Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2009, 10:43   #346
kabasz
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny

- Karły nie są olbrzymami !

Posiwiały mężczyzna rzucił białą kredą o tablicę. Kiedyś potrafiłby odnaleźć odpowiedzi znacznie szybciej, kiedyś potrafił składać myśli i używać umysłu w precyzyjny logiczny sposób. Kiedyś było inaczej, dzisiaj nie zostało nic z mężczyzny, którego pamiętacie. Wiele się wydarzyło, dlatego nie oceniajcie go. Ataki histerii i paniki zaczęły się dwa lata po wydarzeniach w Firtyxie. Od pamiętnego dnia wszystkie wypadki, których był świadkiem, sprawiły, iż w jego umyśle krzątała się paplanina przeszłości, teraźniejszość i co najważniejsze przyszłości. Nic dziwnego, że taki natłok informacji, przedzierał się przez jego umysł i wylatywał w przestrzeń w formie pozornie nie zrozumiałego bełkotu.

Ale co podstawić za czas ? Jak nie znamy czasu ? Narodziny są mniej ważne od śmierci. To podczas śmierci widzimy i wiemy wszystko. Narodziny zadają tylko serię pytań. Jak przeżyć własne życie ? Czy polubię jagody ?

Widział on zdecydowanie zbyt wiele.

- Gdybym tylko wiedział gdzie szukać, byłoby mi łatwiej. Byłoby prościej. Było by bez jednej zmiennej... bez czasu i litości. Bez dzieci. Już wiem ! Alicja ! Alicja !

Gwarek śpiewa jak kanarek.

Ruda piegowata kobieta przybiegła do starca jak tylko usłyszała jego nawoływanie. Opiekuńczo objęła go ramieniem, przytuliła go do piersi i z troską w głosie powiedziała.

- Spokojnie tato. Jestem przy tobie. Tylko spokojnie. Jestem już ciii.
- Nie ! To nie tak ! Nie ! Ja wiem. Ja czuję, że wiem. Wiem jak to powstrzymać. Musisz wrócić do pierwszego dnia. Wrócić do dnia, w którym wszystko się zaczęło. Proszę. Zrób to dla mnie. Zrób dla Oporu. Nic co pamiętasz nie będzie takie samo. Ja nie chciałem ci tego mówić. Nie chciałem do niczego zmuszać. Jednak nie ma innego wyjścia. Trzeba zatoczyć krąg. Znaleźć Pierwszego. Tak to jest możliwe, ale musisz wpierw wiedzieć gdzie szukać. Cofnij się do pierwszego dnia. Bądź sobą. I upewnij się, że nic się nie zmieni. Pamiętaj ...

Mężczyzna ściszył głos, wyszeptał kilka zdań kobiecie do ucha. Choć w małym gabinecie pozostawali całkiem sami i nikt nie mógł ich usłyszeć, mężczyzna wolał zachować czujność. Tak był paranoikiem.

- Ja nie wiem czy potrafię. Tato, ja nie chcę. Ja nie mogę tego zrobić. Tak przecież nie było. Opowiadaliście mi przecież, tak przecież nie było! Ja się nie zgadzam. Jeśli już mam iść, to spróbuję to zmienić. Na pewno można to zmienić!

Rok 2008, Firtyx. Baza 14.


Michał krzyknął a oczy Adama zaszkliły się. Maluch słuchał pytań wampira pełnych wyrzutu, wściekłości i niepewności. Gdy mężczyzna skończył zauważył, że dziecko wtuliło się w wątłe ramiona Juliana i zalało się łzami. Po tym co przeszło, reagowało histerycznie na każdy najmniejszy krzyk. Było przestraszone, zranione i co najważniejsze martwe. O ile wszystkie cechy człowiek byłby w stanie zrozumieć, wczuć się w sytuacje tej drobnej istoty o tyle tak drobny fakt śmierci pozostawał czymś co uniemożliwiało zgromadzonym na korytarzu ludziom zrozumienie tego malca. Michał szukał tylko odpowiedzi, jednak zapomniał kogo ma przed sobą.

- Przepraszam, my tylko chcieliśmy poczuć to jeszcze trochę. Wszystko czego pragnęliśmy, to jeszcze tylko trochę życia.

- Co ty trzymasz w ręce ?! - Zaskoczony doktor chwycił flakonik, którym nie dawno Dominique próbowała mu zagrozić.

- Jedna z nietkniętych próbek.

Mógłbym spróbować dać im jeszcze trochę czasu. Może udałoby się jeszcze ich uratować

- Masz ich więcej ?
- To zależy do czego one są tobie potrzebne ? - Odpowiedziała kobieta.
- Wierzę, że mogę im pomóc, ale lepiej dla dzieci byłoby gdybym miał więcej tego serum.
- Nie to jedyna buteleczka.
- Popatrz na niego ! - Mężczyzna wskazał palcem na Adama. Czy sądzisz, że ktokolwiek miał prawo znęcać się nad dzieckiem. Może dałem im życie, ale to nie ja sprawiłem, że każdy dzień ich egzystencji był jednym wielkim cierpieniem. Oni byli podpalani, ranieni, głodzeni, zmuszani do wysiłku psychicznego i fizycznego, całkowicie pozbawieni czułości bo to tylko eksperyment.

Dominique nie była pewna swojej decyzji, ale wręczyła ostatnią buteleczkę z serum doktorowi.

- Ktoś musi czuwać nad nimi, jak ty będziesz przygotowywał próbki.

- Oszalałaś ? Powiedział Peter. - Pozwólcie im zdechnąć, nie macie pojęcia do czego są zdolni. Widzicie w nich niewinne dzieci ? Głupcy.

Alicja zszokowana obserwowała całą toczącą się na korytarzu dyskusje. Ten dzień był jej opisywany bardzo dokładnie. Znała każdą osobę, która była wtedy tam w korytarzu. I każda z nich zachowywała się zupełnie inaczej niż opowiadali jej rodzice. Jednym słowem w pomieszczeniu panował chaos i dezorientacja. A to przecież miejsce, w którym zdołali pokonać ...

Jeśli to wszystko nie miało miejsca, Tata by nie oszalał ! – pomyślała szczęśliwa. Jednak zaraz w jej umyśle pojawiła się nowa myśl – I nie będzie przyszłości dla kogokolwiek z nas.

Nic nie wskazywało na to, żeby ta zbieranina obojętnych sobie osób była w stanie rozpocząć razem najważniejszy rozdział historii ludzkości. Chyba, że ona ich do Tego zmusi.

Sala Luster

W Sali pełnej Luster co trochę pękało kolejne lustro. Istoty, które przedstawiały lustra umierały. Na samym końcu po przeciwległych krańcach sali zostały już tylko 3 lustra. Jedno przedstawiało starca, drugie mężczyznę w sile wieku a trzecie młodą dziewczynę na oko nie mającą więcej jak 20 lat.

- Dlaczego ciągle, coś się musi nie udawać ?! Dlaczego ciągle jest coś nie tak ?! Miały pożyć tylko chwile i połączyć się z nami. Mieliśmy być znowu Jednością! A tym czasem co ?! Wysłaliśmy w inne miejsce pomocnych ludzi. Nie kontrolujemy wypuszczania Thagorczyków na Ziemię. Teraz zużyły część nas aby powrócić na ziemię tylko po to aby trochę jeszcze pożyć ?! Wszystko jest nie tak jak powinno być !

Młoda kobieta ubrana w ciemno zieloną sukienkę z pomarańczowymi grochami parsknęła śmiechem.

- Jedności już nie ma. Starszyzno. Czy tak trudno było zauważyć to od początku rozłamu ? Proste decyzje były nie możliwe do podjęcia a co dopiero rozważania na temat zjednoczenia. Całe szczęście, że ja jako jedyna pozostałam z głową na karku.

Rosły mężczyzna i staruszek skupili na kobiecie swą uwagę.

-Nie bójcie się, świeży umysł zawsze wie lepiej. Z drobną pomocą stworzę nas od nowa, lepszych nas. I nie będę potrzebowała do tego ludzi. Ogniwo wam uciekło pozostawione same sobie. Nawet nie macie pojęcia czy nadal żyje. A reszta nich ? Potrzebujecie tyle czasu aby wykreować w nich cząstkę nas. I po co ? Co to w ogóle za pomysł aby ewoluować z powrotem przez nich. Są ciekawsze i szybsze metody. – Odpowiedziała młodzieńcza Jaźni.

- Dobrze wiesz czemu chcemy wrócić dzięki Ogniwom. Szybsze metody są zabronione ! Nie możesz sprzeciwić się prawu krwi! Należysz do nas !

- Głupcze ja już dawno to zrobiłem!

Kobieta wyszła z lustra, powoli postawiła nogę na posadzce. Szczęśliwa, że wreszcie wyrwała się spod panowania pozostałych zachichotała.

- Mówiłam. Ciekawsze i szybsze.

Puściła oczko w stronę pozostałych zwierciadeł.


Rok 2008, Firtyx. Baza 14.

Doktor z pomocą Dominique przygotowywał serum dla dzieci. Ewa była w jeszcze gorszym stanie niż Adam. Leżała na łóżku bez nóg i rąk. Nic dziwnego, że w świecie Thagortu lubiła latać po jego połaciach w formie Harpii.

Z ciekawości, może głupoty wszyscy obdarzeni uciekinierzy z Thagortu zostali w pokoju, w którym lekarze przygotowywali specyfik. Michał z Reynoldem upewnili się, że Peter nie będzie próbował żadnych sztuczek. Gdy serum zostało już przygotowane w liczbie dwóch ampułek. Doktor wlał ich zawartość do strzykawki spojrzał na dzieci i z miłością w głosie rzekł.

- Może to wam pomoże.

Czas się zatrzymał. Z cienia wyszła Alicja. Podeszła do doktora wzięła dwie strzykawki. Zwróciła się w stronę dzieci. Chwilę z nimi porozmawiała. Te wpierw się przeraziły, potem powoli na ich minie kształtował się uśmiech.

- Teraz już rozumiecie ? Na prawdę potrzebuje i waszej i ich pomocy. Proszę. Pomóżcie nam.

Alicja położyła na dwóch posłaniach po jednej ze strzykawek na każdym z nich. Poczekała, aż dzieci przekształcą się do dobrze znanej jej formy i wejdą tym razem do krwi z której pochodzą.

Kobieta podeszła do Reynolda Burke. Delikatnie przyłożyła dłoń na jego twarzy. Ze łzami w oczach powiedziała.

- Przepraszam tato.

Po czym wbiła mu strzykawki prosto w serce i zaaplikowała serum.

Pozostało jej już tylko upewnić się, że wspomnienia tych co przetrwali, już nigdy nie powrócą.



- Ona sobie poradzi. Nie musisz się bać. - Powiedział Adam.
- Póki nie wróci będziemy czekać. Czekać na nich wszystkich. A potem możemy odnaleźć Pierwszego. Teraz jednak się pobawmy ! Pobawmy jak zawsze ! Wybierz liczbę, no śmiało przecież wiem, że lubisz tą grę.- Ewa namawiała do zabawy Reynolda.

Koniec
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline