- Spokojnie, nie zgorszę się rzucaniem mięsa, poza tym, jest tu go tutaj pod dostatkiem - podniosłam w górę lewy kącik ust próbując uśmiechnąć się ironicznie, ale raczej niezbyt mi to wyszło. Zaciągam się papierosem ostatni raz i gaszę niedopałek o beton.
- Znajomi. - dodaję po chwili. - Teraz to już zupełnie nie mam się gdzie podziać. Mogłam się nie wracać po tą zasraną paczkę fajek, przynajmniej bym zdechła razem z nimi i miała już święty spokój. Już chyba lepsze to niż bycie zeżartym... Swoją drogą, tam w górze musi być teraz straszny tłok. - zamyślam się spoglądając w niebo. - Eh, a ja naiwna myślałam, że już do końca życia będę grzebać tylko w silnikach... |