Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2009, 23:44   #19
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Scorpion wciąż obserwował wysiłki Kociaka i odczuwał coś co w Hegemonii nazwaliby rozbawieniem. Nie było to jednak takie rozbawienie, jakiego doświadczyć mogą zwykli ludzie. Nie był to nawet przejaw wisielczego humoru. Był to przejaw hegemońskiego humoru, który jest o wiele bardziej "czarny". W końcu zlitował się nad smarkaczem i krzyknął w jego stronę:

- Nie łatwiej by ci było pobiec po lekarza? Myślę, że ta dziewczyna też byłaby wdzięczna, gdyby miała mniej zadrapań.

Najemnik jednak nie zauważył co gnojek postanowił zrobić, bo jego uwagę przykuł nadjeżdżający samochód. Piękna czarna, sportowa bryka podjechała do blokady. Nie było wątpliwości, że to ludzie Schultza. W sumie bandito odczuł pewnego rodzaju ulgę, że staruszek nie pofatygował się osobiście. Teraz wydało mu się nawet oczywiste, że nie pojawi się w miejscu, gdzie przed chwilą zmasakrowano kilka śmieci, które prawdopodobnie chciały zrobić to samo z nim.

Z samochodu wyłoniły się dwie osoby. Ten, który szedł pierwszy wyglądał na przewrażliwionego typa z syndromem wkurwienia. Spojrzał tylko spode łba na Scorpiona i powiedział:

- Widzę, że nieźle działacie ochroniarzyku.

W innych okolicznościach "ochroniarzyk" by mu odpowiedział, a może nawet zademonstrował swoje "działanie", ale póki co wolał nie dawać kolejnych pretekstów Schultzowi do rozwalenia jego łba. Ponury facet wszedł do cukierni, a do bandito podszedł drugi.

Ten wyglądał już lepiej, chociaż zupełnie nie pasował do otaczającego go świata. Czysty, wypachniony i w ogóle jakiś taki... sterylny. Typowy mafiozo. Spokojny, opanowany, wyglądający jakby go to wszystko niewiele obchodziło. Ale tak na prawdę jest wkurwiony, że hej. Przed chwilą dostał opieprz od samego Teda, więc teraz on zechce kogoś opieprzyć. A oczywiście Anta i Kociaka tu nie ma, więc opieprzy Scorpiona.

- Jestem Wolf - zaczął. - Rozwiązuję problemy, a ty... chyba masz jeden.

- Ja mam problem?! Słuchaj no... eee... Wolf, tak? Nie wiem kim jesteś, nie wiem jakie miejsce zajmujesz w organizacji i nie wiem dlaczego wysłano tutaj akurat ciebie, ale gówno mnie to obchodzi. Ja zrobiłem swoje. Teren miał być zabezpieczony i jest. Żywej duszy dookoła, prócz tej tam konającej suki. A to, że wcześniej ktoś sobie tutaj urzadził niezłą imprezkę to juz nie moja wina tylko tych osłów, którzy mieli stać przy tych barykadach. Więc im wmawiaj, że mają problem, jasne?

Wolfowi nawet powieka nie drgnęła. Patrzył nadal spokojnie na Scorpiona, a w końcu powiedział:

- Sprzątnij ten burdel.

- Już posprzątałem to za co mi płacą.

- Posprzątaj ten bałagan i okaż nieco szacunku mojej osobie - odpowiedział spokojnie Wolf.

- Wal się.

Mafiozo nadal nie wyglądał na zdenerwowanego. Westchnął tylko, wszedł do cukierni, a po chwili wyszedł z niej facet "Wkurw 24h".

- Jakiś problem? - spytał inteligentnie.

- Ty mi powiedz.

Zamiast odpowiedzi werbalnej, najemnik otrzymał to co ludzie w Hegemonii nazywają, "agresywnymi negocjacjami". Chociaż tak na prawdę to bajka. Żaden szanujący się bandito nie użyje takiego zwrotu. Słowa są za długie.

Scorpion poczuł falę ciepła na twarzy, a za chwilę leciał już do tyłu. Cios w szczękę był na prawdę mocny i szybki. W ostatniej chwili zabijaka odzyskał równowagę.

- Przenieś ciała - warknął tamten.

Najemnik podniósł ręce w geście "ok, nie ma sprawy", ale gdy przechodził obok faceta poczęstował go solidnym uderzeniem z łokcia w bebechy. Złośnik w ostatniej chwili się zorientował, więc zdołał nieco uniknąć ciosu, ale i tak mocno oberwał. Trzymając się za brzuch próbował złapać oddech, bandito z satysfakcją oświadczył:

- Sam sprzątaj, fajfusie.

Prawdopodobną bójkę przerwało pojawienie się Wolfa, który wyłonił się jak duch z cukierni i powiedział smutno:

- Zero klasy. Kompletnie zero klasy dawnych Schultzów.
 
Col Frost jest offline