Guun i Thorius
Wędrówka przez ciasne, zabrudzone i pełne robactwa wąskie korytarze. O ile dla krasnoluda nie była to pierwszyzna, to dla Guun stanowiło to nie lada wyzwanie. Wyruszając w podróż między wymiarami niespodziewał się, że będzie mu przeżyć tyle przygód. Pocieszał się myślą, że gdy już zdobędzie Koronę Władzy będzie miał o czym pisać pamiętniki.
Poszukiwacze przedzierali się przez ciasne korytarze podążając za ciągle krzyczącym Grumilem. Krasnolud co i raz groził karłowi. Dzięki temu nie sposób było zabłądzić. Zgarbieni i duszący się wdzierającym się wszędzie pyłem szli dalej.
W końcu dotarli do końca korytarza, Otwierał się on na niewielką, pustą komnatę, całkowicie pozbawioną zdobień. To co w niej ujrzeli, zmroziło ich serca....
Rozszalały Grumil z białą pianą na ustach ćwirtował leżace na podłodze zabandażowane ciało faraona Semerheta. Wokół leżały odrąbane już ręce i głowa.
- Teraz już się nigdy nie podniesiesz podły ożywieńcu - skomentował swoją ciężką pracę krasnolud.
W kącie sali stał przerażony Neuris. Nigdzie natomiast nie było widać oślizgłego Cthula, co było chyba jedyną dobrą wiadomością w zaistniałej sytuacji.
- Teraz kolej na ciebie przeklęty ścierwojadzie - rzekł Grumil ocierając pianę z ust i unosząc topór w górę.
Zaczął iść w stronę skulonego ze strachu karła.
- Stój! - wrzasnął Thorius wygrzebując się z tunelu.
- O Thorius! - zdziwił się wzburzony wojownik - Dobrze, że jesteś. Pomożesz mi załatwić tego pokurcza.
- Spokojnie Grumil, najpierw trzeba się z nim rozmówić.
- Co?! A o czym chcesz gadać z tym padlinożercą?
- Choćby o tym jak stąd się wydostać - wtrącił Guun podnosząc z ziemi laskę, będący do niedawna własnością faraona.
- O właśnie - dorzucił Neuris, węsząc swoją szansę na ocalenie - Tylko ja znam bezpieczną drogę prowadzącą do wyjścia - dodał chowając Talizman za koszulę.
- Obędzie się ścierwojadzie bez twojej pomocy. Jestem krasnoludem, sam znajdę wyjście z tych katakumb.
- Nie wątpię - rzekł badacz - ale po pierwsze nie nadal gdzieś czai się tu Cthul, po drugie pewnie korytarze pełne są pułapek.
- Właśnie, właśnie - podchwycił karzeł - I tylko ja mogę nas stąd wyprowadzić.
- Nigdy - wrzasnął Grumil rwąc się do rękoczynów.
Tylko szybka reakcja Thoriusa zapobiegła rozlewowi krwi. Złapał on rozszalałego towarzysza wpół i szepnął mu od ucha:
- Pomyśl Grumil. Neuris wyprowadzi nas stąd, a na powierzchni zrobisz a nim co zechcesz.
Brodacz uspokoił się i rzekł:
- Zgoda.
- O nie tak szybko - zapiszczał Neuris - Nigdzie nie pójdziemy dopóki nie zagwarantujecie mi bezpieczeństwa i nie powstrzymacie morderczych zapędów swojego przyjaciela.
- Ty cholerny trupożerco, ja ci zaraz pokaże - Grumil wymachiwał pięściami i rzucał się przytrzymywany przez Thoriusa.
- Grumil sytuacja jest patowa - wtrącił Guun.
- Jak? - zdziwił się brodacz.
- Najkrócej rzecz ujmując, bez wyjścia. Musimy zaufać Neurisowi, nie mamy innego wyjścia.
Na twarzy Grumila pojawił się grymas bólu. Sądząc po przymkniętych powiekach i zmarszczkach na czole krasnolud bił się z myślami.
- Dobrze, więc niech i tak będzie - rzekł w końcu, a na jego twarzy zagościł złośliwy uśmiech.
- Ten brodacz coś knuje - rzekł niepewnie karzeł.
- Neurisie gwarantuje ci, że dopóki jesteś ze mną - odpowiedział badacz - jesteś bezpieczny.
- Ruszajmy zatem - karzeł poprawił zniszczoną kamizelkę.
- Pozostaje jeszcze tylko jedna kwestia - Thorius zburzył tak chwiejną równowagę - Powiedz Neurisie po co ci Talizman. Nie mówiłeś, że też poszukujesz Korony Władzy.
- Nikt mnie o to nie pytał - rzekł z uśmiechem karzeł - Poza tym skorzystałem z okazji. Każdy z was mógł to zrobić. A tak, sami przyznajcie, że to mi się on należy.
-
To się jeszcze okaże - pomyślał Guun, a jego oczy błyszczały dziwnym blaskiem. W jego głowie już rodził się chytry plan, jak wykorzystać brodatych wojowników i karła do swoich celów.
Wszyscy czując, że sytuacja faktycznie nie sprzyja ostatecznym rozwiązaniom, milcząc zgodzili się z Neurisem.
-
Co będzie dalej, los pokaże - westchnął w myślach Thorius.
- Ruszajmy - rzekł karzeł wskazując ponownie wąski tunel wentylacyjny.
Grupa poszukiwaczy weszła ponownie w duszny, wąski korytarz. Neuris ruszył przodem. Guuna zdziwił fakt z jak wielką zręcznością karzeł poruszał się w labiryncie tuneli. Na dodatek musiał doskonale widzieć w ciemnościach, gdyż wcale nie korzystał z kaganka który niósł badacz.
Zrozpoczęła się długa wędrówka w ciasnych i mrocznych korytarzach. I choć wszyscy członkowie ekipy byli zaprawieni w marszach to trzeba było zrobić dwa postoje zanim karzeł obwieścił:
- To tutaj. Jeśli panowie mogli by podważyć tę płytę w suficie - zwrócił się do krasnoludów.
- Nareszcie - skomentował wiecznie niezadowolony Grumil - Nóg już nie czuję.
- Narzekasz jak moja babka - dogryzł Thorius towarzyszowi - Bierz lepiej tę płytę na bary.
Gdy płyta ustąpiła w końcu pod naporem siły krasnoludów, do środka wdarło się gorące pustynne powietrze.
- Cholera - warknął Grumil - Już nie wiem co gorsze, podziemia pełne trupojadów, ożywieńców, mackowatych stworów i niewiadomo czego jeszcze, czy ta piekielna pustynia.
Gdy grupa poszukiwaczy wyszła na powierzchnię, słońce chyliło się już ku zachodowi. Z południa wijał chłodny, ożywczy wiatr.
W ostatnich promieniach słońca poszukiwacze ujrzeli zarys jakiegoś miasta. Był to jedyny punkt orientacyjny w morzu piasku otaczającego ich zewsząd.
- To napewno Al-Hadhar - ucieszył się Neuris - Moje rodzinne miasto.
- No to pięknie - szydził Grumil - Z grobowca pełnego ożywieńców trafiliśmy do miasta trupojadów.
- Wypraszam sobie - obruszył się Neuris - Moja rasa jest bardzo szlachetna i bardzo rzadka...
- Niech bogom będę dzięki - Grumil wzniósł ręce do góry w podzięce.
- Nie traćmy czasu - rzekł Thorius - Jeżeli mamy zdążyć przed zmrokiem, to musimy się pośpieszyć.
Grupa ruszyła naprzód. Marsz po sypkim piasku nie był łatwy, ale wprawni piechurzy wraz z ostatnimi promieniami słońca dotarli na przedmieścia.
Ku przerażeniu Neuris miasto wyglądało na kompletnie wymarłe.
- Oj to chyba nie jest Al-Hadhar - jęknął.
Zapanowało nieprzyjemne milczenie. Tylko zimny wiatr wył wśród opustoszałych budynków straszących pustymi oknami. Dokoła niewidać było żywego ducha. Tylko porzucone i częściowo zniszczone domy z piaskowca.
- Nie podoba mi się tu - rzekł Grumil i zdjął topór z pleców. Trzymając go w dłoni czuł się odrazu pewniej.
- Musimy znaleźć jakiś miejsce na nocleg - rzekł przytomnie Thorius.
- Ta chata wygląda na porządną - Guun wskazał najbliższy, najmniej zniszczony budynek.
Grupa weszła do środka i rozejrzała się po pomiesczeniu. Dom składał się z jednej izby. Na środku stał stół i kilka krzeseł. Pod ścianą był duży, płaski piec. Guun podszedł do niego i ostrożenie dotknął go.
- Jeszcze ciepły. Ktoś tu był niedawno.
- Był czy nie był nie ma to znaczenia - rzekł Thorius - Musimy tu zostać na noc. Rano pomyślimy co dalej.
- Warty, musimy wystawić warty - szepnął wyglądający przez okno Grumil.
- Oczywiście, że tak - odparł Guun - Tylko parami. Nieufamy sobie na tyle by stróżować pojedynczo.
- Słusznie prawisz - potwierdził Grumil.
Poszukiwacze rozłożyli się na środku sali. Posilili resztkami suszonych racji i podzielili się na dwa zespoły.
Postanowiono, że Guun będzie pełnił wartę z Grumilem, a Thorius z Neurisem.
Ci ostatni ułożyli się do snu. Neuris rzekł:
- To spokojnej warty...
- Śpij trupojadzie, bo jak nie to ja cię uśpię.
Zapadła cisza przerywana jedynie wyjącym wiatrem.
ZAPRASZAM DO KOMENTARZY