Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2009, 14:04   #92
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
"Na Pierwszego Proroka... Ale uprzejmość..."
Cóż innego można było pomyśleć, gdy na najzwyklejsze pytanie o medyka stojąca w oknie donna rzuciła krótkie - Czy pan myślisz, że szpieguję sąsiadów? - i z trzaskiem zamknęła okno.
Może jeszcze to, że pani całymi dniami nie robiła nic innego... choć nie przyznałaby się do tego sama przed sobą za żadne skarby świata.



- Hej, chłopcze!

Na głos Luki chłopaczek, może siedmioletni, siedzący na poboczu i, sądząc z pozoru, liczący sztachety w płocie, podniósł głowę.

- Mam pytanie... - Luka sięgnął do kieszeni i wyciągnął parę miedziaków. W oczach chłopca błysnęło zainteresowanie. Vodaccianin kontynuował: - Widziałeś może, dokąd pojechał dottore? Lekarz?

- To nie jest warte nawet miedziaka - w głosie chłopca zabrzmiała szczerość i uczciwość. - Lekarz jest u siebie, w domu.

- Ale mi chodzi o młodszego lekarza - wyjaśnił Luca.

- A... Młodszego... Widziałem, jak wyjeżdżał - chłopaczek wyciągnął rękę po miedziaki. Z doświadczenia wiedział, że obiecanie nie zawsze równa się darowane. - Pojechał...

Nie dokończył.
Uosobienie furii wypadło z otwartych nagle na oścież drzwi. Spódnica zafurkotała wściekle, doskonale harmonizując z tonem głosu niewiasty.

- Gero! Ile razy mówiłam, żebyć nie rozmawiał z nieznajomymi!? - Kobieta chwyciła chłopaczka za ucho i pociągnęła za sobą. - Chcesz, żeby cię porwali? - Obrzuciła Lukę i jego towarzyszy spojrzeniem pełnym niechęci i podejrzliwości.

Z wyrazu twarz chłopca można było bez problemu odczytać, że nie miałby nic przeciwko czemuś takiemu, jak porwanie.

- Ale, mamo... - powiedział nieśmiało.

- Cicho! Nie pamiętasz, co... - ciąg dalszy perory nie dotarł już do Luki, niknąc za zatrzaśniętymi gwałtownie drzwiami. Szyby zadźwięczały w oknach i zdawać by się mogło, że trzask zamykanych drzwi słychać było w całej okolicy.

- Coś nie ma pan szczęścia, signor Luca.

Coś w tym chyba było. Albo też przyczyną było barwne towarzystwo, w jakim w mieście pokazał się Luca.

- Jak mówią - do trzech razy sztuka - rzucił przez ramię i ruszył naprzód. Wypatrując kogoś, kto siedziałby na ganku i nie miałby nic przeciwko malutkiej pogawędce. I nie ważny byłby wiek, ani płeć...



Luca zeskoczył z siodła i podszedł do siedzącej na ławce staruszki.

- Przepraszam bardzo... Czy zechciałaby mi pani poświęcić kilka chwil?

Zagadnięta obrzuciła go nad wyraz bystrym spojrzeniem.

- Wiele mi go już nie zostało, ale chwil kilka mogę dla ciebie przeznaczyć. Tym bardziej, że nie wyglądasz chłopcze, na takiego, co chodzi od domu do domu i ludziom głowę zawraca, wciskając im cudowne przedmioty z dalekich stron.

Luca okiem nawet nie mrugnął, słysząc dobiegające zza jego pleców chichoty.

- Czy widziała może pani, dokąd i z kim lekarz, ten młodszy, pojechał? - spytał.

- A widziałam, lecz nie na wiele wiedza ta zda ci się. Ze zbrojnym jakimś jechał - mówiła dalej staruszka - lecz z ulicy głównej zaraz skręcili i pojechali gdzieś tam, w stronę rzeki. A to oznaczać może pół miasta, jak i kilka wiosek okolicznych.

- Niech błogosławieństwo Theusa na ciebie spłynie, pani, a łaska jego spocznie na domostwie twoim. Być może życie czyjeś ratować pomożesz, a za to niech Świata Tworzycie zdrowiem cię obdarzy.

Cóż... Za informację płacić nie wypadało, a jako sługa Theusa chociaż w taki sposób za pomoc mógł się odpłacić.



Nie zajechali daleko.
Ledwo w uliczkę, co ją staruszka wskazała, skręcili, dopadło ich młode Cyganiątko, o Aniołku wieści przekazując.

- A mówią też może, ilu ludzi tam siedzi? - spytał Luca. - Warto by kogoś na przeszpiegi posłać, by wywiedział się wszystkiego. Ilu ich jest, gdzie siedzą... I gdzie Aniołka trzymają, by go trudem jak najmniejszym odbić można było... Ale ryzykowna to sprawa i trudno kogoś na taki hazard wystawiać - dodał.
 
Kerm jest offline