Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2009, 17:30   #145
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Thaiyal, pomieszczenie z teleportami, walka.

Lodowa Róża z przerażeniem dostrzegła wypływającą z ciała Liściastego niebieską maź. Miała zbyt mało czasu, by rzucić czar ochronny, który objąłby również przyjaciela. Sama nie ucierpiała, mogła więc szybko do niego podejść i sprawdzić na ile poważne są jego obrażenia. Dostrzegła kilka złamanych kości, drobne obrażenia wewnętrzne i sporo zadrapań i siniaków. Na szczęście życie Jestem nie było zagrożone. Zaraz też podbiegła do nich Dagata. Widok wiedźmy niezmiernie ucieszył Lorelei, wiedziała już, że ich misja się powiodła, a to dodawało jej otuchy.


- Ma połamane kości i kilka niegroźnych obrażeń. Pomóż mi przesunąć go na bezpieczną odległość, z leczeniem sobie poradzę – zwróciła się do Dagaty.


Gdy obie kobiety wspólnymi siłami pomagały cierpiącemu Liściastemu zniknąć z pola walki, pojawiła się niespodziewanie Verta. Lorelei miała ochotę zakląć – nic nie szło po jej myśli, a Verta mogła przekreślić ich wszelkie plany. Nie mają szans zabić kolejnej Opiekunki, na dodatek tak potężnej jak ta. Jeśli szybko czegoś nie wymyślą...


- VERTA! Ja, Nethorr-Interno-Adol-Asqe (Ta, która sama błyszczy jak gwiazda) z mocy nadanej mi przez Stwórcę, wyzywam cię na pojedynek u podnóża Drzewa Wszelkiego Stworzenia!


Obdarzona wstrzymała oddech i szeroko otworzyła oczy. Rozejrzała się dookoła, ale Niaa nigdzie nie było widać. Czyżby... czyżby zdecydowała się ujawnić swoją prawdziwą naturę po to, by ich uratować? Lorelei dobrze wiedziała, że może się to dla niej skończyć tragicznie! Jeśli nie zabije jej Verta, odnajdą ją ci, przed którymi uciekała! Serce jej się krajało na tą myśl, gdyż ze wszystkich swoich towarzyszy, to właśnie z kocicą, a więc i Opiekunką, była najmocniej związana. Nie mogła jednak nic zrobić, sprawy Opiekunów były poza jej całkowitą mocą.


Gdy Verta zniknęła, Dagata pobiegła pomóc Timowi w walce z pajacami, a Lodowa Róża skupiła się na zespalaniu kości Liściastego. Nie miała wiele czasu, musiała jeszcze zatroszczyć się o Nigela i uwięzioną kobietę, więc używała maksymalnej ilości Mocy, by chociaż na jakiś czas zatamować ból i przyspieszyć gojenie się ran. Miała nadzieję, że Jestem sam będzie potrafił się zregenerować, a przynajmniej utrzyma się na nogach dopóki nie znajdą się w bezpiecznym miejscu.


Gdy skończyła ze swoim pacjentem, walka z pajacami wciąż trwała. Błyskawicznie dobiegła do pulpitu, przy którym w pocie czoła pracował Mercurius.


- Gdzie pojawi się portal? - krzyknęła, próbując przebić się przez odgłosy walki – Mercuriusie, gdzie otworzysz ten portal!?


- Druga tuba od lewej! - odkrzyknął naukowiec.


- Możesz uwolnić Nigela i tę kobietę? Nie możemy ich tu zostawić!


- Nie dam rady! Nie wiem jak, a nie ma już na to czasu, do jasnej cholery! - Mercurius był coraz bardziej zdenerwowany, więc Lorelei nie tracąc więcej czasu na bezowocną rozmowę, pobiegła co sił w nogach do uwięzionych.


W czasie biegu czuła coraz wyraźniej, jak lustro w torbie pulsuje coraz silniejszą energią. Nim dobiegła do tub, stała tam już Dagata, wyraźnie zdenerwowana. Jeden rzut oka wystarczył, by Obdarzona oceniła grubość i jakość szkła. Nagle jej uwagę przykuło coś innego...


- Dagato, zostaw to, poradzę sobie z nimi – powiedziała do kobiety, która szukała już czegoś, czym chciała rozbić szkło. - Rzucanie przedmiotami nie jest najlepszym pomysłem, możesz zrobić więźniom krzywdę. Zajmijcie się lepiej TYM!


Wskazała ręką w górę, na pajaca zawieszonego pod sufitem. Stwór otoczył się pulsującym i falującym kokonem.


- Przepoczwarza się! Zróbcie coś z nim!


Sama zaś zajęła się tubami. Obmacała tą, w której znajdował się Nigel i wybrała najlepsze miejsce, jak najdalej od przerażonego mężczyzny. Przyłożyła do szkła wyciągnięte dłonie i skumulowała w nich odpowiednią ilość Mocy. Po chwili nabrała w płuca dużo powietrza i dmuchnęła z całych sił. Z jej ust zamiast przezroczystego powietrza wydobywała się śnieżna, biała powłoka, która natychmiast otoczyła jej dłonie lodową obręczą. Szyba zaczęła trzeszczeć, a napór magicznej Mocy sprawił, że pojawiły się na niej rysy. Po chwili tuba w miejscu zamrożenia pękła i pokruszyła się na malutkie drobinki. Powstała w niej wyrwa, na tyle duża, że Nigel spokojnie mógł przez nią przejść. Lorelei wyciągnęła do niego rękę ale zaszokowany mężczyzna nie zareagował. Weszła więc do środka i potrząsnęła nim, zmuszając do skupienia uwagi, po czym pomogła mu wyjść z więzienia. Spróbowała też pozbyć się kleistej mazi zalepiającej jego usta, ale okazało się, że nie uda się tego zrobić bez pomocy magii.


- Za chwilę pomogę Ci to zdjąć z twarzy, ale w tej chwili muszę zająć się tą kobietą, póki nie jest za późno. Jeśli możesz oddychać, to musisz jeszcze chwilę wytrzymać.


Zaraz też podeszła do drugiej tuby i powtórzyła wszystko od początku, zamrażając szkło i rozsadzając je od środka Mocą. Pomogła rannej kobiecie wydostać się na zewnątrz. Otarła pot z czoła, czuła, że wszystkie jej mięśnie są mocno napięte, a adrenalina wypełnia jej ciało. Rozejrzała się po całej sali, starając się ocenić co dzieje się z pozostałymi jej towarzyszami i szybko tworząc nową strategię działania.


Lustro coraz bardziej promieniowało mocą, więc wyjęła je z torby. Spróbowała sprawdzić czy na jego tafli coś się ukazało lub czy jego moc do czegoś może się przydać. Czy powinna wejść do portalu jako pierwsza? W końcu tylko z lustrem będą mogli przejść dalej. Czy może powinni przejść wszyscy jednocześnie? Co stanie się z Niaa? Pytania znowu zalały umysł Obdarzonej, a czasu na podjęcie właściwej decyzji było coraz mniej...
 
Milly jest offline