Malekith uśmiechnał się słysząc słowa Eolitha. - I otóż to... - rzekł spokojnie, wciąż paskudnie się uśmiechając - Skoro tak bardzo chcecie wysyłać poselstwa, droga wolna. Jednak nie liczyłbym na ponowne nasze spotkanie. - tu spojrzał na LukeSil'a, powoli zbliżając się do niego - Skoro choćby w tej chwili chcesz posyłać posłów to sam wyruszaj zamiast siedzieć tu i gadać. W tej chwili to najrozsądniejsze co możesz zrobić. Dla twojego własnego dobra... - żółte oczy Malekitha zapłonęły dzikim blaskiem a widać w nich było żądzę mordu.
Odwrócił się od LukeSil'a i rzekł do pozostałych: - Dlaczego niby krasnoludy czy jaszczury miały chcieć sprzymierzać się z nami podczas gdy czekają na dogodny moment aby wyciąć nas w pień. Próba paktowania z nimi to strata czasu. A czas nie jest naszym sprzymierzeńcem! Czas ucieka. Gdy my tu dyskutujemy wrogowie układają się przeciw nam! |