Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2009, 23:10   #21
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Dzwonek telefonu nie przestraszył Sir Jozefa Wils'a, mimo to jego serce przyśpieszyło bicie dwukrotnie. Odłożył papierosa i rozdmuchał dym tak, jakby ktoś mógł na odległość wyczuć woń nikotyny.
- Halo?!
- Witaj Jozefie. - przywitał się głos. Głos był czysty, bez akcentu zdradzającego pochodzenia.
- Witam Tomasie.
- Jak ma się wyprawa?
Wils nie odpowiedział. Jego brwi ułożyły się w pozę zdziwienia. No bo jak może iść, pomyślał, przecież dopiero ruszyli. Spojrzał na zegarek.
- Wyruszyli jakąś godzinę temu. Trochę jesteś nadgorliwy, nie sądzisz?
- Taki mój przywilej. Przypominam o zdawaniu relacji. - Powiedział bez pardonu, po czym dodał: - wyślij morse'a - i odłożył słuchawkę. Wils odczekał chwilę i wcisnął jedynkę.
- Teasy?! Niech Jerry czeka na mnie za piętnaście minut. Jadę do domu. - nie czekając na odpowiedź, odłożył telefon i kliknął wyłącznik w laptopie. Schował go w pokrowiec, ubrał się - prawie zapominając o nieodzownym nakryciu głowy - i wyszedł.

********

Paterson spał na sofie. Znowu się urżnął i zasnął przy Świecie Według Bundych. Regulator telewizora wył na cały regulator, a jego kotka zdążyła zjeść resztkę pizzy, którą zamówił przed dwiema godzinami. Pozostali lokatorzy bloku byli przyzwyczajeni do mało sąsiedzkiego stylu bycia Tima Patersona. Zważywszy na jego uporczywe wystawianie śmieci przed drzwi. Tim przekręcał się właśnie na drugi bok, gdy obudził go dźwięk tłuczonego szkła. Wstał lekko oszołomiony. No, lekko, to mało powiedziane. Ważne, że wstał. Może gdyby był w trochę lepszym stanie, zdałby sobie szybciej sprawę z sytuacji, w jakiej się znalazł. Może to by go uchroniło przed tym, co się później stało.
Wstał, zakładając jednego laczka - drugi się gdzieś zapałętał - i ruszył w stronę przedpokoju. Przechodząc próg zobaczył światła wlewające się do dość ciemnego korytarzyka, światła latarki.
- Stać! Policja! - usłyszał i rzucił się do ucieczki.
- Stać! Policja! Mamy nakaz rewizji! - ruszał jeden z policjantów, uchylając rozbite drzwi. Tim już tego nie widział. Biegł, już boso, do pokoju obok. Policjanci uzbrojeni w broń długą ruszyli za nim.
- Stój! - wrzasnął jeden z nich.
Tim Paterson zatrzasnął drzwi za sobą. Sypialnia była niewielka. Usiadł za łóżkiem zakrywając uszy rękoma. Drzwi nie stawiały oporu. Zostały rozbite jednym kopniakiem. Do pomieszczenia powolnym krokiem wszedł oficer. Wyciągnął z kieszeni pistolet, po czym strzelił do Patersona i rzucił mu pistolet pod ręce.
- Czysto!

********

Daliście radę w mniej lub bardziej profesjonalny sposób przejść na drugą stronę tego wąskiego korytarzyka. Co było po drugiej stronie, nie zaskoczyło was. A przynajmniej nie wszystkich.
Obraz nie był może wyraźny albo lepiej rzec - jasny - ale zdawało wam się, że przed wami jest rozwidlenie. Po kilku krokach okazało się jednak, że to większa komnata, z której w prawo od wejścia było wielgaśne ujście. Światło nie dochodziło nigdzie, więc nie wiedzieliście, co tam jest. Na środku komnaty jest grubaśny filar. Z trójka albo czwórka was musiałaby się złapać za ręce, by móc go objąć. W prawo dość szeroki korytarz, schodzący stanowczo w dół. Natomiast na wprost za filarem malutki korytarz, do którego wam nie śpieszno. No bo kto lubi się czołgać, ciągnąc za sobą plecak? A nigdy nie wiadomo, czy nie trzeba się będzie cofnąć.

Słupy świateł biegały po ścianach jaskini. Wrażenie, jakie wcześniej na was wywarło to miejsce, było niczym z tym, jak teraz się czuliście. Komnata z filarem zdawała się nie mieć końca. Tylko zdawała, bo kończyła się po 6-7 metrach, ale liczne stalaktyty i różne inne formacje uniemożliwiały jednoczesnego ogarnięcia tego wszystkiego wzrokiem. Woda kapiąca z wielu z nich ciekła wam na głowę, ramiona czy ręce. Wiedzieliście, to nie będzie sucha wyprawa. Stanęliście w rządku, próbując rzucić okiem, ogarnąć to. Nie dało się.

Krople wybijały równomierny rytm. Wcześniej na to nie zwracaliście uwagi, ale gdy zaległa cisza...


Nikołaj:
Podszedłeś do Benza:
-Rodger możemy pogadać?
Benz skinął głową i udaliście się kawałek w bok.
-Rodger... Pozwolisz, że będę mówił bez zbędnego... Jak Wy to mówicie? Owijania w bawełnę, mam. Po kiego wpuściłeś tu żołnierzyka z bronią? Coś nam tu zagraża?
- wydaje mi się, że nie. Ale Jozef nalegał, żeby środki ostrożności były powzięte.
-Czyli wepchnął CI kogoś z bronią? Nie wiesz po co i nie wiesz dokładnie kto to?
- Sam go wybrałem, a przynajmniej tak mi się wydaje -
Benz uśmiechnął się lekko - z tym, że Wils bardzo go zachwalał...
-Dziwne. Dobra, trzeba iść na te rutynowe sprawdzanie jaskiń z ludźmi o których mało wiemy. I to przynajmniej jednym pod bronią. Świetnie.
- wiemy wiele. Z tym, że Wils dał jasno do zrozumienia, że potrzebny mi ktoś, kto zapewni mi bezpieczeństwo... ktoś, kto zna się na rzeczy. Reszta to specjaliści w jakiejś tam dziedzinie. Ty natomiast jesteś moim wariantem bezpieczeństwa.

Odszedłeś już krok od Rogera.
- poczekaj chwilkę. - Rodger rzucił gdy odchodziłeś. - Ten cały William, gdzieś go widziałem wcześniej. Od kiedy gajerkowicze siedzą w plenerze i bawią się zabawkami?
-Mnie ciekawią jego kumple. Pracowali w garniakach. Raz, że tam parno dwa, że do pracy marynarkę by chociaż zdjęli. Wyglądali jak z jakiegoś MI-6. Rodger... Widziałeś tego robota? Widziałeś od czego mógłby być popsuty?
- MI-6... - powtórzył cicho w zastanowieniu Rodger. Po chwili zastanowienia opowiedział - nigdy nikt w moich wyprawach nie pracował w gajerkach. Co innego konferencje co innego ekspedycja. Vinri? a wyglądał na działającego? - zapytał lekko ironicznie.
-A co mogło go tu popsuć? Skały się na niego rzuciły.
- nie wiem - Rodger pokręcił głową. Dalej był zamyślony.Ruszył powoli w stronę reszty ekspedycji.
-Przypomnij sobie. Nie było na przykład śladów po kulach? Dziura postrzępiona na brzegach o średnicy koło centymetra.
- nie wydaje mi się. - obrócił się lekko do Ciebie. - idźmy do reszty. Bądź czujny.
-Będę. Zastanów się od czego mógł się w jaskini popsuć robot. To Ty nimi się zajmowałeś.
Gdy doszliście starałeś się trzymać końca grupy.

Mike:
Nie mogłeś powiedzieć, że dobrze się czułeś w otoczeniu tych skał. Ciarki przechodziły, jak tylko usłyszałeś te krople.

Jaką drogę musi przebyć woda, żeby tu tak kapać? Nie wiedziałeś. I za specjalnie się nad tym nie zastanawiałeś. Natomiast sama świadomość tego, że w razie czego, nikt by was stąd nie wyciągnął, przyprawiała Cię o brak tchu. Łyk wody i chwila odpoczynku dobrze Ci zrobi. Zatem siadasz i przypatrujesz się reszcie. Tylko żeby odciągnąć od tych strasznych myśli. A to dopiero początek...

Wszyscy:

Ogólnie stanęło na tym, że Benz powinien zadecydować. Benz jednak spojrzał tylko na zegarek. Wymamrotał coś pod siebie i stał, wpatrzony w nicość. Zwróceni byliście w stronę schodzącego w dół szerokiego korytarza idącego, jak się wam wydaje, na południowy - zachód. Wydawałoby się, że to najprostsze i najlepsze wyjście. Dziwnym trafem nikt z was nie myślał o tym, żeby skręcić w prawo. Pójść tym największym korytarzem. Brown stałeś lekko podirytowany sytuacją. Targała Tobą chęć, by przerwać ciszę. By ruszyć gdziekolwiek. By przestać się namyślać, a ruszyć w przestrzeń. Kapanie wibrowało Ci w uszach. Gorzej - kapanie wibrowało wam wszystkim w uszach.

- Boicie się? - wreszcie, jak grom, ciszę przerwał Rodger. - Nie? To źle. Tak? To też niedobrze.


Rzekłszy to ruszył w lewo. Schodząc w dół. Przy zejściu pochyłym kawałkiem skał schylił się. Niektóre stalaktyty sięgał jego głowy. Dopiero teraz, tak naprawdę, zaczynacie doceniać ten plastik leżący na waszym czerepie. Dwa razy się pośliznął i to raz lądując na tyłku. Smuga światła oświetliła przypadkiem płynący potok, a raczej jego mizerną podróbę. Michael, poczułeś coś na nodze, jakby Cię drapnęło. Spojrzałeś przestraszony - to tylko kawałek stalagmitu, o który zahaczyłeś.
Ruszyliście.


 
__________________
gg: 3947533


Ostatnio edytowane przez Fabiano : 10-08-2009 o 23:41.
Fabiano jest offline