Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2009, 16:35   #510
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Po zakończonej walce Alexa szła nieco z tyłu, za resztą towarzystwa wracającą na kwaterę z "nowym starym znajomym".
Kiedy chłopak zwrócił się bezpośrednio do niej skłoniła lekko głowę i swym niskim, aksamitnym głosem, go którego inni zdążyli się już przyzwyczaić, a który nieodmiennie czynił wrażenie na osobach, słyszących go po raz pierwszy odpowiedziała:
- Alexandra Merrik z Midd - Uśmiechnęła się uprzejmie, ale ten uśmiech nie sięgnął do jej dość poważnych oczu i odpowiedziała trochę dziwnie - Chyba potrafię sobie wyobrazić potrzebę wygadania się z przyjaciółmi nie widzianymi od lat.

Potem poszła do karczmarza i zamówiła posiłek. Nie jadła od wczorajszego rana i czuła, że z głodu zaczyna kręcić się jej w głowie. Usiadła i powili przełykając ciepłe jedzenie, przysłuchiwała się ich wesołym rozmowom i wspominkom. Lila z blaskiem w oczach starała się najwyraźniej bardzo usilnie przyciągnąć jego uwagę. Psioniczka doszła do wniosku, że tej prostej, szczerej jak złoto dziewczynie, związek z druga kobietą nie przyniósłby niczego dobrego. Powinna poznać chłopaka, który doceni jej zalety i uczyni zwyczajnie szczęśliwą.
Dobrze, że ich znajomość nie miała okazji wyewoluować w coś skomplikowanego. Był jeszcze czas by to to kiełkowało miedzy nimi pozostało tylko przyjaźnią. Przynajmniej miała nadzieję, że tak jest. Alexa nie chciała ranić kolejnej osoby. Rola femme fatale jakoś nie bardzo przypadała jej do gustu. Nie chciała mieć na sumieniu kolejnej osoby, bo choć rozum mówił że to głupota, gdzieś w głębi serca cały czas czuła się odpowiedzialna, za to co spotkało Aldyma.

Czuła na sobie ukradkowe spojrzenia rzucane jej przez Alberta, ale nie odwzajemniła jego spojrzenia. Na wszelki wypadek postanowiła, że będzie się trzymała z daleka od kolejnego przedstawiciela męskiej płci w swoim otoczeniu.
Kiedy skończyła jeść odniosła swój talerz i rzucając tylko siedzącym przy stole towarzyszom zdawkowe zdanie:
- Idę się przejść.
Opuściła gospodę.

Jedzenie chodź pożywne i przywróciło jej normalne funkcjonowanie, jednocześnie jakoś dziwnie ciążyło na żołądku. Przechadzka była całkiem dobrym pomysłem. Szła wolno, bez konkretnego celu rozglądając się z ciekawością po zabudowaniach twierdzy. Podobnie jak w Karr-Razan budowle nie były zbyt wysokie, ale ich wykonanie, bez niepotrzebnych ozdób, a jednocześnie dzięki swej prostocie i funkcjonalności pełne swoistego wdzięku, wykonane były głównie ze znajdującego się obok w górach kamienia. Wszystkie ich dachy przykryte były kamiennym łupkiem, a nie kryte słomianą strzechą, jak w wielu domostwach Midd. Dzięki temu rozprzestrzenienie się tutaj ognia było praktycznie niemożliwe. Także ulice pokrywał ociosany kamień, ułożony w proste, ale wyraźnie przemyślane wzory.

Po półgodzinie wędrówki dotarła do kolejnej karczmy skąd dobiegły ją dźwięki wesołej muzyki i wybuchające co chwile wybuchy śmiechu. Doszła do wniosku, że ma ochotę napić się czegoś zimnego i weszła do środka. Ciepły blask ognia z ogromnego kominka i licznych świec zwisających z kandelabru u powale, rozświetlał wesoło urządzone, kolorowe pomieszczenie, którego właścicielem był prawdopodobnie okrągły jak balonik niziołek wymachujący ścierką po kontuarze, w rytm rozbrzmiewającej muzyki. Sama muzyka była połączeniem wysiłków równie kulistej i niskiej, wyraźnie niziołczego pochodzenia, rumianej, roześmianej bardki i najwyraźniej mocno rozbawionych gości, wtórujących mu rytmicznie przez walenie kuflami lub dłońmi w stoły i porykiwaniem przy każdym kolejnej wyśpiewanej zwrotce:

Łoj, gdybym ci ja miała
Dwa zęby na przedzie
Łoj, nie byłabym teraz
W głodowej biedzie!

Gdybym ci ja miała
Zęba bez próchnicy,
Łoj dałabym ja Tobie
Dupy jak donicy!

Łoj, gdybym ci ja miała
Muskularne zęby
Łoj, dopiero bym nie zamkła
Tej pyskatej gęby!

Gdybym ci ja miała
Licko bez zarostu
Łoj, dałabym ja Tobie
Dupy podczas postu!

Łoj, gdybym ci ja miała
Nogi bardziej proste
Łoj to bym się tak wygła
Żeby zrobić mostek!


Na koniec gdy muzykantka z przytupem przerzuciła sobie instrument nad głową, wydobywając z niego dźwięczące akordy, wszyscy ryknęli radośnie i nagrodzili ją burza oklasków. Alexandra po raz pierwszy od wczoraj uśmiechnęła się szczerze, a widząc przy jednym ze stołów dwóch gnomich iluzjonistów z magicznego oddziału, podeszła do nich i zapytała:
- Dobry wieczór. Mogę się przysiąść?
- Oooo.... jaka ładna!
- Ona jest od nas, Ben.
- Tak? A, faktycznie. Taka co niby mag, ale nawet palcem nie kiwnie.
- Ehe, Ben. Siadaj, panienko, siadaj. Tylko poczęstować czym nie ma, bośmy już przydział wykorzystali.
- No wiesz, nie oszukuj Ted. Spójrz w jej oczy, przejrzy cię na wylot zanim zagadasz.
- Przecież się nie przyznam, zwłaszcza tu!
- O co chodzi, panienko?

Alexa uśmiechnęła się słysząc ich przekomarzania. W zasadzie zwróciła się do gnomów, bo były jedynymi osobami, które tu znała, ale wtedy właśnie przyszła jej do głowy pewna myśl:
- Zastanawiam się, czy moglibyście dla mnie zrobić kalejdoskop - Powiedziała sadowiąc się na ławie i uśmiechając pogodnie - Po za tym mam ochotę na kufel piwa, a moja babcia zawsze twierdziła, że picie w samotności to kiepski pomysł.
- Taka jak ona i samotna?
- Coś tu śmierdzi, co Ted?
- Ehe. Przecież masz swoich znajomków, panienko.
- A co do kalejdoskopu, to nie masz lepszych pomysłów? Wojna jest, a jej kalejdoskopy w głowie!
- No i nie mamy piwa. Niewdzięczne krasnale nie chcą nam dać!
- Karczmarz nie ma piwa?
- Alexa ze zdziwieniem popatrzyła w kierunku gospodarza
- Ma, pewnie, że ma. I chce, byśmy za nie płacili! - Ted zmarszczył mały nos w wyrazie dezaprobaty.
- Niewdzięcznik! - Ben prychnął pogardliwie.
Dziewczyna roześmiała się słysząc odpowiedź i wyciągnąwszy sztukę złota położyła ją na stole:
- Chyba starczy dla nas wszystkich - Przywołała karczmarza, złożyła zamówienie i ponownie zwróciła się do iluzjonistów:
- Moi towarzysze spotkali przyjaciela z dzieciństwa. Nie chciałam im przeszkadzać we wspólnych wspominkach. Co do kalejdoskopu... trochę posiedzimy w tym miejscu. Pamiętam jak lubiłam patrzeć na piękno widoczne w tej zabawce... Pomyślałam, że miło by było znowu móc to zrobić. Czy to wielki kłopot?
- Kłopot nie, prawda Ted?
- Ehe, Ben. To koszty i czas.
- Zrobimy wszystko, ale takie zabawki są nudne.
- Nie to co prawdziwa sztuka. Fajnie by było mieć taką uczennicę, co Ben?
- O tak, nie chcesz się czegoś nauczyć, panienko?
- No, a jeśli nie... to ta sztuka złota starczy i na piwo i na kalejdoskop. Chociaż znałbym lepsze sposoby na jej wydanie.
- Ted! Wybacz panienko, ten zbereźnik nigdy nie dorośnie!
- Ben pacnął towarzysza lekko po głowie.
Zaintrygowana psioniczka popatrzyła na nich uważnie:
- Nie jestem pewna czy bym zdołała czegoś się nauczyć od was, ale mam wielka ochotę spróbować. Kalejdoskop nie jest ważny, To była taka dziecięca myśl. Wiedza jest dla mnie najważniejsza - dodała skwapliwie.
- Oho
- Zabrzmiało strasznie.
- Ehe, Ted. Kobitka rządna wiedzy.
- Takie są najgorsze. Ale może chociaż ubierze się tak, byśmy mieli na co popatrzeć?
- Nie licz na to, Ted. Ona nawet nie z takich.
- Szkoda. A jakiej to wiedzy szukasz i co ci po niej, panienko?

Alexa zastanowiła się chwile nad odpowiedzią:
- Takiej, która ułatwi, pomoże moim towarzyszom i mnie w wypełnieniu naszego zadania.
- Zaczyna się ciekawie.
- Jakie zadanie?
- Nie wiedząc nic o nim nie możemy pomóc.

Wyszczerzyli się obaj radośnie.
Dziewczyna popatrzyła na nich uważnie zastanawiając się ile może zdradzić. Potem powiedziała nie do końca przekonana czy słusznie robi:
- Mamy nie dopuścić do przebudzenia się jakiegoś bardzo złego smoka, ale niestety nie mogę zdradzić szczegółów. To nie tylko moja tajemnica. Musimy jednak w tym celu odwiedzić kilka niebezpiecznych miejsc. Nawet nie wiem jakich, bo o kolejnym celu dowiadujemy się w poprzednim.
- Ale śmiesznie.
- Nie nudzi się wam to?
- No i przecież wiadomo co to za smok, wielu ich tu nie było.
- Tylko po co wy? Nie możecie zwalić tego na kogoś innego i pocieszyć się życiem?
- No i nic nie wiemy o smokach. No dobra, trochę wiemy, ale wszyscy to wiedzą.
- Sami się często zastanawiamy dlaczego właśnie my? Czy nie ma nikogo lepszego do wypełnienia tego zadania?
- Wzruszyła drobnymi ramionami - Teraz musimy iść do Kniei Cienistej. Może o tym miejscu czegoś się od was dowiem? Co do nauki... może moglibyście mi pokazać jakieś proste sztuczki? Może byłabym w stanie czegoś się nauczyć?
- Musicie się dostać do lasu, a siedzicie w górach?
- To jeszcze dzieci, Ted. Nie umieją stąd wyjść, tak jak my.
- Ehe, Ben. Kto o zdrowych zmysłach siedziałby na fajerwerkach nie umiejąc uciec.
- Niestety wątpimy, byś umiała się tego nauczyć. Może twoja półelfia znajoma, ale nie ty.
- Chyba, że się rozbierzesz.
- Ted! Wybacz mu panienko, jeszcze nie ma setki i czasem zachowuje się jak bachor.
- No wiesz, Ben. Nie mów, że nie chciałbyś popatrzeć.
- Mam żonę, Ted. A ta panienka jest za duża. No i całkiem miła. Szkoda, że wiedzy szuka, zamiast zając się czymś ciekawym.

Alexa nie mogła się powstrzymać od śmiechu. Potem upiła łyk pienistego piwa i powiedziała poważnie:
- Zapytam Silię. jak ją znam będzie zachwycona mogąc zaznajomić się z czymś nowym, a umiejętności każdego z nas są naszym wspólnym skarbem. wiec będę wam równie wdzięczna, jak byście nauczyli osobiście mnie.
Jedna z ich bezładnych wypowiedzi dotarła do jej świadomości:
- Potraficie wydostać się z twierdzy? A co z orkami chodzącymi po okolicy?
- Czy ty wiesz coś o magii, panienko?
- Nie tej co masz w głowie, pan Kallor posługuje się czymś zupełnie innym.

Ted wywrócił oczami widząc jej minę:
- Nie patrz tak na nas, wyszło z eliminacji, że musiała panienka być jego uczennicą.
- Nie ma takich jak on zbyt wielu.
- A ta Silia to trochę za nerwowa jak dla nas.
- O tak, Ted. Pamiętasz jak chciała zaczarować krasnale?
- Hihihihi.
- A wyjść? To proste.

Nagle Ted zniknął i pojawił się za Alexą, pukając ją w ramię, a gdy dziewczyna odwróciła się gwałtownie, zrobił zadowolona minę.
- Ted, Ted. Zawsze lubiłeś się popisywać!

Psioniczce zaczynało powoli kręcić się w głowie i nie sadziła, by było to skutkiem nadmiernego spożycia piwa. Gnomy były jak żywe srebro i nadążenie za ich wypowiedziami było nie lada sztuką:
- Silia to dobra dusza, po prostu przyjaciół broni jak lwica, ale myślę, że jako mag musi mieć dostatecznie sporo opanowania by nauczyć się swoich czarów i móc je rzucać. Co to opuszczenia twierdzy... Wyjście z niej to jedna sprawa, a uniknięcie wrogów zupełnie inna. Mistrz Kallor powiedział nam, że nie musimy się śpieszyć i powinniśmy nabrać doświadczenia zanim ruszymy dalej. Myślę, że pobyt w krasnoludzkiej twierdzy w interesującym towarzystwie - skłoniła przed nimi lekko głowę w wyrazie sympatii i szacunku - Może nas czegoś istotnego nauczyć.
- O tak. Jak unikać kłopotów.
- Ehe, Ben. Ciekaw jestem tej rudej.
- Też ładna. I zab.... Ups.
- Ben, jak możesz.
- Ale ciekawa z was gromadka.
- Nadal chcesz ten kalejdoskop, panienko?
- Jeśli nie sprawi wam to kłopotu to dlaczego nie? I nauka unikania kłopotów to doskonała sztuka
- powiedziała z przekonaniem - Zwłaszcza przydałaby się wspomnianej przez was naszej rudowłosej towarzyszce - dodała przymrużając jedno oko.
- Ale niewielu z was da się uczyć.
- I nie wiemy czy chcemy.
- I musi sama przyjść.
- I jak jej powiesz to się nie liczy.
- I musiałaby się nas słuchać.
- Co niemożliwe.

Uśmiechnęli się obaj.
- Zobaczymy co będzie - Alexa stwierdziła sentencjonalnie - i tak bardzo się cieszę, że was poznałam - Nachyliła się i ucałowała każdego z gnomów w policzek.
- Ojej, dostałem buzi!
- Jest słodka, prawda?
- Ehe, Ben
.
Dziewczyna wyszczerzyła się do nich, a wesoła bardka ponownie zabrzdąkała w struny, co goście przyjęli z niekłamanym entuzjazmem. Alexa także z przyjemnością słuchała wesołych pieśni, odciągających jej umysł od smutnych myśli. Spędziła jeszcze trochę czasu w pogodnym, uroczym towarzystwie gnomów, a potem w dużo lepszym nastroju powróciła na kwaterę.
 
Eleanor jest offline