Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2009, 16:35   #11
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Zarówno grube ubranie jak i żar bijący z kominka nie pomagały, było mu zimno. Od wielu dni. Z ubrania zrezygnował kilka dni temu, przyciągało zbyt wiele uwagi. Nie pomogło, choć ku jego zdziwieniu wciąż mu było tak samo zimno. Chociaż mógł siedzieć przy dającym światło w ciemnej izbie tawerny kominku. To minimalnie pomagało.
I alkohol. Właściciel właśnie przyniósł mu butelkę wódki. Krótkim gestem odprawił człowieka z chciwym wyrazem twarzy. Yajwin nie dziwił się jego chytrości. Biorąc pod uwagę opłakany stan jego lokalu i jego chudość, łatwo było wywnioskować stan jego sakiewki.
Choć to mogły być tylko pozory. Tawerna była zapełniona ludźmi, pijący na umór marynarze wypełniali pomieszczenie swą obecnością jak i pijackim śpiewem. Także specjalnie dla zmęczonych długim rejsem mężczyzn znajdowało się tam wiele kobiet świadczących swe usługi. Pytaniem było czy pracowały na własny rachunek czy dla właściciela.
Z drugiej strony port był otwarty tylko przez krótki okres gdy nie było sztormów.


Człowiek rozejrzał się po zebranych, choć już wiedział, że nic tu po nim. Od dawna chodził po tawernach, targach, karczmach w poszukiwaniu kogoś kto sprawi, że magiczna krew w jego żyłach ociepli się. Nawet odwiedził uniwersytet pytając o magów, profesorowie wyśmiali go i kazali przepędzić kijami. Ciągle bezskutecznie szukał, ciągle czuł tylko przenikający ciało chłód.
Wilk twierdził, że się przyzwyczai. Miał po części rację, po wyjściu z lasu myślał, że zamarznie. Teraz czuł tylko bardzo nieprzyjemny chłód. Oczywiście Wolanta, lub jak sam siebie nazywał czarodzieja Wolanata, tu nie było. Straże wpuszczą obdartusa z lasu ale wilka już nie. Z tego co pamiętał wiekowy magik walczył z starcem, lecz ten zamiast go zabić uczynił z niego swego sługę, za karę zamienił w zwierzę. Wilk nie chciał powiedzieć nic więcej.


Napił się, ciepło na chwilę rozlało się po jego ciele. Przygotował się na ból, jego mistrz nie pochwalał tego typu zachowań i karał je surowo. Nic się nie wydarzyło, mógł pić dalej, rozkoszować się chwilami ciepła. Choć wiele pań chciało mu zapewnić ciepło, ufał butelce, miał pewność, że zadziała. Pił dalej.


Magia, szalony czarnoksiężnik szukanie obdarzonego odeszło, było przykryte alkoholowym upojeniem. Los patrzącego tępo w stół człowieka odmienił się lekko.


-Naprawdę chcesz do niej iść?
-No mówię, syn mi się urodził wróżbę tradycja nakazuje przeprowadzić.
-Głupie prostaki w zabobon wierzące.-Powiedział głos innych od pozostałych dwóch. Po czym wstał dając Yajwinowi znać gdzie odbywa się rozmowa.
-A idź. Jak mówiłem to tradycja. Oczywiście nie wierzę w te wszystkie czary. Ale tradycja to tradycja.
-Ale do niej? Stara była dobra, ona pasowała do zawodu widać po niej miała doświadczenie. Jak zmarła to tej młodej nie wierzę, za młoda na wiedźmę i na wiedźmę nie wygląda.
-Może tak może nie. Tak czy siak piwo mi się skończyło a nie mam nic przy sobie idę. Najwyżej w drodze do domu pogadamy.
Obaj wstali, otępiony alkoholem umysł nie mógł poderwać szukającego. Pustym wzrokiem patrzył jak wychodzili.
To jest to!-Usłyszał w myślach skrzeczący głos starca.-Ona może oddać życie w zamian za moje.
Nagle wytrzeźwiał i tak samo szybko przyszedł kac.
Ale, ale ja nie wiem gdzie iść, to przecież kobieta, ja nie mogę, nie chcę!
Chcesz i zrobisz to, nie muszę przypominać ci o konsekwencjach.
Czuł lekki ból, który z każdą chwilą stawał się mocniejszy.
Tak mistrzu zrobię to.
Dobrze, nie wszystko stracone, idź do oberżysty. Może on wie.
Ból zniknął, podszedł do lady.
-O kim rozmawiała tamta dwójka przy stoliku?
-O kobiecie.- Odpowiedział obojętnie.
-To wiem. Szukam jej.
-To nie jest kobieta jakiej szukasz, te tutaj z pewnością lepiej ci pomogą.- Właściciel szpetnie uśmiechnął się.
-Potrzebuje jej porady.
-Aaaa, to zmienia postać rzeczy. Jak cenna jest ta porada.- W teatralny sposób zajął się czyszczeniem brudnej szklanki. Na pewno nie zależało mu na czystości wszystkie pozostałe byłu brudne.
Kilka monet wylądowało na ladzie. Barman szybkim ruchem schował je.
-Za miastem. Nie daleko, tuż za południową bramą. Dom na skraju lasu. Tylko tyle wiem. Nocą bramy są zamknięte, nie przepłyniesz bo zamarzniesz, z twoim sprzętem utoniesz. Chcesz pokój?
Odmów.-Odezwał się starzec.
-Nie, poradzę sobie.
-Jak tam chcesz.
Powiedział do pleców Yajwina.
Jak mam wyjść z miasta?
Spytał starca, lecz ten milczał. Ruszył w kierunku południowej bramy, idąc w ciemności między zaniedbanymi budynkami. Spojrzał na niebo, do otwarcia bram jeszcze dużo czasu, zaś starzec nie będzie czekał, a on sam zrobi wszystko by go nie zdenerwować.
 
Matyjasz jest offline