na ogół sali nie jest zbyt rozsądne w chwili, kiedy nie mamy pojęcia gdzie się znajdujemy... Prawda?
Jego uśmiech radykalnie znikł, pozostał poważny wyraz twarzy, jednak tonacja jego głosu nadal się nie zmieniała, co świadczyło o tym iż nadal jest spokojny...

Pająk pokręcił przecząco głową na propozycję wysuniętą przez siwka.
- Nie dzięki, w przeciwieństwie do mojej żony, jakoś nigdy nie kręciły mnie Harlequiny i opery mydlane. Co do imienia, mówcie mi Spider-Man.
W ciągu ostatnich kilku godzin biedny reporter tyle razy powtórzył swój pseudonim artystyczny, że powoli zaczynał czuć się niczym James Bond, lub inny szpieg Jej Królewskiej Mości. Kiedy tylko zaczną pytać go o to jakie drinki preferuje, będzie całkowicie pewny swojego nowego powołania. Teraz jednak nadszedł czas na ciężkie wybory i grę w (prawie) otwarte karty, której nikt inny najwyraźniej podjąć się nie zamierzał.
- Jak już wspomniałem, przybyliśmy z bardzo daleka. Nasza wesoła gromadka nie zna się zbyt dobrze, co więcej, zapewne zauważyliście, że każde z nas wygląda, jakby urwało się z całkiem innej bajki, co po części jest prawdą. Pewna osoba poprosiła nas o odnalezienie istoty która nosi w sobie… demona o dziewięciu ogonach, czy też inne ustrojstwo. Z kolei tę personę mamy nakłonić do pomocy w walce z wielkim złem, które nęka ziemie tego, który nas tu przysłał. Bo rzekomo tylko ona może nam pomóc. Erm, tak. Trochę to zagmatwane. Jeśli czytaliście kiedyś 12 Prac Asterixa, to mielibyście punkt zaczepienia.
Skonsternowany osobnik w czerni potarł swoją potylicę.

Shinigami rozejrzał się po pokoju po czym podszedł do krzesła obracając je oparciem w stronę rozmówców i siadając okrakiem twarzą w ich stronę.
- Ano, Al. Szczerze powiedziawszy nie wydają się być wrogo do Nas nastawieni, więc i My możemy się zachowywać przyjaźnie, prawda ludziska? Prawdę mówiąc nie znam ich lepiej od Was i ufam Wam na podobnym poziomie. Bez obrazy.
Machnął ręką w stronę wszystkich zgromadzonych. Uśmiechnął się kładąc brodę na oparciu krzesła kołysząc się na tylnych nogach. Narigo spojrzał po wszystkich zauważając dziwne spojrzenia. Rozłożył ręce w geście beztroski.
- Wybaczcie, za dużo gadam, ale to strasznie dziwna sytuacja, nie sądzicie, po prawdzie, żaden z Was nie powinien mnie nawet widzieć, to nieco krępujące...
Shinigami zamyślił się po czym już spokojnym tonem dodał do jednookiego.
- Jesteśmy tutaj pod kluczem? Czy możemy przejść się po okolicy?

Wampir spoglądał cały czas w stronę rozmówcy, po czym z uśmiechem dodał.
- Wiesz, myślisz że zaufanie jest czymś co sprawi że będziemy "bezpieczni", otóż nie... Tak samo wygląda sytuacja z mojej perspektywy - Ty powinieneś pozostać "niewidoczny"... A Ja nigdy z nikim nie współpracowałem, nigdy nie bawiłem się we współprace... Więc ta sytuacja jest dla mnie... Naprawdę nienormalna, nie przeszkadza mi jedna osoba która chodzi za mną, jednak nasza liczba jest za duża.... O wiele za duża...
Alucard zdjął okulary, po czym przetarł je, najwyraźniej się nudził, poza tym opuścił swoją rodzimą "bajkę" w najgorszym z możliwych sposobów i czasie... Jednak cóż mógł zrobić ? Nic, musiał posłuchać tej dziwnej istoty którą go tu sprowadziła... Wampir przeszedł spojrzeniem na Spidera, po czym powiedział do swoich "strażników".
-Niesamowita sytuacja, prawda?
Mężczyzna wstał, po czym wolnym krokiem zbliżył się do "zebrania"
-Nie często miewacie tutaj gości, prawda ? Jednak możecie opowiedzieć nam coś o sytuacji w "państwie" ? Mówiąc szczerze nie wiemy nic o waszym domu, a nie wypada szwendać się po obcych ziemiach prawda?
Powiedział z zakrzywionymi ustami...

Również Ogniste Oczy, Włosy w Płomieniach kolejny raz przypomniała swoje imię. Następnie widząc niepewne reakcja na twarzach trójki ninja podjęła wątek rozpoczęty przez Spider-mana:
-Jest więcej niż prawdopodobne, że po wypełnieniu naszej misji opuścimy te ziemie i zapewne też nigdy nie trafimy tu z powrotem. Dotychczas nie pojawił się też żaden powód, dla którego moglibyśmy chcieć jakoś wpłynąć na sytuację tych ziem. W moim przypadku jest wprost przeciwnie - mieszanie się w sprawy zwykłych ludzi uznawane jest za wysoce nieprofesjonalne. - Przez cały okres służby jako Flame Haze Shana nigdy nikomu nie musiała tłumaczyć tych spraw. Poza Yuji'm, ale Yuji to nad wyraz szczególny mystes, więc wyjątek był usprawiedliwiony. -Dlatego, jeśli z waszej strony nie będzie przeciwwskazań, będziemy wdzięczni za wszelkie informacje tyczące się się owego demona o dziewięciu ogonach, choćby w formie wskazania drogi do najbliższej biblioteki lub świątyni.
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!

Ostatnio edytowane przez Nemo : 07-08-2009 o 20:50.
Nemo jest offline  
Stary 08-08-2009, 18:45   #25
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Facjaty ninja prezentowały dość trudny do rozszyfrowania widok. Jednooki zachował pokerową twarz, brwiasty nerwowo spoglądał to na siwowłosego, to na zgromadzonych, jakby zadając jakieś niewypowiedziane pytanie kompanowi, a Tenzou zamarł w napięciu, niczym gotowa do ataku dzika zwierzyna. Atmosferę można było kroić nożem, nabierać łyżeczką i podawać z chili.
-To rzuca trochę światła na całą sprawę. Pozwólcie nam na... Kakashi wstał, kierując się do drzwi, a Gai podążył za nim. Trzeci z ninja tkwił gdzie tkwił. -...krótką naradę wojenną.
Co tak bardzo ich poruszyło? I jakie słowo zrodziło się na wargach zielonej bestii, ale nigdy ich nie opuściło? Kolejne zagadki dołączyły do peletonu tajemnic. Minęła czarodziejska chwila, nieco dusząca i prosząca, by otworzyć okno i odetchnąć świeżym, porannym powietrzem.
-Nie wiem, kim jesteście. Hatake powrócił sam. -Mogę tylko zgadywać, że jesteście grupą najemników zwerbowanych przez jakiegoś możnego, który zainteresowany jest w ogoniastych bestiach i albo pochodzicie z jakiegoś naprawdę odległego kraju...albo udajecie, mając w tym jakiś konkretny cel. Będę szczery. Gdybyście trafili na kogokolwiek innego, po tym wszystkim co powiedzieliście, prawdopodobnie padłyby już pierwsze trupy. Poruszacie naprawdę niebezpieczny temat, który niesie ze sobą wiele negatywnych emocji w ostatnich dniach. Stąd, wybaczcie...ale nie otrzymacie żadnych informacji odnośnie miejsca pobytu tej osoby. Przykro mi. Głównie dlatego, że sam chciałbym to wiedzieć. Przekrzywił głowę, zastanawiając się nad czymś. -Po tym wszystkim, naprawdę nie możemy zostawić was samych sobie, nie możemy też tracić czasu na przenoszenie was do Konohy. Dlatego, pójdziecie z nami...a ja zaproponuje wam umowę. Wy pomożecie uporać nam się z obecnym zadaniem asasynacji, a ja pomogę szukać tej osoby. Oczywiście, nie powiem wam kogo trzeba unieszkodliwić, ciężko w wypadku tej osoby mówić o kimś żyjącym. Uśmiechnął się niewinnie.-Może jesteście ich wspólnikami! Wasza decyzja. Tu i teraz.

O ile na rewelacje tyczące się braku informacji odnośnie ich upragnionego celu pająk nie zareagował w żaden, widowiskowy sposób, to na ripostę w odniesieniu do sprowadzenia na kogoś śmierci naprawdę nie trzeba było długo czekać. A niestety nie była ona pozytywna.
- Chwila, chwila! Jaka znowu asasynacja? Ta fikuśna, metalowa opaska nie uciska czasem za mocno? Nie ma nawet mowy żebym pomógł wam kogoś zabić. Nie wiem jak bawicie się w tej piaskownicy, ale jeśli ostrymi przedmiotami, to ja zabieram swoje grabki i idę szukać tego czegoś o dziewięciu ogonach na własną rękę, dziękuję bardzo!
Skrzyżował ręce na piersi, zdecydowanie przeciwny takiemu obrotowi spraw.
Ninja odpowiedział mu niejako zdziwionym spojrzeniem.
-Pacyfista? Nie żebym coś do nich miał, szanuje taki pogląd na życie. I nie zabraniam wziąć tej osoby żywcem. Gdyby Ci się udało, to nie miałbym żadnych sprzeciwów, nawet bym uniósł kciuk w górę. Tylko, że nie wydaje mi się by to było możliwe. To osoba podczas starcia z którą należy pamiętać, że albo zabijesz, albo zginiesz. A jeśli zginiesz, to zginą inni, i inni, i inni, i jeszcze więcej innych.

Narigo przestał przyglądać się stołowi, wstał obracając krzesło i siadając normalnie.
- Czyli jednak wiecie kto to... Shinigami położeł lewą dłoń na Zanpaktou w iście budzącym napięciu geście, który, no cóż, średnio mu wyszedł.
- Z tonu waszego głosu wynoszę, że to ktoś dla Was bliski? Powiem szczerzę, że propozycje typu z nami albo przeciw nam średnio wpływają na morale.
Narigo zastanowił się chwilę nad następnym zdaniem rozmasowując sobie skroń.
- A jeśli odmówimy? Nic Wam nie zrobiliśmy i nie zamierzamy, wiec za co dostajemy szlaban? Poza tym, nie wiem jak silni jesteście, ale czy po walce z nami będziecie mieli dość siły na walke z tym od innych i innych i innych? Pytam teoretycznie.
Shinigami zaśmiał się lekko sięgając po coś do picia ze stołu.

Wampir przyglądał się "ninja" z uśmiechem, aż wreszcie doszło do okazania przez nich swoich wymogów odnośnie "wsparcia", widać było iż szukają ludzi do brudnej roboty, skoro potrafią tak beztrosko zachować się w otoczeniu obcych ludzi, to być może są pewni tego iż swego celu samodzielnie nie pokonają... Co stawiało by iż lepiej po prostu pokroić tych strażników... Jednak czy ma to sens ? Jednak sprawa większego/mniejszego zła Alucarda niezbyt interesowała, mógł dojść do celu nawet po stosie trupów, nieważne są koszta ważne by doszło do "umowy" między nim, a istotami które go tu sprowadziły. Tak więc bez zbędnych czynów powiedział spokojnie:
-Stąpacie po cienkim lodzie... Próbujecie znaleźć kogoś, kto odwali za was robotę, prawda ? Otóż jeśli tak skorzy do walki jesteście mogę was tutaj pokroić i wreszcie zjeść kolację, bądź uzasadnisz swoje cele wnet być może wtedy... Dojdziemy do konwersacji na poziomie - zgoda/niezgoda... Pozostaje jeszcze kwestia "przypadkowych" ofiar, w końcu chwila słabości w stanie walki staję się czymś niegodnym... Liczę że rozumiecie... Przy okazji ktoś mógł by nieść mój bagaż... Liczę że i tym się zajmiesz... "Wspólniku" ?
Po skończeniu przemowy wyszczerzył kły, widać było iż ma nadzwyczaj dobry humor... Czyli niesłychanie szybko przystosował się do nowych okoliczności, i choć na chwilę zszedł ze smyczy niewoli spod ludzkiego truchła.

Pajęczak natychmiast znalazł się między czerwonym wampirem i siwym zabójcą, skutecznie ich rozdzielając. Może nie był najlepszym mediatorem, jednak jeśli porównać scenę do stania między dwoma Hulkami, ci tutaj nie stanowili właściwie jakiegokolwiek zagrożenia.
- Whoa, whoa! Powstrzymaj swego ognistego rumaka, Carmen! Nie wiem jak w twojej rzecz… jak w twoich stronach traktuje się ludzi, którzy zaoferowali ci gościnę, ale nikt tutaj nikogo będzie „kroił”, przynajmniej nie na mojej wachcie. Nie znamy tych ziem i obyczajów, nie wiemy kim właściwie jest osoba, którą mamy znaleźć. Szukamy igły w stogu siana. Narigo ma rację i walka jest niewskazana zarówno dla nich, jak i dla nas. To zwyczajna wymiana usług. My pomożemy im, oni pomogą nam. Zaś im prędzej to wszystko załatwimy, tym lepiej i zdrowiej dla każdego z nas. Powtórzę to jednak jeszcze raz… postaram się pojmać tego delikwenta, ale nic więcej. Skoro już wszystko ustaliliśmy, może chodźmy i zróbmy to co musi zostać zrobione, zanim się tu nawzajem zagryziemy. Mam poważne wątpliwości czy część z was była szczepiona na wściekliznę.
Zakładając ręce na boki przejechał wzrokiem mlecznobiałych oczu po twarzach wszystkich zebranych w pomieszczeniu, nie żałując sobie tym stwierdzeniem.

Narigo podniósł prawy kciuk do góry w stronę pajęczaka wychylając szklankę, hmm, albo cienkiego wina, albo soku, albo bardzo brudnej wody. Chyba jednak soku... Sam stwierdził, że nie warto się tym przejmować, ani zaprzątać sobie głowy. Chociaż być może to było wino?
- Zgadzam się ze Spider-Man'em, że lepiej go zakuć niż zatłuc. Ale mam pytanie. Weźmy pod uwagę Nasz scenariusz, że uda Nam się go schwytać w taki lub inny sposób, pewnie każdy z Nas ma swój własny. Co zrobicie z delikwentem, jak go będziecie mieli już na smyczy?
Narigo dotknął czubkiem środkowego palca wierzchołka rękojeści Zanpaktou czując znane przyjemne mrowienie w dłoni. Bez gościa w czarnych rajtuzach zapewne skończyło by się mordobiciem. To może być ciekawsze niż się na początku wydawało. Narigo spojrzał za okno na krajobraz. Jedno trzeba było przyznać, tej kraj był naprawdę piękny. Zamknął na chwilę oczy przywołując pewien obraz w pamięci.
-Alvenarle? Co sądzisz na ten temat? - rozmowy we wnętrzu własnego umysłu zapewne wyglądały strasznie głupio dla obserwatorów siedzących w pokoju. Narigo dla wszystkich obecnych siedział z tępym wyrazem twarzy wpatrzony w kawałek lasu widoczny za oknem.
- Wydają się porządnymi ludźmi, ja bym im pomogła. Z resztą, mamy inny wybór?
- Zawsze mogę siedzieć na dupie w pierwszej lepszej knajpie popijając sake i klepiąc kelnerki po tyłkach, to nie taka zła opcja.
- I ty się nazywasz oficerem? Jak nie wiesz co zyskasz, patrz co możesz stracić, a i powalczyć w tym wypadku możemy,
Przed oczami Narigo pojawił się całkiem szyderczy uśmiech Alvenarle, ton też był zachęcający, prawda, był w świetnej formie, był w trakcie wykonywania misji mającej na celu walkę, więc i w tym świecie nie zrezygnuje z odrobiny zabawy.
- Ano, nie lubię się z Tobą kłócić, za często masz racje.
- Dlatego ja tu rządzę.
Narigo roześmiał się na całe gardło szczerym śmiechem dopiero po chwili stwierdzając, że wrócił do żywych oraz zdając sobie sprawę, że dla reszty, która nie słyszała jego wewnętrznej rozmowy, musiał wyglądać na kompletnego debila, albo szaleńca. Shinigami machnął ręka na odlew.
- Nie przejmujcie się mną, przypomniało mi się coś. Kiedy wyruszamy?

Nie było sensu kłócić się dalej, zresztą nie było sensu zabijać każdej napotkanej osoby... Być może naprawdę nam się przydadzą, jednak z drugiej strony zniszczenie ich znacznie uprzyjemniło by zadanie. Ale nie mieli nic żadnego punktu by mogli wykonać powierzone im zadanie, taka sytuacja nie spodobała się Alucardowi, na dodatek między nim a "ninja" stanął Spider... Wampir popatrzył chwilę na niego, po czym odwrócił się by stanąć przodem do trumny...
-Widzę Spider że mimo życia w tak brutalnym świecie, nie do końca zepsułeś się, poza tym nie mam zamiaru ciągnąc za sobą jakiegoś kretyna... Przyjemniej i znacznie szybciej będzie go zabić, a nie bawić się w eskortę więźnia.
Kiedy skończył mówić, podszedł wolnym krokiem pod swój "mebel"... Gdy tylko zbliżył się, zaczął przyglądać się dziwnemu zachowaniu towarzysza.... Jednak nie skomentował sytuacji...

-Nie mam nic przeciwko schwytaniu naszego celu bez pozbawiana go życia. - stwierdziła Shana, pomijając jednak fakt, że nie miałaby również niczego przeciwko wyeliminowaniu tej osoby. Przecież ostatecznie życie lub śmierć ludzi w tym kraju nie będzie miało żadnego wpływu na sytuację w jej rodzimym uniwersum. - Logicznie rzecz biorąc dowódcy nie wysłaliby tych ninja na misję, gdyby ich umiejętności nie zapewniałyby im szansy powodzenia. Jeśli dodatkowo wzmocnimy ich drużynę naszą obecnością, to wydaje się że możemy sobie pozwolić na ryzyko osiągnięcia ambitnych celów. Oczywiście zakładając, że wszyscy dysponujemy porównywalnymi zdolnościami bojowymi. - Nie dało się ukryć, że nadchodzące starcie dawało wyśmienitą okazję, żeby zaznajomić się ze stylem walki tutejszych ninja, jak również potencjalnych sojuszników. W tym względzie Alastor zwrócił Shanie uwagę, by przed walką sprawdziła na kogo zadziała jej Fuzetsu, czyli technika rozpoczynała się niemal każda walka z Denizens.

Ninja spoglądał na Alucarda z niejakim zaciekawieniem, ale taktownie udał, że nic się nie stało.
-Co z nim zrobimy? Zamkniemy na klucz i bardzo dokładnie przepytamy. I gdy już skończymy, oddamy go innym zainteresowanym, którzy są nim bardzo zainteresowani. Należy im się...
Kakashi podniósł książkę, którą nikt się nie zainteresował -Na pewno jej nie chcecie? Szkoda. To wydanie kolekcjonerskie, prawdziwa rzadkość... Białowłosy kusił niczym wąż, waż który kusi, choć sam nie wie, czy nie byłoby lepiej samemu wgryźć się w owoc zakazany...Westchnął.
-Możecie próbować pojmać go żywcem, zachowajcie jednak ostrożność. Naprawdę lepiej będzie jeśli on będzie martwy, a my wszyscy żywi, niż on żywy, a połowa z nas martwa.
Nawiązał kontakt wzrokowy z Tenzou, który w lot pojął co siwemu po czaszce stąpało i powstał. -A wyruszamy teraz. Mam nadzieje, że nie rozsiedliście się zbytnio?
***

Cała drużyna tkwiła w krzakach, zakamuflowana i ukryta, oglądając samotną sylwetkę na moście, który według opowieści Kakashiego, był "mostem nieba i ziemi". A to był ich cel. Przypominający bardziej starą szafę przykrytą szmatą w czerwone chmurki, niż osobę. Jak coś takiego mogło się poruszać z gracją większą niż beznogi słoń w składzie porcelany, pozostawało zagadką. Podczas trwającej kilka godzin podróży Hatake wyjaśnił kommandu, że odbywa się tu pewnego rodzaju spotkanie i korzystnym byłoby zgarnąć obu jego uczestników. Dlatego mimo że dotarli tutaj kilka minut temu, wciąż czekali. By nie spłoszyć drugiego ptaszka, który właśnie nerwowo rozglądając się na boki, zbliżał się do mrocznego płaszczydła, samemu będąc odzianym w błękitne szaty. Moment i będą idealnie odsłonięci. Obaj do zgarnięcia za jednym zamachem. Ninja byli niczym naciągnięte cięciwy kusz-balist. Cztery. Trzy. Dwa...
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 08-08-2009 o 18:48.
Highlander jest offline  
Stary 10-08-2009, 01:29   #26
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Przez większość spotkania Jack siedział cicho w cieni nikomu nie zawadzając. Miał całą sytuacje szczerze mówiąc w głębokim poważaniu. Miał odnaleźć tą dziwną bestie lisopodobną więc miał zamiar trzymać się reszty grupy i ograniczyć swoje działania do minimum. Niech oni odpierdalają całą robotę a na koniec on też zgarnie nagrodę w postaci biletu powrotnego do domu. Skończył palić papierosa po czym poprawił kapelusz słuchając dalej. Nie lubił osobiście zabijać osoby do której nic nie miał, ale nie miałby też żadnych oporów odciąć delikwentowi łeb jakby to było konieczne. Swój przydomek dostał przecież nie bez powodu, ale jednak... ta niech inni walczą a on wejdzie do boju tylko jeśli przeciwnik będzie na tyle głupi by go zaatakować. To był całkiem dobry plan - kto wie może nawet uda mu się przekimać całe starcie albo... jeszcze lepiej pozyskać informacje o towarzyszach niewoli bo kto wie co któremu może kiedyś przyjść do łba - lepiej być przygotowanym.

***

Kiedy wszyscy ruszyli z okrzykiem bojowym - lub bez - do boju "by nawracać ogniem i mieczem" czyli spacyfikować delikwentów Rzeźnik zapalił kolejnego papierosa po czym zdjął z pleców ogromny miecz i cisnął nim przed siebie. O dziwo ostrze zamiast opadać zaczęło się wznosić do góry mówiąc tym samym "spierdalaj" prawu ciążenia i obalając kilka innych praw z dziedziny fizyki. Sam miecznik podbiegł do ostrza po czym skoczyć nań i usiadł na chłodnej stali krzyżując nogi. Jedną ręką trzymał kapelusz by ten nie spadł mu z głowy bo ostrze przyspieszało lot wznosząc się wysoko ku niebu, ale na tyle blisko by można było spokojnie wszystko widzieć. Zataczał koła nad obecnym polem bitwy obserwując starcie
-Graj muzyko. - rzekł zadowolony licząc na istne nadnaturalne widowisko. Do szczęścia brakowało mu tylko popcornu.
 
Famir jest offline  
Stary 11-08-2009, 16:31   #27
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Zwyczajowe już, swędzenie u podstawy czaszki. Aha! Huston, mamy problem! Wyczulone zmysły dały o sobie znać, ostrzegając przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Nawet tym niewidocznym dla reszty obserwujących nietypowy spektakl. Zanim siwy ninja zdołał przeprowadzić jakikolwiek manewr, lewica pająka zacisnęła się na jego barku jak imadło, tymczasowo nie zezwalając na opuszczenie kryjówki.
- Zaczekaj no, mój ty zamaskowany piracie. Chyba powinieneś wiedzieć, ze kilkanaście metrów w *tamtą* stronę, także znajduje się widownia, w liczbie dwóch osób. Które to zdają się być znacznie silniejsze niż parka tych gagatków na scenie…

Ninja którzy omal nie popełnili falstartu, nie potrzebowali dużo czasu na wprowadzenie korekty do swoich niecnych działań. Skinienie głową, mistyczny gest rękoma i Tenzou było dwóch, przy czym jego tajemniczy brat bliźniak wykształcił się z niego niczym efekt jakiegoś dziwnego bezpłciowego rozmnażania. Ciekawym też było to, że nim stał się lustrzanym odbiciem oryginału, kolorem, wyglądem i teksturą zdawał się być zupełnie drewniany. Pinokio bez zbędnej werbalnej komunikacji ruszył w krzaki, prawdopodobnie stając się heroicznym zwiadowcą. Pozostała dwójka spojrzała na pająka badawczo.
-Jeszcze jakieś cenne uwagi, fanie Lee z odległych krajów?
Zielona Bestia uśmiechnęła się do Spider’a, ujawniająca swoje zęby, będące szczytem doskonałości, daleko poza ludzkimi możliwościami. W dodatku, działały one tak doskonale na morale. Wypełniały przeświadczeniem, że komuś skończyła się guma do żucia, a co za tym idzie, czyjeś tyłki będą przekopane niczym pole pracowitego rolnika. Czerń patrzyła na podział z teoretyczną obojętnością, jednak kiedy dziwaczna kopia dała chodu w krzaki, właściciel mrocznego kostiumu nieznacznie się wzdrygnął.
- Hmm Tenzou… założę się, że jesteś aktywnym prenumeratorem czasopisma Dom i Ogród, oraz że szczególnie interesuje cię ten ostatni. Do rzeczy. Wiem, że źródła zagrożenia się nie pokrywają, ani ze sobą, ani z tymi na moście. Kimkolwiek więc są, to zupełnie inne persony. Co ciekawsze, pod względem potencjalnego zagrożenia, dwójka kochasiów romantycznie wpatrzona w rzekę wypada znacznie słabiej niż nasi podglądacze.

Podczas tej dysputy natury strategiczno-taktycznej, na moście zdarzyło się wiele. W momencie, gdy osobnik w niebieskim wyciągnął rękę do chmurkowca, spod płaszcza tego ostatniego wyłonił się kunaj. W tej samej chwili, pojawił się jegomość przypominający pewnego ziemskiego piosenkarza. Chociaż jego wyraz twarzy nieco różnił się od niedawno zmarłej gwiazdy muzyki.
-Jej, jej. Cóż za niezwykła rozmowa. Nie obrazicie się jeśli dołączę?
Wąż błyskawicznie owinął się...a raczej spróbował owinąć się wokół swojej ofiary, która z nadludzką szybkością odskoczyła, umykającej obślizgłej śmierci o grubość okularowego szkła. Wymiana zdań była kontynuowana, głosem jednak zbyt cichym dla podsłuchiwaczy.
-Orochimaru...
Tenzou, Kakashi i Gai byli ponurzy. Przestraszeni?
-Powinniśmy się wycofać…nie, powinniśmy tutaj zostać i spróbować pochwycić zwycięzcę tego starcia…
Tenzou nie dokończył. W tym momencie, dłoń okularnika zaświeciła na niebiesko i skierowała się...w stronę szyi płaszczydła, została jednak powstrzymana przez metalowe żądło. Unikając kontrataku, uśmiechnięty szpieg wylądował u boku nowoprzybyłego, niczym jego stary dobry przyjaciel. Co tu się właściwie działo?
- Rany… a jednak Michael Jackson żyje. Zdaje mi się, albo ktoś tu kogoś wystrychnął na dudka i nasza trzydrzwiowa szafa ma teraz na głowie nie tylko nas, ale także zaklinacza węży i okularnika. To jak? Rozkładamy leżaki? Kto wziął popcorn?
Spider-Man niekonspiracyjnie sięgnął do swojego paska i wyciągnął stamtąd batonik w czerwonym papierku. Odwinął go i przystąpił do spożywania, podziwiając wywiązującą się na moście potyczkę.
 
Highlander jest offline  
Stary 14-08-2009, 17:46   #28
 
Magnificate's Avatar
 
Reputacja: 1 Magnificate nie jest za bardzo znanyMagnificate nie jest za bardzo znany
Ogniste Oczy, Włosy w Płomieniach & Spider-Man

-Chciałabym przetestować pewną technikę powszechnie stosowaną przez Flame Hazes podczas walk na Ziemi. - rzuciła Shana w chwilę po opuszczeniu gorących źródeł.
Odziany w czerń pajęczak odpowiedział jej z żywym zainteresowaniem, tak żywym, że bardziej uważni obserwatorzy mogli zapewne odebrać to jako pretekst do kolejnego wygłupu, lub artystycznego przytyku w jego skromnym wykonaniu.
- Technikę? Z cyklu moje Kung Fu jest silniejsze od twojego? Jakaś żywa inscenizacja Domu Latających Sztyletów, czy może jeszcze coś innego?
- Nie. Sfera służy do ukrywania bitew między Flame Hazes a Crimson Denizens przed wzrokiem mieszkańców Ziemi. Dla zwykłych ludzi i pochodni potraktowanych tą techniką czas się zatrzymuje, ale nie ma ona wpływu na istoty posługujące się mocą egzystencji. Kwestia jest taka, czy któryś z was kwalifikuje się jako zwykły człowiek.
Głowa uniosła się do góry, spoglądając w niebo, zaś Człowiek-Pająk, popadł w chwilowe zamyślenie, podpierając swoją brodę prawą dłonią.
- Ciężko stwierdzić, Ruda. Szczególnie biorąc pod uwagę, że moja i twoja definicja zwykłego człowieka może być zupełnie różna, z powodu takiej błahostki jak pochodzenie z różnych uniwersów. Z tego co mówisz, wnioskuję, że to jakaś forma magii. Bariera, iluzja, czy też jeszcze coś innego. Z magicznym mumbo-jumbo mam niewiele wspólnego. W sumie regularnie widuję Doktora Strange’a, ale to wszystko.

- Nie zdarzyło się jeszcze, żeby Strefa sama w sobie stanowiła zagrożenie dla objętych nią osób. Po kilku dalszych słowach wyjaśnienia Shana zwróciła się do wszystkich - Jeszcze jakieś zastrzeżenia? i nie czekając odpowiedź nie wykonując żadnego zauważalnego ruchu pokryła czerwienią obszar o promieniu kilkuset metrów. Źdźbła trawy przestały falować na wietrze, zwierzęta zatrzymały się wpół kroku, powietrze stało się jakby cięższe. Mimo ostrzeżenia o użyciu techniki większość członków grupy było zaskoczonych i instynktownie zareagowało przyjęciem postawy obronnej. Ninja z Konohy również zachowali zdolność poruszania, zapewne dzięki dużym ilościom chakry pulsującej w ich ciałach. Spider-Man także zdawał się odporny na działanie karmazynowej emanacji która zawładnęła krajobrazem, choć czy zawdzięczał to sobie, symbiontowi, interwencji Envoy’a, czy też czemuś zupełnie innemu, pozostawało zagadką trudną do rozwikłania, przynajmniej na chwilę obecną. Czarny Pająk rozejrzał się uważnie wokoło, podziwiając wprowadzone przez ognistą artystkę zmiany. Po kilku sekundach Shana przerwała test, a Spider-man skomentował:
- Marzenie każdego Rosjanina. Żelazna Kurtyna. Hm. Albo mi się wydaje, albo wszyscy wciąż się poruszamy, czyli funkcję drugorzędną można wyrzucić do kosza. Czy to przenośne disco ma jeszcze jakieś inne właściwości oprócz ukrywania naszych przyszłych potyczek? Da się opuścić tą dyskotekową kulę bez twojej zgody, lub zniszczyć jej ściany?
Parker był żywo zaintrygowany dokładnym ustaleniem możliwości magicznej emanacji.
- Strefa nie ma fizycznych ścian i teoretycznie można z niej uciec. Jednak w praktyce tej techniki używa się w większej skali, jednorazowo obejmując na przykład całą dzielnicę miasta. - za zgodą Alastora Flame Haze wyjaśniała dalej - Natomiast ludzie na zewnątrz strefy całkowicie ją ignorują i nie mogą przekroczyć jej granic. To ograniczenie oczywiście nie dotyczy ani Flame Hazes ani Denizens. - biorąc pod uwagę fakt, że ninja z tego uniwersum zdawali się walczyć nie w pojedynkę, a w większych formacjach Shana dodała - Czy dotyczy ninja trzeba będzie sprawdzić w praktyce, ale wydaje się że w czasie bitwy nie będziemy musieli się martwić o posiłki. Z mojej perspektywy najważniejszy jest fakt, że po walce zwycięzca ma czas na naprawienie zniszczeń i zapalenie pochodni. - Chwilę później padło pytanie co Shana rozumie przez "pochodnię", na co długowłosa odpowiedziała w kilku dobitnych słowach.

Kilka godzin później obserwując z ukrycia starcie na moście Shana musiała z niesmakiem ale i pewną satysfakcją przyznać, że sposób walki ninja miał wiele analogii do podejścia aroganckich i zwykle zazdrośnie kultywujących swój specyficzny image Denizens do pojedynków z Flame Hazes. Przeciwnicy zdawali się wybierać pewien, z braku lepszego określenia, motyw przewodni i trzymać się go przy wyprowadzania kolejnych ataków. I tak na przykład motywem przewodnim bladego mężczyzny o gadzich oczach były węże, czyli w walce z nim należy spodziewać się błyskawicznych ataków, trucizn i być może jakiejś formy regeneracji. Z kolei kapitan Tenzou od razu kojarzył się z drzewami, co sugerowało nacisk na możliwości defensywne.

Na wzmiankę Spider-mana o leżakach i popcornie Ogniste Oczy, Włosy w Płomieniach bezgłośnie dała do zrozumienia, że w obecnej sytuacji ona również uważa, że nie ma potrzeby włączać się do walki, skoro istnieje szansa, że cel misji padnie bez wykonania przez drużynę żadnego ruchu.
- A jeśli nie, to o ile łatwiej przyjdzie nam obezwładnić lub zabić zmęczonego ninja? - szczególnie, że bitwa miała potencjał do zostania zaliczoną do kategorii intensywnych.
 
Magnificate jest offline  
Stary 16-08-2009, 01:00   #29
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Chociaż sylwetki stojących na moście zdawały się promieniować wręcz piknikową atmosferą i przyjaźnią do wszystkiego co żyje, każda osoba, która kiedyś spotkała się z żądzą mordu, mogła wręcz się nią teraz udławić. Pan w czarnych włosach był latarnią tego uczucia pośród spokojnej zieleni, a masywne płaszczydło...masywne płaszczydło zdawało się być chłodniejsze, bardziej wyzute z uczuć, ale nie ustępowało swojemu przeciwnikowi w chęci wywleczenia jego wnętrzności na wierzch. Konwersacja między ninja trwała nadal, jakby nigdy nic. Zawierała w sobie między innymi skinienie głową długowłosego, wskazujące na wesoło serfującego po niebie maga zabijakę, zupełnie jakby pytając "och jej, Ty też przyprowadziłeś przyjaciół, ku ku ku?". W końcu, odziany w czerwone chmury powoli skierował swoją dłoń do chusty zasłaniającej jego usta, zdzierając ją i odsłaniając...dość nienaturalną dolną połowę twarzy. Ciężko było jednak jej się przyjrzeć, nie tylko ze względu na odległość dzielącą podglądaczy od ich celu, ale również fakt, że z dziką gracją rzucił się do tyłu, decydując się najwyraźniej na zwiększenie dystansu pomiędzy sobą a parą wrogów, którzy bez cienia zwłoki rzucili się w pogoń. Napotkali jednak niespodziewaną trudność pod postacią miliarda igieł, wystrzeliwanych z ust uciekającego, który pokrył całą szerokość mostu rzeką miniaturowej śmierci...która pogoń spowolniła jedynie nieznacznie. Choć zdawało się to absurdalne nawet dla części naprawiaczy światów, blady człowiek unikał pocisków bez zbytniego wysiłku, zupełnie jakby przeciskanie się w minimetrowych przestrzeniach pomiędzy niemalże niedostrzegalnymi dla ludzkiego oka obiektami było jego rozgrzewką przed codziennym treningiem z piekła rodem. Nieco bardziej akceptowalny dla światopoglądu bohaterów był okularnik, który nawet wyprzedził swojego towarzysza, opierając się głównie na swojej świecącej na niebiesko dłoni, która najwyraźniej dezintegrowała wszystko, czego dotknęła. Przewaga igłomiota nagle stała się błaha i mizerna. Jednak, na wszystko było rozwiązanie. W tym wypadku, brzmiało ono...
Więcej igieł.
Gdy już płaszczydło dotarło do brzegu, a siwowłosy mściciel ze swoją morderczą prawicą był niebezpiecznie blisko, powietrze przeszyły trzy obiekty, kojarzące się z...granatami kasetowymi. Owe tajemnicze prezenty otrzymali odpowiednio wężowiec, okularnik i...niebochodny Jack. Zabawki eksplodowały, wyrzucając kolejną porcję ostrych przedmiotów. I tak, Kabuto z małpią zręcznością skoczył w bok i potężnym pchnięciem wbił kunai w drewno, wykorzystując most jako naturalną tarczę. Mniej przemyślany ruch wykonał Orochimaru, również skacząc w przepaść, jednak...bez żadnych środków zapobiegających kąpieli w ostrym nurcie rzeki. Najgorzej i tak miał Jack, który chociaż zdołał wykonać na swoim mieczu manewr który doprowadziłby do ataku śmiertelnej zazdrości zarówno Tony'ego Hawka jak i Kelly'ego Slatera, blokując gros metalowej fali ostrzem swojej broni, poczuł kilka ukłuć, które były niegroźne...a przynajmniej tak się zdawało na początku, gdyż po chwili pojawił się dziwny odpływ sił, odrętwienie i uczucie, które krzyczało-"ZOSTAŁEŚ ZATRUTY, MEDYK, NA BOGÓW, GDZIE JEST MEDYK!?"
Medyk aktualnie wypluwał igły, które chwycił między zęby podczas swojego dzikiego manewru defensywnego. Nie miał czasu na zachwycanie się swoimi umiejętnościami, gdyż Sasori, który przyjął postawę przypominającą skorpiona, odsłaniając dziwaczną twarz na swoich plecach, z której wyłaniało się metalowe żądło, z ofiary stał się łowcą, napierając na okularnika bezlitosną kombinacją pchnięć żądła i strumienia igieł, sprowadzając biedaka do totalnej defensywy. Nawet laik mógłby stwierdzić, że wystarczył jeden błędny krok, jeden zbyt krótki lub długi oddech, by zmniejszyć liczbę walczących o jeden. W końcu ninja spróbował uciec od swojego prześladowcy odskakując do tyłu, jednak...jednak ten tylko na to czekał. Kolejny granat został wystrzelony, a medyk nie miał najmniejszej szansy na unik. Żadnej. Musiałby przywołać w trzy mrugnięcia jakąś niezwykłą tarcze, wyteleportować się solidny kawałek dalej, lub zapaść się pod ziemię. Dzielny okularnik wybrał opcje numer trzy, pozostawiając po sobie tylko dziurę godną kreta. W czasie krótszym niż procesy myślowe większości istot, jego ręka rozorała glebę, ponuro kierując się w stronę żądła czerwonochmurkowca. Ten jednak najwyraźniej nie pierwszy raz spotykał się z czymś takim, gdyż bez cienia wahania cofnął swój oręż i już miał zrobić coś niedobrego i wróżącego okularnikowi rychłą śmierć, gdy stało się coś, czego NIKT się nie spodziewał.
Po przeciwnej stronie Sasoriego, z ziemi wyskoczyła głowa, z ust której wystawał długi i prawdopodobnie diablo ostry miecz, który rozciął odzianego w chmury na pół, w sposób jaki rozgrzany nóż tnie kopertę. Orochimaru najwyraźniej niewiele miał wspólnego z ludźmi. Albo chociaż kręgowcami.
Czy to był koniec walki? Nie. Najwyraźniej w tym świecie normą było unikanie śmiertelnych ataków o krawędź włosa, gdyż z wnętrza niszczonego...drewnianego konstruktu? wyskoczył przystojny, czerwonowłosy młodzieniec, z nieco znudzonym wyrazem twarzy. Nie tylko para drążących podziemne tunele ninja miała asy w rękawie.
Pytaniem było, czy siedzący w krzakach pozwolą im dalej prezentować coraz to bardziej absurdalne manewry i czy zainteresują się swoim towarzyszem, któremu jakby robiło się gorzej...
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!

Ostatnio edytowane przez Nemo : 16-08-2009 o 02:54.
Nemo jest offline  
Stary 17-08-2009, 22:42   #30
 
Ayame's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayame nie jest za bardzo znany
No to w końcu opuściliśmy to spotkanie i... no proszę, atmosfera jak na spacerku w sobotni wieczorek. Wszyscy radośni, cieszący się życiem... Coś co w jej wymiarze zdarzało się niezwykle rzadko. A przynajmiej tak było w przypadku ludzi, z którymi miała do czynienia. Demonów było na pęczki. Do licha- tak dużo, że nie miała problemów z wyborem okazów, by przyozdobić ścianę( a wybierała same perełki- niektóre osobiście wycięła prawie zupełnie). Była nieco zaskoczona, ale i szczęśliwa. Po raz pierwszy mogła odpocząć. Nawet gadatliwość Mauricego nie przeszkadzała. Aż tu nagle zza krzaków wyłoniła się trójka ninja. I zaczyna się walka. Kurwa. Chociaż... Kto powiedział, że musi się mieszać? Ma przecież znaleźć tego lisowatego typka(demon czy jej przeczucie to zboczenie zawodowe?), czyli... nie musi się wysilać. A wojownikom może by i się przydała gitara, nie mówiąc o obronie, jeżeli sprawy wymknęłyby się spod kontroli. Broń od razu pod ręką a zamknęła by przy okazji Maurice`a. Same plusy. Beatrice wyciągnęła gitarę i zaczęła grać utwór "8th commandment" zespołu Sonata Arctica- jednym z jej ulubionych zespołów(mają niezłą gitarę- według niej) i przegrała walkę... aż towarzysz oberwał. No cóż- było się nie pchać, gdzie nie prosili... Teraz pozostało czekać na medyka.
 
Ayame jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172