Wątek: Crossover
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2009, 01:00   #29
Nemo
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Chociaż sylwetki stojących na moście zdawały się promieniować wręcz piknikową atmosferą i przyjaźnią do wszystkiego co żyje, każda osoba, która kiedyś spotkała się z żądzą mordu, mogła wręcz się nią teraz udławić. Pan w czarnych włosach był latarnią tego uczucia pośród spokojnej zieleni, a masywne płaszczydło...masywne płaszczydło zdawało się być chłodniejsze, bardziej wyzute z uczuć, ale nie ustępowało swojemu przeciwnikowi w chęci wywleczenia jego wnętrzności na wierzch. Konwersacja między ninja trwała nadal, jakby nigdy nic. Zawierała w sobie między innymi skinienie głową długowłosego, wskazujące na wesoło serfującego po niebie maga zabijakę, zupełnie jakby pytając "och jej, Ty też przyprowadziłeś przyjaciół, ku ku ku?". W końcu, odziany w czerwone chmury powoli skierował swoją dłoń do chusty zasłaniającej jego usta, zdzierając ją i odsłaniając...dość nienaturalną dolną połowę twarzy. Ciężko było jednak jej się przyjrzeć, nie tylko ze względu na odległość dzielącą podglądaczy od ich celu, ale również fakt, że z dziką gracją rzucił się do tyłu, decydując się najwyraźniej na zwiększenie dystansu pomiędzy sobą a parą wrogów, którzy bez cienia zwłoki rzucili się w pogoń. Napotkali jednak niespodziewaną trudność pod postacią miliarda igieł, wystrzeliwanych z ust uciekającego, który pokrył całą szerokość mostu rzeką miniaturowej śmierci...która pogoń spowolniła jedynie nieznacznie. Choć zdawało się to absurdalne nawet dla części naprawiaczy światów, blady człowiek unikał pocisków bez zbytniego wysiłku, zupełnie jakby przeciskanie się w minimetrowych przestrzeniach pomiędzy niemalże niedostrzegalnymi dla ludzkiego oka obiektami było jego rozgrzewką przed codziennym treningiem z piekła rodem. Nieco bardziej akceptowalny dla światopoglądu bohaterów był okularnik, który nawet wyprzedził swojego towarzysza, opierając się głównie na swojej świecącej na niebiesko dłoni, która najwyraźniej dezintegrowała wszystko, czego dotknęła. Przewaga igłomiota nagle stała się błaha i mizerna. Jednak, na wszystko było rozwiązanie. W tym wypadku, brzmiało ono...
Więcej igieł.
Gdy już płaszczydło dotarło do brzegu, a siwowłosy mściciel ze swoją morderczą prawicą był niebezpiecznie blisko, powietrze przeszyły trzy obiekty, kojarzące się z...granatami kasetowymi. Owe tajemnicze prezenty otrzymali odpowiednio wężowiec, okularnik i...niebochodny Jack. Zabawki eksplodowały, wyrzucając kolejną porcję ostrych przedmiotów. I tak, Kabuto z małpią zręcznością skoczył w bok i potężnym pchnięciem wbił kunai w drewno, wykorzystując most jako naturalną tarczę. Mniej przemyślany ruch wykonał Orochimaru, również skacząc w przepaść, jednak...bez żadnych środków zapobiegających kąpieli w ostrym nurcie rzeki. Najgorzej i tak miał Jack, który chociaż zdołał wykonać na swoim mieczu manewr który doprowadziłby do ataku śmiertelnej zazdrości zarówno Tony'ego Hawka jak i Kelly'ego Slatera, blokując gros metalowej fali ostrzem swojej broni, poczuł kilka ukłuć, które były niegroźne...a przynajmniej tak się zdawało na początku, gdyż po chwili pojawił się dziwny odpływ sił, odrętwienie i uczucie, które krzyczało-"ZOSTAŁEŚ ZATRUTY, MEDYK, NA BOGÓW, GDZIE JEST MEDYK!?"
Medyk aktualnie wypluwał igły, które chwycił między zęby podczas swojego dzikiego manewru defensywnego. Nie miał czasu na zachwycanie się swoimi umiejętnościami, gdyż Sasori, który przyjął postawę przypominającą skorpiona, odsłaniając dziwaczną twarz na swoich plecach, z której wyłaniało się metalowe żądło, z ofiary stał się łowcą, napierając na okularnika bezlitosną kombinacją pchnięć żądła i strumienia igieł, sprowadzając biedaka do totalnej defensywy. Nawet laik mógłby stwierdzić, że wystarczył jeden błędny krok, jeden zbyt krótki lub długi oddech, by zmniejszyć liczbę walczących o jeden. W końcu ninja spróbował uciec od swojego prześladowcy odskakując do tyłu, jednak...jednak ten tylko na to czekał. Kolejny granat został wystrzelony, a medyk nie miał najmniejszej szansy na unik. Żadnej. Musiałby przywołać w trzy mrugnięcia jakąś niezwykłą tarcze, wyteleportować się solidny kawałek dalej, lub zapaść się pod ziemię. Dzielny okularnik wybrał opcje numer trzy, pozostawiając po sobie tylko dziurę godną kreta. W czasie krótszym niż procesy myślowe większości istot, jego ręka rozorała glebę, ponuro kierując się w stronę żądła czerwonochmurkowca. Ten jednak najwyraźniej nie pierwszy raz spotykał się z czymś takim, gdyż bez cienia wahania cofnął swój oręż i już miał zrobić coś niedobrego i wróżącego okularnikowi rychłą śmierć, gdy stało się coś, czego NIKT się nie spodziewał.
Po przeciwnej stronie Sasoriego, z ziemi wyskoczyła głowa, z ust której wystawał długi i prawdopodobnie diablo ostry miecz, który rozciął odzianego w chmury na pół, w sposób jaki rozgrzany nóż tnie kopertę. Orochimaru najwyraźniej niewiele miał wspólnego z ludźmi. Albo chociaż kręgowcami.
Czy to był koniec walki? Nie. Najwyraźniej w tym świecie normą było unikanie śmiertelnych ataków o krawędź włosa, gdyż z wnętrza niszczonego...drewnianego konstruktu? wyskoczył przystojny, czerwonowłosy młodzieniec, z nieco znudzonym wyrazem twarzy. Nie tylko para drążących podziemne tunele ninja miała asy w rękawie.
Pytaniem było, czy siedzący w krzakach pozwolą im dalej prezentować coraz to bardziej absurdalne manewry i czy zainteresują się swoim towarzyszem, któremu jakby robiło się gorzej...
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!

Ostatnio edytowane przez Nemo : 16-08-2009 o 02:54.
Nemo jest offline