Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2009, 18:22   #22
Aeth
 
Aeth's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetny
Beznadziejnie nudne i ciągnące się jak guma czekanie - które Sky cierpliwie przetrwała bez ani jednego skrzywienia na twarzy, nawet pomimo tego, że chciała jednak uniknąć zbliżającej się ulewy - jak na życzenie przerwało buczenie starego radia. Pierwsze wieści, jakie po krótkiej chwili przekazała grupie MJ wydawały się w miarę do przeżycia, choć w głowie dziewczyny od razu zapaliła się mała ostrzegawcza lampka. Może i wszystko wyglądało spokojnie, może i nie było z tymi trupami tak najgorzej, może i mogli w miarę bezpiecznie przeczekać nadchodzący żywioł, ale trudno było odpędzić się przewodniczce od myśli, że było to jak...
- Cisza przed burzą...
Cichy komentarz samoistnie wydobył się z jej ust. Nie skierowany do nikogo konkretnego, mógł równie dobrze w ogóle nie zaistnieć, bo i wyraz twarzy dziewczyny nie sugerował, jakoby Sky przejmowała się znaczeniem swych własnych słów. W końcu jak Vasqomb zechce tam wjechać, to wjedzie - i to pomijając, że na zawracanie i tak było już za późno. Droga prowadziła już tylko w przód.

Złe brzmienie kolejnych wieści skutecznie zaanonsowały rozgorączkowane ruchy MJ, lecz po usłyszeniu jej słów w nastawieniu Sky nic się w zasadzie nie zmieniło - nie zaklęła jak Vasqomb, nie ścisnęła mocniej żadnej broni, nawet nie zmieniła pozycji na bardziej bojową. Pośpiech może i był na miejscu, ale panika już zdecydowanie nie, a choć do tej drugiej jeszcze im sporo brakowało, Sky wolałaby dmuchać na zimne. Co będzie, jak wjadą na oślep prosto w pułapkę jakiegoś pomylonego gangu? Widok zwartych i gotowych Daytonów obstawiających boki ciężarówki był, tak czy inaczej, pocieszający, ale gangi miały to siebie, że na własnym terenie umiały ustawić się w odpowiednich pozycjach. Nie mówiąc już o tym, że były zapewne bardziej liczne...
Decyzja jednak nie należała do niej, a Sky nie miała w zwyczaju odwodzić innych od postanowionych zamiarów. Zresztą utrata dwóch zwiadowców byłaby niepowetowaną stratą, a na nie, nawet na końcowym odcinku podróży karawany, pozwolić sobie nie mogli. Mocniej więc uczepiła się swojego siedzenia, i tak, ze wzrokiem pilnie lustrującym mijane elementy architektury i umysłem otwartym na każde możliwe zagrożenia, wjechała wraz ze wszystkimi do Antonito.
Miasta duchów...

Lecz o tym, że to nie duchy grasowały pomiędzy budynkami, Sky siłą rzeczy musiała przekonać w bardzo nieprzyjemny sposób. Włos zjeżył się na jej ciele już na widok panicznie uciekającego Rocketa, ale serce stanęło jej w gardle dopiero na widok wyłaniającej się z mroków kościoła... istoty... Postronnemu obserwatorowi z wielkim trudem przyszłoby powiedzieć, czy zbladła na twarzy jak kreda, bo bladość cery nie była w jej przypadku niczym odbiegającym od normy. Dopiero zaciśnięte usta i całkowicie napięte rysy twarzy były sygnałem, że dziewczyna toczyła wewnątrz walkę ze strachem. Na zewnątrz wyglądała niemal tak samo skamieniała, jak zawsze.
Przede wszystkim nie mogła uwierzyć, jak to coś może mieć aż trzy metry wzrostu... I jak szybko może z tej racji biegać...
Dźwięk odbezpieczanej broni przywrócił ją na ziemię.
- Jakie decyzje, szefie?! - MJ krzyknęła do Mortimera. - Rozwalamy sukinkota?
Sky, cicha, spokojna i opanowana, rzuciła tylko jedno pytanie:
- Wystarczy nam amunicji?
 
Aeth jest offline