Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2009, 22:32   #24
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Manni obserwował uważnie ruiny miasteczka Antonito. Porozwalane domy, wszędzie gruzy, resztki betonowych zbrojeń, deski i całe multum innego śmiecia. Nie to jednak najbardziej intrygowało w tym miejscu, lecz inne widoki, mówiące wiele o losie jaki spotkał miasto po wojnie, a może jeszcze w jej trakcie. To musiała być jakaś krwawa rozprawa, lub istna rzeź, sądząc po ilości szkieletów, czy prawie rozłożonych ciał.

Metys wyczuł ruch jeszcze zanim jego oczy zlokalizowały kryjących się wśród gruzów obszarpańców. Byli szybcy i cisi, świetnie się maskowali i ukrywali wśród zniszczonych domostw i sklepów. Manni zdawał przez radio relację, po chwili jednak zrozumiał, że musi zbadać teren na piechotę, jeśli chciał odkryć zamiary i intencje kryjących się ludzi… a może już zwierząt.

Zeskoczył z wozu i pobiegł między ruiny. Zdążył jeszcze zrzucić koszulę. Przemykał między stertami gruzów niczym cień, ściskając w dłoniach kukri. Lustrował okolicę, sprawdzając podłoże. Póki co nie zbliżał się do budynków, to mogło być zbyt niebezpieczne, nie wiedział jakim uzbrojeniem dysponują i jak się zachowają mieszkańcy. Ruszył w kierunku najwyższego budynku w mieście - kościoła, jego niewysoka wieża, z daleka wyznaczała trasę marszu. Wiedział, że konwój, jeśli wjedzie do miasta, skieruje się również w tamtą stronę.

*****

Dopadł potężnego załomu betonu, tuż przed tym, niż usłyszał ciężkie kroki od strony świątyni, będącej w całkiem niezłym stanie, zważywszy na zniszczenia w innych rejonach miasteczka.

TO co wydawała takie odgłosy musiało być duże i ciężkie. Manni nie wychylał się myląc gorączkowo… „Maszyna Bestii? …Nie… nie słychać świstu mechanizmów hydraulicznych i skrzypienia blach” – odpowiedział sam sobie. „Mutant …” druga myśl spowodowała wybuch adrenaliny do żył. „Wróg” - zacisnął mocniej dłonie na rękojeści noży. Ostrożnie wychylił się zza żelbetonowego odłamu…

To co ujrzał trochę go zaskoczyło .Widok mutanta nie przypominał cokolwiek, co wcześniej widział… Wysilił całą swoją pamięć i wiadomości zdobyte podczas wymiany informacji pomiędzy innymi zabójcami potworów… sięgnął pamięcią nawet ku legendom, opowiadanym przez starszych przy ognisku, w zimne pustynne noce.

Coś MUSIAŁ wiedzieć o tym przedziwnym stworze…???

*****

Konwój wjechał na plac przed kościołem wprost z głównej drogi w mieście. Na widok mutanta, Daytonowie i reszta ochrony karawany dobyła broni i ubezpieczyła konwój. Manni również przyczajony w swojej kryjówce, czekał tylko by wyskoczyć z boku na olbrzyma.

Do walki jednak nie doszło…

Po krótkiej wymianie zdań między Vasqombem a mutantem, który okazał się stworzeniem rozumnym i chyba przyjaznym… ruszyli w stronę kościoła. Manni czuł się rozdarty…to coś plugawiło naturę rzeczy, było jak blizna na obliczu Matki Ziemi… a on miał związane ręce… w końcu pracował dla Vasqomba. Wyprostował się za załomem i ruszył w stronę konwoju, nadal trzymając obnażone ostrza. W stronę mutanta posłał nienawistne spojrzenie…

Kiedy dołączył do reszty rzekł na poły głośno, na poły do siebie:

- Burza… Tak… Wielki Duch się rozgniewał na nas… niebawem odczujemy jego niezadowolenie – wskazał na ciemnogranatowe chmury gromadzące się na horyzoncie.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline