Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-08-2009, 22:37   #11
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Scorpion wiedział, że te głupki nie spodziewały się takiego "oświadczenia", ale ich reakcja była chyba najlepszą z możliwych.

- Co robimy? Co robimy? - doszło do uszu najemnika. Te skurwielki są mocne tylko w gębie i ewentualnie w starciu ze staruszkami i dziećmi. W prawdziwej walce nie są już takimi chojrakami.

- Zamknij ryj i kurwa zacznij strzelać! - ktoś krzyknął. Więc jednak jest jakiś twardszy zawodnik. A może po prostu za dużo Tornada dzisiejszego ranka?

Bandito nie miał czasu zastanawiać się nad tym mankamentem, bo nad jego głową zaczęły świstać kule przeróżnej maści. Scorpion w połowie siedząc, w połowie leżąc został obsypany kawałkami szkła z szyby wystawowej, ale poza tym nie doznał żadnego uszczerbku. Ci idioci marnowali amunicję, a on siedział bezpieczny jak u mamy i śmiał się z nich. Gdy wyczerpali magazynki, kanonada ustała.

- Candy, sprawdź to! Jeśli ten chuj dalej tam jest to... To dobij skurwiela! - ktoś rzucił. Zabijaka był już pewien. To nie odwaga. To prochy.

Drzwi ze sporą siłą otworzyły się i trzasnęły o ścianę, aż wyleciała z nich szyba. Na ulicy pojawiła się jakaś dziwka. Była brzydka jak noc i pewnie dlatego wyhodowała sobie na głowie ten irokez, żeby odciągał uwagę od innych części ciała. W rękach miała... pręt.

- Cześć - powiedział spokojnie Scorpion, gdy odwróciła się w jego stronę. Zdążyła tylko otworzyć szerzej oczy zanim najemnik przywitał ją strzałem ze swojej Beretty. Fryzura, która tak bardzo przyciągała wzrok chyba pomagała również w celowaniu, bo pocisk trafił prosto w czoło. Dziewczyna bez wydania jednego dźwięku upadła na ziemię. - Mówiłem, żebyście się poddali - bandito poinformował trupa.

- Zajebać skurwysyna!

Pociski znowu przeszywały powietrze nad głową zabijaki, by za chwilę znowu przestać.

- Urywamy się stąd! Ty i ty, za mną! Reszta osłania. Wykończcie gnoja i spotkamy się na rozjazdach!

Znowu ten sam zaćpany głos. Pewnie ich lider. Głupie dzieciaki. Przecież i tak wszyscy zginą. Po co zadawać sobie tyle trudu? Zanim ci "gangsterzy" zdążyli przeładować magazynki, Scorpion usłyszał kroki jakby ktoś opuszczał pomieszczenie. Chyba kierował się do jakiegoś tylnego wyjścia. Już miał się wychylić i nie pozwolić na to, ale akurat w tej chwili wznowiono ostrzał. Facet zwiał!

Tym razem strzelały już tylko dwie lufy. A zatem "pan boss" zabrał jedną spluwę ze sobą. Gdy ci kretyni po raz kolejny zabrali się za przeładowanie broni, najemnik postanowił działać. Dźwignął się z ziemi i na klęczkach wycelował ze swojego Garanda. Zauważył trójkę ludzi. Dwóch miało broń. Miał parę sekund zanim tamci znów będą mogli odpowiedzieć ogniem.

Wycelował i nacisnął spust. Pierwszy z nich złapał się za gardło. Bandito uśmiechnął się pod nosem. Nie lubił zadawać szybkiej śmierci. Niech skurwiel sie trochę pomęczy przed zejściem z tego świata. Nie obserwował jednak swojej ofiary, od razu wycelował w drugiego pajaca. Kolejne dwa pociski i facet leżał na ziemi z dwoma kulami w klatce piersiowej.

Pozostał jeszcze trzeci. Jeden z tych, którzy mieli spluwy. Akurat skończył przeładowywać, więc zaczął pruć w coś co kiedyś było wystawą. Scorpion padł na ziemię i przysiągłby, że kule dotknęły jego włosów. Ten dureń walił jednak w wystawę, a nie zwracał w ogóle uwagi na drzwi. Najemnik przeczołgał się do trupa suki, którą załatwił wcześniej. Spokojnie wycelował i pociągnął za spust po raz ostatni. Gówniarz upadając na ziemię pociągnął jeszcze serię po ścianie i suficie, po czym pozwolił by jego mózg wypłynął na podłogę.

Bandito pewnym krokiem wkroczył do cukierni. Przy wejściu leżał facet bez pleców, którego wcześniej ściągnął Ant, po lewej od wejścia martwy już kretyn, wciąż trzymający się za gardło, a po prawej ten, który zginął ostatni. Gdzieś pomiędzy nimi wciąż ruszał się głupek, który dostał dwie kulki w płuca. Zabijaka podszedł do niego i z uśmiechem maniaka na ustach wymierzył mu kilka kopniaków, a następnie przyłożył lufę Beretty do jego głowy i strzelił.

Po wszystkim usiadł na stole i rozejrzał się. Niestety na tych obsrańcach nie zdobędzie amunicji do swoich spluw. Gnoje wszystko wystrzelały. Gdy tak rozmyślał uchyliły się drzwi prowadzące na zaplecze. Scorpion wymierzył w tamtą stronę pistoletem, ale to był tylko Ant. Chociaż z zakrwawiona twarzą.

- No co tak długo? - przywitał go najemnik. - Nie mogłem się ciebie doczekać to sam zacząłem imprezę.
 
Col Frost jest offline  
Stary 09-08-2009, 23:01   #12
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
Widzę, że czysto. Dobra robota S.
Wybacz, że nie podam Ci ręki, ale właśnie wydrapałem nią ślepia jednemu z tych sukinsynów.
Mamy problem, ich szef właśnie spierdala, musimy się pospieszyć. Wybiegł parę sekund wcześniej tylnym wejściem korzystając z tego, że jeden z jego przydupasów rzucił się na mnie.
Na tyłach dogorywa wykrwawiajaca się kobieta, której wypadało by pomóc. Może Kociak z nią polezie do pobliskiego doktora czy coś.
To co? Biegniemy do Hummer'a czy gonimy szefa skurwieli z buta?
 
DeBe666 jest offline  
Stary 10-08-2009, 07:59   #13
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Spokojnie - odpowiedział Scorpion. - Mieliśmy zabezpieczyć teren i to zrobiliśmy. Ściganie tego śmiecia to nie nasza działka. Na kierowcę ambulansu też nie wyglądasz, ale jak ci tak zależy możesz odwieźć tę sukę do jakiegoś doktorka. Ja muszę zadzwonić.

Najemnik wstał i spokojnie podszedł do miejsca, gdzie na ścianie wisiał staroświecki, czarny telefon. Podniósł słuchawkę i usłyszał sygnał oznajmiający, że aparat jest sprawny. Wykręcił numer tak szybko, jak tylko pozwalała na to obrotowa tarcza.

- Mac? Cześć, tu Scorpion. Słuchaj, jest mały problem. Schultz nie będzie zadowolony.

- Pan Schultz! Dla ciebie to jest pan Schultz! - odpowiedział mu głos w słuchawce.

- Dobra, dobra. Pan Schultz nie będzie zadowolony.

- Co się stało? Mieliście proste zadanie.

- Hmm... No więc... - i bandito opowiedział całą historię, wiedząc, że za 5 minut, kiedy Mac wszystko opowie swojemu szefowi, ten wpadnie w prawdziwy szał.
 
Col Frost jest offline  
Stary 10-08-2009, 12:32   #14
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
- Kociak! Wyłaź w tej chwili!- krzyknął Ant z drzwi cukierni. Rozpromieniony chłopak wymaszerował dziarsko z Hummer'a. Rzucił okiem na stację i stanął w teatralnej pozycji przypominającej żałosną karykaturę Clint'a Eastwooda. Splunął na ziemię.
- Skopaliśmy im tyłki, nie?
- Nie. Znasz tu jakiegoś konowała w okolicy? Ona chyba umiera...
Dopiero teraz Kociak zauważył, że Ant niesie na rękach omdlałą, zakrwawioną, półnagą dziewczynę w podartych ciuchach. Twarz, czarna kamizelka kierowcy była zakrwawiona, tak jak jego buty zostawiające na ziemi czerwonobrudne ślady oraz ręce.
A potem się przebiorę i umyję, pomyślał Ant.
 
DeBe666 jest offline  
Stary 10-08-2009, 21:44   #15
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Ulica dopalała się. Walka gasła. Adrenalina spływała z żył. Lufy przestawały dymić.
Niezrozumiale.

- Kociak, znasz tu jakiegoś konowała w okolicy? Ona chyba umiera... - Chłopak spojrzał przerażony na kobietę. Przypadkową ofiarę szkarłatnej codzienności.
- Jest.. znaczy był.. klinika w Detroit... Co Ty kuźwa ludzi nie słuchasz? Spłonęła kilka tygodni temu. Lekarze są chyba w kilka budynków obok, ale ja nie jestem pewien.. i to na drugim końcu dzielnicy prawie.. - Chłopak zastanowił się przez chwilę. Wydawało się, że zależy mu na życiu dziewczyny. Dziwne. - I jest jeszcze konował Ricks.. blisko, z dwie przecznicę stąd.. ale to chyba zły pomysł.. bo tam trzeba sypnąć gamblami, a jak nie masz.. to wiesz on wycina nerkę, wątrobę czy co tam się ma.. w ramach zapłaty. Świr, kurwa... To, co robimy?
Ant otworzył usta.
Ryk motoru.
Oddalający się z każdą sekundą.
Trup, któremu udało się przeżyć.
Lider gangerów oddalał się. Z wyrokiem śmierci na karku. Z wyrokiem, który w końcu go dopadnie.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline  
Stary 10-08-2009, 22:06   #16
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
Pierdolę to. Chodź zatańczyć skurwielu.
- Kociak, zabierz ją do tego Ricks'a. Masz tu mój nóż- Ant wręczył młodemu zimny, metalowy przedmiot.
- Jeśl...Jak wrócę chcę widzieć tę damę całą i zdrową. Nie wiem jak przekonasz Ricks'a. Powiedz, że młoda jest szychą w hierarchi Schulz'a i stary później osra go gamblami, postrasz konowała nożem albo oddaj swoją nerkę. Dziewczyna ma być zdrowa. Jeśli przyjdzie Scorpion, powiedz mu, że ścigam zbiegłego lidera buców. Oczywiście pan S wyładuje całą wściekłość na tobie, ale tu znów do opowieści wkracza nóż, którym masz się obronić. Wierzę w ciebie. Odmaszeruj.

Kierowca
zostawił Kociaka na chodniku z krwawiącą dziewczyną i wgramolił się do Hummer'a. Szybko odpalił samochód i z piskiem opon rzucił się w pościg za gangerem na motorze.
Niech Scorpion mówi co chcę. Dopadne kutasa i wyduszę z niego wszystkie informację. To nie była zwykła napaść. Nikt nie jest tak głupi by ot tak robić meksyk na terytorium Schulz'a. On coś wie. Ma cel. Motyw.
 
DeBe666 jest offline  
Stary 10-08-2009, 22:29   #17
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Scorpion odłożył słuchawkę. Miał czekać w cukierni. Rozejrzał się po pomieszczeniu. W niczym nie przypominało tego miłego miejsca z opowieści jakie słyszał. Teraz za to o wiele lepiej komponowało się z resztą świata. Najemnik spojrzał na trupy leżące dookoła. Podszedł do wciąż trzymającego się za gardło padalca i przeszukał jego kieszenie. Nie znalazł nic cennego prócz paczki fajek.

Wtedy z zewnątrz dobiegł go odgłos silnika Hummera. Dźwięk szybko cichł, aż w końcu zniknął zupełnie. Ant pędzi pewnie teraz do jakiegoś łapiducha. Bandito nie wiedział w jakiego rodzaju rycerza chce się ten facet bawić, ale daleko tak nie zajedzie. Najpierw te przesłuchania na środku ulicy, teraz to. Brakowałoby jeszcze, żeby przed każdą walką wstawiał jakąś dłuższą walkę o szlachetności, honorze i braterstwie. Tak, to do niego doskonale pasuje.

Scorpion wyszedł wolnym krokiem na ulicę, która zaczęła się już zapełniać ludźmi. Wyciągnął jednego papierosa i zapalił go. Zaciągnął się głęboko po czym głośno wypuścił dym. Cieszył się, że nie jest w pobliżu Schultza, gdy ten przechodzi jeden ze swoich ataków szału. Nie wątpił, że i jemu się dostanie, ale to już dopiero gdy jego szef się uspokoi i wszystko przemyśli.

Najemnik rozejrzał się po ulicy. W miejscu, gdzie jeszcze niedawno stał czarny Hummer został już tylko Kociak z tą postrzeloną dziewczyną. To dokąd pojechał Ant? Widok dziesięcioletniego chłopca ledwo ciągnącego dorosłą kobietę po dziurawym chodniku był rozpraszający, ale bandito wreszcie olśniło. Ten głupek pojechał za tym śmieciem. Ciekawa jak wyobraża sobie ściganie motocyklisty Hummerem. Jak tamten pojedzie autostradą to tylko ropę zmarnuje.

Scorpiona jednak to nie obchodziło. Obserwował małego Kociaka usilnie starającego się zawlec tę kobietę do jakiegoś lekarza. Nie dawał mu wielkich szans na powodzenie. Ponownie zaciągnął się fajką.
 

Ostatnio edytowane przez Col Frost : 10-08-2009 o 22:32.
Col Frost jest offline  
Stary 14-08-2009, 10:46   #18
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Okolicę cukierni

Kociak złapał pokrwawioną kobietę za rękę i ciągnąc ją w stronę najbliższych zabudowań mówił.
- Spokojnie, tam jest doktor. Chodź ze mną, chodź.. on ci pomoże.
Scorpion, przypatrywał się temu, siedząc na rozbitym bruku i dopalając fajkę, wyciągniętą z kieszeni trupa.
Scena groteskowego filmu.
Najemnik, w poszarpanym kawałkami szkła garniturze, opierając się o karabin palił papierosa. Obok leżał trup młodej kobiety z przestrzeloną głową. Dalej z wyrazem przerażenia na twarzy.
Za nim stał zniszczony budynek. Poprzestrzelany szyld "Cukiernia Pani Mayo" zwisał smętnie. Sama Pani Mayo leżała w głębi w całym tym stosie ciał i śmierci.
Już nie będzie ciastek. A Ted lubi ciastka. Ktoś straci głowę.

Ryk potężnego silnika.
Goście.


Czarny, stylowy wóz. Wizytacja Schultzów, jak się patrzy.
Scorpion wstał, otrzepał garnitur i wypluł spalonego do filtra skręta.
Na takich wizytach, trzeba się dobrze prezentować, za to mu płacą.
Styl i elegancja.
Krew i dymiące lufy.
Auto zatrzymało się przy barykadach. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn ubranych w czarne garnitury. Pierwszy podszedł do Scorpiona i spojrzał na niego spode łba.


Na Hagemończyku nie zrobiło to żadnego wrażenia. Nie takich już widział.
- Widzę, że nieźle działacie, ochroniarzyku. - Odezwał się i nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę ciastkarni.
Wszedł do środka. Pod butami chrobotało szkło.
Wolnym krokiem podszedł drugi z Schultzów.


- Jestem Wolf. Rozwiązuje problemy. A ty.. - Powiedział pokazując na zniszczoną ciastkarnie. - chyba masz jeden.


Pościg ulicami Detroit

- Gdzie on jest, gdzie on jest, do cholery?! - Ant ze złością uderzył w kierownice.
Istnieje kilka rzeczy niemożliwych. Włóż lufę rewolweru do ust, rozpaćkaj swój mózg na ścianie i przeżyj. Nie da się. Przynajmniej ja nie widziałem.
Nie, ten gość w Miami się nie liczy.
Nie da się dogonić ociężałym hummerem, zwinny motocykl w ruinach Detroit. Po prostu się nie da.
Zresztą, nie wiedział jak motocykl wygląda.
Nie wiedział, w którą stronę pojechał.
Nie wiedział, czy jedzie głównymi ulicami, czy ruinami.
Czy dalej sądzisz, że to mogło się udać?
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline  
Stary 14-08-2009, 23:44   #19
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Scorpion wciąż obserwował wysiłki Kociaka i odczuwał coś co w Hegemonii nazwaliby rozbawieniem. Nie było to jednak takie rozbawienie, jakiego doświadczyć mogą zwykli ludzie. Nie był to nawet przejaw wisielczego humoru. Był to przejaw hegemońskiego humoru, który jest o wiele bardziej "czarny". W końcu zlitował się nad smarkaczem i krzyknął w jego stronę:

- Nie łatwiej by ci było pobiec po lekarza? Myślę, że ta dziewczyna też byłaby wdzięczna, gdyby miała mniej zadrapań.

Najemnik jednak nie zauważył co gnojek postanowił zrobić, bo jego uwagę przykuł nadjeżdżający samochód. Piękna czarna, sportowa bryka podjechała do blokady. Nie było wątpliwości, że to ludzie Schultza. W sumie bandito odczuł pewnego rodzaju ulgę, że staruszek nie pofatygował się osobiście. Teraz wydało mu się nawet oczywiste, że nie pojawi się w miejscu, gdzie przed chwilą zmasakrowano kilka śmieci, które prawdopodobnie chciały zrobić to samo z nim.

Z samochodu wyłoniły się dwie osoby. Ten, który szedł pierwszy wyglądał na przewrażliwionego typa z syndromem wkurwienia. Spojrzał tylko spode łba na Scorpiona i powiedział:

- Widzę, że nieźle działacie ochroniarzyku.

W innych okolicznościach "ochroniarzyk" by mu odpowiedział, a może nawet zademonstrował swoje "działanie", ale póki co wolał nie dawać kolejnych pretekstów Schultzowi do rozwalenia jego łba. Ponury facet wszedł do cukierni, a do bandito podszedł drugi.

Ten wyglądał już lepiej, chociaż zupełnie nie pasował do otaczającego go świata. Czysty, wypachniony i w ogóle jakiś taki... sterylny. Typowy mafiozo. Spokojny, opanowany, wyglądający jakby go to wszystko niewiele obchodziło. Ale tak na prawdę jest wkurwiony, że hej. Przed chwilą dostał opieprz od samego Teda, więc teraz on zechce kogoś opieprzyć. A oczywiście Anta i Kociaka tu nie ma, więc opieprzy Scorpiona.

- Jestem Wolf - zaczął. - Rozwiązuję problemy, a ty... chyba masz jeden.

- Ja mam problem?! Słuchaj no... eee... Wolf, tak? Nie wiem kim jesteś, nie wiem jakie miejsce zajmujesz w organizacji i nie wiem dlaczego wysłano tutaj akurat ciebie, ale gówno mnie to obchodzi. Ja zrobiłem swoje. Teren miał być zabezpieczony i jest. Żywej duszy dookoła, prócz tej tam konającej suki. A to, że wcześniej ktoś sobie tutaj urzadził niezłą imprezkę to juz nie moja wina tylko tych osłów, którzy mieli stać przy tych barykadach. Więc im wmawiaj, że mają problem, jasne?

Wolfowi nawet powieka nie drgnęła. Patrzył nadal spokojnie na Scorpiona, a w końcu powiedział:

- Sprzątnij ten burdel.

- Już posprzątałem to za co mi płacą.

- Posprzątaj ten bałagan i okaż nieco szacunku mojej osobie - odpowiedział spokojnie Wolf.

- Wal się.

Mafiozo nadal nie wyglądał na zdenerwowanego. Westchnął tylko, wszedł do cukierni, a po chwili wyszedł z niej facet "Wkurw 24h".

- Jakiś problem? - spytał inteligentnie.

- Ty mi powiedz.

Zamiast odpowiedzi werbalnej, najemnik otrzymał to co ludzie w Hegemonii nazywają, "agresywnymi negocjacjami". Chociaż tak na prawdę to bajka. Żaden szanujący się bandito nie użyje takiego zwrotu. Słowa są za długie.

Scorpion poczuł falę ciepła na twarzy, a za chwilę leciał już do tyłu. Cios w szczękę był na prawdę mocny i szybki. W ostatniej chwili zabijaka odzyskał równowagę.

- Przenieś ciała - warknął tamten.

Najemnik podniósł ręce w geście "ok, nie ma sprawy", ale gdy przechodził obok faceta poczęstował go solidnym uderzeniem z łokcia w bebechy. Złośnik w ostatniej chwili się zorientował, więc zdołał nieco uniknąć ciosu, ale i tak mocno oberwał. Trzymając się za brzuch próbował złapać oddech, bandito z satysfakcją oświadczył:

- Sam sprzątaj, fajfusie.

Prawdopodobną bójkę przerwało pojawienie się Wolfa, który wyłonił się jak duch z cukierni i powiedział smutno:

- Zero klasy. Kompletnie zero klasy dawnych Schultzów.
 
Col Frost jest offline  
Stary 15-08-2009, 11:49   #20
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
Ant siedział w swoim Hummerze. Zaparkował auto na ulicy i palił jak smok. Może trzeba było puścić tego gnoja? Raczej go nie dogoni, a ten czas, który spędził na pościgu za dowódcą smarkaczy mógłby spożytkować na pomoc rannej dziewczynie. Z drugiej strony, omija go zjebka od ludzi Schulz'a, a nawet samego Ted'a, której zapewne w tej chwili obiektem był Scorpion.
Kierowca uśmiechnął się gorzko pod nosem,odpalił następnego szluga, wysunął shotguna za idealnie wymierzone kraty i czekał.
Widział, że go gonię. Miał przewagę, może jego smarkaty honor zmusi go, żeby zemścił się za udaremnienie rzezi w cukierni. Tacy jak on może są tchórzami, ale zawsze wykorzystują przewagę nad przeciwnikiem. Poczekam jeszcze chwilę, a nuż się wyłoni z jednej z obsranych ulic...
 
DeBe666 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172