- Boicie się? - wreszcie, jak grom, ciszę przerwał Rodger. - Nie? To źle. Tak? To też niedobrze. Albo ma zły humor, albo obtarł sobie dupsko podczas przechodzenia przez tą szczelinę- pomyślał
Mike. Być może nie lubił nie potrzebnie dużo gadać. Zresztą nie dziwię się, bo każdy tutaj liczy na niego i to od niego zależą wszystkie decyzje. W końcu on tu dowodzi. Tak czy owak
Mike'owi wyglądał on na faceta, który twardo stawia na swoim. W sumie nawet go po części rozumiał. On też sam nigdy nie cierpiał, gdy ktoś zadawał mu zbędne pytania lub oczekiwał od niego zbyt wiele. Każdy ma swój rozum i od czasu do czasu powinien sam podejmować decyzje lub chociaż zdać się na trochę odwagi.
Mike korzystając z chwili, że
Benz gadał o czymś z
Nikołajem wysupłał z kieszeni dyktafon i odpiął go od paska.
***
Jesteśmy w trakcie wyprawy. Pokonaliśmy zwężenie, a w zasadzie przeszkodę, która stanęła nam na drodze.
***
Mike widząc, że
Benz rusza naprzód przewiesił plecak przez ramię i ruszył za nim.
***
Ruszamy dalej. Znajdujemy się w skalnej grocie, na oko o długości trzydziestu metrów i szerokości około pięćdziesięciu. Skalne pomieszczenie przypomina kształtem nieregularny okrąg, z którego prowadzą rozwidlenia na północ, wschód i południowy zachód. My ruszamy w kierunku południowo zachodnim. Taką decyzję podjął Benz. Dookoła stalaktyty i woda. Koniec.
***
Mike schował z powrotem dyktafon do kieszeni i zabezpieczył go przypięciem do paska.