Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2009, 01:36   #57
Mivnova
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
Lambert, rozbawiony do granic, odprowadził druida wzrokiem. „ Cham i prostak”. Tak właśnie nazwał go spiczastouch. Może jednak te elfy mają jaja? Może i małe… ale zawsze. Oczywiście z merytorycznego punktu widzenia druid zachował się jak białogłowa w okresie księżycowej nieprzychylności. Roderick długo nie mógł pojąć, dlaczego Altair oczekiwał od niego tutaj, na wsi, dworskich manier. Wirując w tych przemyśleniach, nawet nie zauważył, jak zmienia się pogoda.
Stanął przed chatą zebrań rady starszych, nie wiedząc samemu za bardzo, gdzie się udać. Koniecznie chciał obejrzeć rannych. Być może sprawiłoby mu chorą satysfakcję przyglądanie się poturbowanym wysoko urodzonym. Jakąś perwersyjną przyjemność. A może tylko chciał dać upust zawodowej ciekawości?
Oparł się o drewnianą ścianę, wsadził do ust liść mięty i delektując się gorzkim posmakiem, czując zarazem orzeźwienie, odpłynął w głąb swej dziwacznej jaźni.
Sam nie wiedział, ile czasu tak spędził, lecz otwierając powieki był zdecydowany. Syknął na ujadającego obok jego nogi psa, niby drapieżnik odstraszający potencjalne zagrożenie. Splunął zielenią, podrapał się po podbródku i ruszył do miejsca powszechnej adoracji alkoholu i prostego towarzystwa, do siedziby, w której powstawały peany na cześć szmatławych trunków. Do parszywej karczmy, której, choć w duchu nienawidził, nie mógł odmówić użyteczności w zbieraniu informacji.

*

Stojąc u drzwi, miał szczerą nadzieję, że tym razem nie będzie mu nachalną żadna młynareczka czy inna szynkarka, których pełno się w wiosce kręciło, a które uważały go za dziwaka wystarczająco odmiennego, by choć raz zaciągnąć na siano. Tak, jakby fakt posiadania elementarnej wiedzy oznaczać miał większą długość przyrodzenia, tak młode mieszkanki Nysde zatracały się w głupocie i ciemnocie. Kałuże po drodze przemoczyły mu buty, bo choć starał się je omijać, nieraz zdradliwy grunt sprawił mu przykrą, wilgotną niespodziankę. Lepiące się od błota podeszwy przyprawiały Doctusa o szał. Zjednywały go z rzeszą pachołków, od których zawsze czuł się inny, lepszy. A tak, oni byli uświnieni i on takowoż. I żaden z niego Astralny Kąkol, mówił sobie, gdy miast skakać po chmurach w gnoju się tułał.
- Divi, tenete me. Trzymajcie mnie bogowie- poprosił, choć w bogów średnio wierzył. Nie to, żeby nie wierzył wcale. Wolał wierzyć, gdyż matematycznie bardziej mu się opłacało. Ale wiara z tolerancją nie szła tu w parze.
Do karczmy wszedł, rzucając spojrzenia jak wystraszona sarna, która oczekuje ataku lwa.
 
Mivnova jest offline