Ant siedział w swoim Hummerze. Zaparkował auto na ulicy i palił jak smok. Może trzeba było puścić tego gnoja? Raczej go nie dogoni, a ten czas, który spędził na pościgu za dowódcą smarkaczy mógłby spożytkować na pomoc rannej dziewczynie. Z drugiej strony, omija go zjebka od ludzi Schulz'a, a nawet samego Ted'a, której zapewne w tej chwili obiektem był Scorpion.
Kierowca uśmiechnął się gorzko pod nosem,odpalił następnego szluga, wysunął shotguna za idealnie wymierzone kraty i czekał. Widział, że go gonię. Miał przewagę, może jego smarkaty honor zmusi go, żeby zemścił się za udaremnienie rzezi w cukierni. Tacy jak on może są tchórzami, ale zawsze wykorzystują przewagę nad przeciwnikiem. Poczekam jeszcze chwilę, a nuż się wyłoni z jednej z obsranych ulic... |