- Kociak! Wyłaź w tej chwili!- krzyknął Ant z drzwi cukierni. Rozpromieniony chłopak wymaszerował dziarsko z Hummer'a. Rzucił okiem na stację i stanął w teatralnej pozycji przypominającej żałosną karykaturę Clint'a Eastwooda. Splunął na ziemię.
- Skopaliśmy im tyłki, nie?
- Nie. Znasz tu jakiegoś konowała w okolicy? Ona chyba umiera...
Dopiero teraz Kociak zauważył, że Ant niesie na rękach omdlałą, zakrwawioną, półnagą dziewczynę w podartych ciuchach. Twarz, czarna kamizelka kierowcy była zakrwawiona, tak jak jego buty zostawiające na ziemi czerwonobrudne ślady oraz ręce. A potem się przebiorę i umyję, pomyślał Ant. |