O.
...
O?
Cytat:
Biorąc pod uwagę nikłe zainteresowanie ze strony opozycji, podróżni mogli także względnie bezpiecznie się oddalić, nie ryzykując zmiany swojej profesji na tą stanowiącą obiad rezydentów dołu z zawieszoną liną.
|
Czytając to zdanie, doszedłem do wniosku, że puddingi nas nie widzą / zlewają z nas / są zajęte puddingową kopulacją czy czymś równie fascynującym - stąd nasza możliwość decydowania o tym, czy walczyć, czy też bez konsekwencji się oddalić. A tu masz ci los
...
W takim wypadku sprawa się komplikuje, bo nie mamy czasu na przygotowanie się do boju. IMHO powinniśmy po prostu wybiec na zewnątrz, gdzie będziemy mieli przynajmniej wsparcie trolli - nawet najwolniejszy członek drużyny będzie miał szybkość równą puddingowi, więc nie ma strachu, że ktoś zostanie w tyle (no, chyba że teraz zdążą kogoś capnąć...). Gdy zaś Zieloni zajmą się już galaretkami, to śmiało możemy zasypać ich sieciami/oplątaniami czy czym tam się da, a następnie zbombardować z daleka. Jakieś kontrpropozycje, towarzysze niedoli?
Edit:
Diego krzyczy do wszystkich, by się wycofali, po czym korzysta z butów przyśpieszenia, w pozyskanej w ten sposób akcji wlewa olej płonących strzał do przegródki z 50-cioma strzałami, a następnie wykonuje akcję całorundową pod tytułem run to the hills. Wilk zmierza rzecz jasna w ślad za swoim panem.