Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2009, 21:45   #7
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Scorpion obserwował poczynania gówniarza bez zbędnego entuzjazmu. Właściwie było mu całkowicie obojętne, czy młody coś znajdzie, czy ktoś mu rozwali łeb szpadlem. Czasy, w których przywiązywał się do towarzyszy dawno już minęły, a Kociak był tylko wkurzającym smarkaczem.

Ten smarkacz zakradł się do cukierni, by po chwili stanąć twarzą w twarz z jakimś obszczymurem. Niestety zrobił najgłupszą rzecz jaką mógł zrobić w tej chwili. Najemnik widział doskonale ruch ręką bandyty sugerujący, dzieciakowi, żeby spadał. Ten zamiast spokojnie odejść i przekazać parę informacji ludziom, którzy mogli coś zdziałać, wolał pozbawić ich elementu zaskoczenia i popisać się swoim "heroizmem".

Wyciągnął nie wiadomo jak zdobyty pistolet i strzelił w bebechy temu frajerowi, a następnie zaczął uciekać (a jakże by inaczej!) w ich kierunku. "Prawdziwy popis odwagi smarku."

Ant, któremu najwidoczniej zrobiło się szkoda gówniarza, wyciągnął starego Winchestera i wyszedł na zewnątrz. Niestety zamiast rozwalić tamtego gnoja zaczął krzyczeć jakieś bzdury, zakończone dziwnym pytaniem. "Czy on jest ślepy i nie widzi co się tutaj dzieje?" Scorpion z minuty na minutę coraz bardziej się zastanawiał co właściwie tutaj robi. I zawsze dochodził do tego samego wniosku. Gdyby nie chodziło o Schultza już dawno byłby po drugiej stronie kraju.

Bandyta nie przejawiał chęci do współpracy i uznał, że najrozsądniejszym wyjściem będzie ucieczka. Niestety dla niego kule ze strzelby kierowcy były szybsze i rozerwały sporą część pleców tego durnia. Po kilku chwilach wycia ktoś wciągnął go do cukierni.

Najemnik spojrzał w lewo. W stacyjce tkwiły kluczyki. Bardzo go kusiło, żeby odpalić Hummera i wynieść się z tego śmierdzącego miasta. Gdyby to nie był Schultz... Nie było innego wyjścia. Założył na rękę kastet, chwycił mocniej Garanda i wyszedł z Hummera.

Nie odezwał sie ani słowem do czasu, gdy nie znalazł sie obok Kociaka. Chwycił go mocno za koszulę i spokojnym, ale stanowczym tonem powiedział:

- Brawo gówniarzu. Szkoda, że jeszcze fajerwerków nie odpaliłeś, żeby czasami nas nie zauważyli. Wracaj do samochodu.

Po tych słowach rzucił go w stronę auta i nie patrząc na efekt swoich poczynań dodał sam do siebie:

- Bezużyteczny gnojek.

Scorpion spojrzał na Anta wzrokiem pod tytułem "Coś się nie podoba?" i pokazując, żeby ten ruszył za nim podszedł ostrożnie pod cukiernię, stając pod szybą wystawową, ale tak by nie być widocznym ze środka. Właściwie nie miał żadnego pomysłu. Zakraść się już nie można, a cholera wie ilu ich tam siedzi w środku i co mają do dyspozycji. Pozostawały tylko dwa wyjścia. Samobójczy szturm odpada.

- Słuchaj - odezwał się do Anta. - Czy ci sie to podoba, czy nie, robimy po mojemu. Plan jest prosty. Ja zajmuję ich od frontu, a ty starasz się znaleźć jakieś kuchenne drzwiczki, albo chociaż tunel wentylacyjny. Wiesz, jak na tych głupich filmach. Potem walisz do tych kretynów od tyłu. Tylko już więcej ich nie pytaj czego tu szukają!

Gdy kierowca odszedł, Scorpion nie chcąc marnować zbyt wielu naboi, dopóki jego towarzysz nie znajdzie się na odpowiedniej pozycji, postanowił najpierw zagadać tych idiotów.

- Eee, głupki! Pewnie jeszcze tego nie wiecie, ale za chwilę będziecie wyglądali jak wasz kolega! Może zaoszczędzicie nam amunicji i się poddacie?!

Charyzma nigdy nie była jego mocną stroną...
 
Col Frost jest offline