O to też mi od początku chodziło
. Walnąć salwę z broni dystansowej/czarów, po czym biegiem na zewnątrz. Gdy tylko śluzy zostaną daleko w tyle, to zatrzymać się na kolejną salwę, a potem znowu bieg. Na zewnątrz przywalę im oplątaniem, dodatkowo trolle będą tam nam już w stanie pomóc - posłużą za żywe tarcze, tak iż będziemy mogli swobodnie bombardować galaretki z dystansu.
Walka bezpośrednia to absolutna ostateczność - to cholerstwo połyka woja w całości, tak iż ten nie namacha się zbytnio ciupagą, jak już znajdzie się w środku (hint dla panów krasnych, by nie szarżowali zaraz z toporami i młotami
)...