Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2009, 22:33   #23
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
W Vegas Job widział już wiele. Jako ochroniarz mafijnych bossów sam bez mrugnięcia okiem zabijał czasem niewygodnych typków wraz z ich żonami i jęczącymi dziećmi. Wypruwał bebechy kantującym dealerom i wykopywał z barów drobnych oszustów, czy pijaczków o obszczanych spodniach. Tonął w kwaśnym odorze śmierci i żygowin. Niewiele jednak na swojej drodze spotkał Mutantów. Spaczone istoty nieprzypominające często ludzi - groteskowy obraz Boskiego stworzenia. Wolał nie zastanawiać się jaka chora jaźń stworzyła coś takiego. Wolał nie myśłeć, że to coś mogło byc kiedyś zwykłym człowiekiem, dzieckiem, które przez skażenie chemiczne i radioaktywne stało się tym czymś. Wyskakując z ciężarówki wyrwał z kieszeni rewolwer. Jednym sprawnym ruchem wymierzył między oczy stwora. Obok zeskoczyli Daytonowie, każdy z nich już odbezpieczył swoj karabin. Każdy opadł na kolano unosząc broń do ramienia i przymykająć oko. Wycelowali prosto w pierś potwora...

Mutant rozpostarł ramiona na boki unosząc łeb ku niebu. Kilku łachmaniarzy wybiegło zza budynków ruszając w stronę stwora...

-NIEEEE !- Wrzasnął ile sił w płucach Vasqomb - Zaczekajcie... -
Pojedynczy strzał rozerwał ciszę która zaległa nad placem...

Odziani w postrzępione ubrania ludzie, o sinych od brudu twarzach opadli na kolana w błagalnym geście zwracając się w stronę stwora na schodach świątyni. Mutant opadł na kolana kryjąc łeb w grubych dłoniach. Na jego masywne przedramiona posypał się tynk oderwany kulą Billa Daytona. Najmłodszy z ochroniarzy spojrzał po braciach, po czym czerwieniejąć popatrzył na Mortimera i wymamrotał czerwieniejąc
- Przepraszam spanikowałem...-

Szczury podbiegły do wstającej powoli istoty; większość z dziecinną radością śmiała sie i poklepywała górującego nad nimi Mutanta. Tylko jeden z wściekłą miną ruszył w stronę karawany.W ślad za nim ruszył sześcioręki stwór, w kilku wielkich krokach doganiając mężczyznę powstrzymał skłądając rękę na jego ramieniu. Obaj ruszyli wolniej w stronę ciężarówki.

Tymczasem oszalały ze strachu Rocket pozbierał się z ziemi i pędem dopadł do ochroniarzy. Szarpiąc Gerta za poły skórzanej kurtki wrzeszczał by "zabili tego skurwiela". Dopiero interwencja Pyro uspokoiła roztrzęsionego gangera, któy zaczął tłumaczyć
- Zobaczyłem jak to wyłazi z kościoła i spanikowałem; wjechałem na tą góre śmiecia i wyjebałem wóz... kurwa stary co to za bydle, czemu go nie rozpieprzamy???-

Wszyscy inni zdążyli już zgromadzić się za Vasqombem, który wysiadłszy z wozu ruszył powoli w stronę mutanta. Gdy spotkali się po kilku krokach, Mortimer zadarł głowę i spojrzał w świńskie ślepia stwora. Ten w rewanżu uśmiechnął się groteskowo odsłaniając rząd nie równych żółtych zębów.
- Witajcie w Antonito - wychrypiał gardłowo. Przepraszam, że nie zdąrzyliśy uprzedzić Was, szanowni goście o tym jak wygląda cześć naszej społeczności. Jestem Matgulf, duchowy przywódca tej niewielkiej osady, w której mutanci żyją na równi z ludźmi. - oglądnął się za siebie, spoglądająć na dwóch mężczyzn wyłaniających się z kościoła. Ich ciała były asymetryczne, każda z kończyn była dłuższa od drugiej powodując, że szaroskórzy mutanci poruszali się kuśtykając. Powykrzywiane twarze o malutkich oczach osadzonych niemal po przekątnej zbyt dużych czaszek świeciły bladym żółtym blaskiem. Krótkimi ni to sapnięciami, ni to charknięciami nawoływali ludzi i swego przywódce do wnętrza świątyni.
- Zaraz zacznie padać, więc ustawcie swoje wozy za kościołem, pod wiatą, a ja wyciągnę ze śmieci ten wasz śmieszny samochodzik. - mutant wskazał jedna z rąk na Buggy Rocketa.
Zmieszany Mortimer tylko skinął głową i uśmiechnął się nie pewnie
- Dziękujemy Matgulf i przepraszamy za zamieszanie. Jestem Mortimer Vasqom - handlarz... - Stwór uścisnął delikatnie dłoń mężczyzny i skinął głową pozostałym członkom karawany.
- Będzie czas na przedstawianie, ale już w środku, musimy się skryć, nim nadejdzie burza.- Po tych słowach ruszył w stronę pojazdu gangera i chwyciwszy w silne ramiona konstrukcje kabiny, bez wysiłku ściągnął go z hałdy gruzu, po czym postawił na koła.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline