WÄ…tek: Skrzydlaci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2009, 16:39   #130
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Zaczął biec, przeszedł do ewolucji, które tak lubił, które do tej pory gwarantowały mu zaskoczenie... które do tej pory tak często ratowały jego skórę. Odbił się od bramy.... i poczuł ból! Coś co swym kształtem i ciężarem mogło by iść w szranki z taranem uderzyło go w plecy. Dzikus zawył, zawył niemiłosiernie głośno, zawył potępieńczo...
Padł na ziemię, a gwiazdy które ukazały mu się przed oczyma tworzyły całe konstelacje. Wprawny astronom mógłby bez najmniejszego problemu odnaleźć wśród nich wielką i małą niedźwiedzicę, konstelacje Oriona... jak i konstelacje ogra Flegmaka. Uk jednak astronomem nie był. Otrząsnął się i miał wrażenie, że to już... po wszystkim, że zaraz wstanie po będzie walczył dalej... ot poślizgnął się na jakiejś skórce od banana, którą złośliwy los podsunął mu pod nogi...
Uniósł się na przedramionach i po chwili ponownie padł na chodnik... obezwładniający ból przeszedł przez jego plecy. Impuls zaczął się w kości ogonowej, a zakończył w czaszce powodując wstanie całej czupryny dzikusa.
- Ał! Wydobyło się mimowolnie po raz kolejny.

Uk jedyne co mógł zrobić to czule przytulić się do ziemi, którą i tak już obejmował. Ból kręgosłupa był obezwładniający. To co go uderzyło, miało zapewne siłę wiele, wiele razy przekraczającą siłę dzikusa.
Gdy to uczynił zrobiło mu się przyjemnie, jakoś tak miło. Chciał pozostać z zamkniętymi oczyma, chciał aby to uczucie go nie opuszczało, aby trwało wiecznie.... nie trwało.
Odgłos łamanych kończyn, oraz krzyk Asael skutecznie wybudziły go z odrętwienia... utraty przytomności? Nie był pewien.
Otworzył oczy, co zostało ukarane ponownie koszmarnym bólem rozchodzącym się po całym ciele... jednak zaczął widzieć już normalnie. Konstelacje gwiezdne stały się jakby odrobinę mniejsze... a po kilku kolejnych uderzeniach serca, zniknęły całkowicie. Ból kręgosłupa ustępował... czynił to u wiele wolniej, niźli mroczki przed oczyma... jednak ustępował... na całe szczęście.
Rozejrzał się... Zamknięty w sobie i uczuciowy zarazem Szaman, który jeszcze przed kilkoma chwilami starał się czerpać z życia to co najlepsze... teraz leżał na bruku... różnica pomiędzy nim a Ukiem była taka... iż Ukowi kręgosłup nie wystawał z ciała... Tamtemu niestety tak. Karmazynowa kałuża, która szybko rozrastała się świadczyła dobitnie o życiu, które właśnie przelewało się przez palce... Na konającego patrzyła też Szamanka... i te śmierć zdawała się ją poruszyć. Zdawała się być tak bardzo poruszona, że nie pomna o swe bezpieczeństwo, samobójczo ruszyła do walki.
Zanim była to uczyniła spojrzała na Uk'a... a w oczach jej dzikus odnalazł tyle żalu... iż nie podobnym było aby pomieściło go jedno serce.
Asael ruszyła ku hwale, glorii, ku swemu przeznaczeniu, ku swej śmierci...
Uk nie byłby pierwszym wojem plemienia, gdyby pozwolił aby byle baba odwalała za niego robotę... nawet zakładając iż tą babą była szamanką (nawet gdyby była i samą Mistess i tak by na to nie pozwolił).
Przełamują ból, przełamując strach podniósł się do kucek. Następnie z głośnym chrupnięciem kręgosłupa wstał na nogi... ból wykrzywił jego facjatę po raz kolejny i sprawił, że zawołanie bitewne stało się raczej zawołaniem o pomoc...
… Mimo tego jednak zaatakował... obojętnym mu było gdzie trafi... chciał ponownie ucapić się piekliszcza, dotrzeć do jakiejś miękkiej tkaniki... aby uderzyć... aby zadać ból... aby zabić.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline