Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2009, 10:46   #18
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Okolicę cukierni

Kociak złapał pokrwawioną kobietę za rękę i ciągnąc ją w stronę najbliższych zabudowań mówił.
- Spokojnie, tam jest doktor. Chodź ze mną, chodź.. on ci pomoże.
Scorpion, przypatrywał się temu, siedząc na rozbitym bruku i dopalając fajkę, wyciągniętą z kieszeni trupa.
Scena groteskowego filmu.
Najemnik, w poszarpanym kawałkami szkła garniturze, opierając się o karabin palił papierosa. Obok leżał trup młodej kobiety z przestrzeloną głową. Dalej z wyrazem przerażenia na twarzy.
Za nim stał zniszczony budynek. Poprzestrzelany szyld "Cukiernia Pani Mayo" zwisał smętnie. Sama Pani Mayo leżała w głębi w całym tym stosie ciał i śmierci.
Już nie będzie ciastek. A Ted lubi ciastka. Ktoś straci głowę.

Ryk potężnego silnika.
Goście.


Czarny, stylowy wóz. Wizytacja Schultzów, jak się patrzy.
Scorpion wstał, otrzepał garnitur i wypluł spalonego do filtra skręta.
Na takich wizytach, trzeba się dobrze prezentować, za to mu płacą.
Styl i elegancja.
Krew i dymiące lufy.
Auto zatrzymało się przy barykadach. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn ubranych w czarne garnitury. Pierwszy podszedł do Scorpiona i spojrzał na niego spode łba.


Na Hagemończyku nie zrobiło to żadnego wrażenia. Nie takich już widział.
- Widzę, że nieźle działacie, ochroniarzyku. - Odezwał się i nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę ciastkarni.
Wszedł do środka. Pod butami chrobotało szkło.
Wolnym krokiem podszedł drugi z Schultzów.


- Jestem Wolf. Rozwiązuje problemy. A ty.. - Powiedział pokazując na zniszczoną ciastkarnie. - chyba masz jeden.


Pościg ulicami Detroit

- Gdzie on jest, gdzie on jest, do cholery?! - Ant ze złością uderzył w kierownice.
Istnieje kilka rzeczy niemożliwych. Włóż lufę rewolweru do ust, rozpaćkaj swój mózg na ścianie i przeżyj. Nie da się. Przynajmniej ja nie widziałem.
Nie, ten gość w Miami się nie liczy.
Nie da się dogonić ociężałym hummerem, zwinny motocykl w ruinach Detroit. Po prostu się nie da.
Zresztą, nie wiedział jak motocykl wygląda.
Nie wiedział, w którą stronę pojechał.
Nie wiedział, czy jedzie głównymi ulicami, czy ruinami.
Czy dalej sądzisz, że to mogło się udać?
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline